wtorek, 8 listopada 2016

Szwedzki przystanek ku jedności

    Kilkanaście dni temu zdarzyła się rzecz niecodzienna i ważna!
Papież Franciszek odpowiedział na zaproszenie zwierzchników Kościoła protestanckiego i odwiedził Szwecję, by wziąć udział w obchodach 500 lecia początku tej chrześcijańskiej społeczności.
Co prawda dopiero w przyszłym roku przypada okrągła rocznica upamiętniająca spektakularne zachowanie niepokornego mnicha Marcina Lutra, gdy niezadowolony z poczynań dostojników Łodzi Piotrowej, przybił na drzwiach katedry zamkowej w Wittenberdze pergaminowe kartki z żądaniem koniecznych zmian jakie winny zajść w Kościele. Pierwszym drażliwym tematem, od którego wszystko się zaczęło, były odpusty, które grzesznik mógł sobie zwyczajnie kupić, by dostąpić odpuszczenia win. [Na początku XVI wieku dawały one znaczący wkład do papieskiej kasy!]
Nie wchodząc w dalsze teologiczne zawiłości, które doprowadziły do rozłamu w Kościele, trzeba jasno powiedzieć, że fundamentalną przyczyną tego kolejnego rozdarcia [pierwsze nastąpiło prawie czterysta lat wcześniej, w wyniku czego powstał Kościół prawosławny], była pycha!
Głos jakiegoś mało znaczącego mnicha nie sprowokował do refleksji ówczesnych decydentów Kościoła . Dlatego swoje działanie ograniczyli do nałożenia kary klątwy na niepokornego zakonnika i uznali to za wystarczające działanie.
    Grzech pychy kolejny raz zatriumfował i potrzeba było bardzo wielu lat, aby Kościół to zrozumiał.
Każdemu trudno przychodzi przyznanie się do błędu i niekiedy potrzeba bardzo dużo czasu, aby na taki akt samokrytycznego spojrzenia się zdobyć.
    W sprawie Marcina Lutra Kościół potrzebował na to całych stuleci i pewnie jeszcze będzie musiało upłynąć wiele czasu, zanim dojdzie do zakopania rowów podziału, których sprawcą stała się pycha!
Może przy okazji tego wydarzenia, jakim było szwedzkie spotkanie przywódców dwóch wielkich wyznań chrześcijańskich, warto by zastanowić się nad tym, że ten pierwszy z głównych grzechów, jakim jest pycha, takie linie podziałów wprowadza często w życiu wielu z nas:
„Jestem lepszy od mojego sąsiada, bo co niedzielę jestem w kościele, nie oszukuję moich pracowników, a i jeśli trzeba potrafię pomagać innym” i tak dalej i tak dalej.
Gdy spotykam takich zadowolonych z siebie katolików, to za każdym razem mam przed oczami obraz faryzeusza i celnika. Obaj byli w świątyni. Przyszli tam spotkać się z tym, któremu wszystko zawdzięczali, ale tylko jeden z nich z pokorą potrafił ujrzeć swoją małość i jak pisze Ewangelista, tylko on, celnik, otrzymał usprawiedliwienie!
    Faryzeusza zgubiła pycha samozadowolenia z siebie i tak naprawdę Bóg nie był mu do niczego potrzebny.[ no może tylko do tego, aby wysłuchał peanów, które samemu sobie wygładzał przedstawiciel elity religijnej!]
Obroną przed zatrutymi owocami pychy jest pokorne uznanie swojej niedoskonałości[niekiedy winy] i taką postawę swoim postępowaniem ukazuje światu papież Franciszek.
Pewnie nie wszystkim odpowiada jego droga i dlatego w samym Kościele coraz bardziej słyszymy zdania krytyki wobec jego wizji przyszłości tej instytucji.
*
    W zakończeniu książki:„Zatroskana koloratka-Pasterze i najemnicy” napisałem, że: Kościół albo się otworzy na konieczność zmian, albo przejdzie do historii jako skansen przeszłości.
Teraz dodałbym, że Kościół musi wyciągać rękę do zgody i jedności z każdym człowiekiem, aby zasypywać rowy podziałów pomiędzy ludźmi wszystkich wyznań i religii i tymi, którzy deklarują wolność od jakichkolwiek przekonań związanych z wiarą!
Tylko wtedy będzie realizował pragnienie Chrystusa:”Aby wszyscy byli jedno!”
Kryspin,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz