wtorek, 22 listopada 2016

Prywatny folwark kościelnego feudała!


     W „Zatroskanej koloratce-Pasterzach i najemnikach” doszedłem do smutnego wniosku, że w Kościele jest wielu najemników, którzy nie rozumieją, albo nie chcą przyjąć do świadomości, że zostali powołani tylko do służby w Winnicy Pańskiej.
     Kilka dni temu odwiedziłem w jednej z parafii nobliwego księdza Kanonika [ dawnego kolegę z seminarium]. W trakcie naszej rozmowy pojawił się temat laicyzacji, która [według mojego rozmówcy] przyszła do polskich parafii z zachodu Europy.
Gdy nieśmiało wtrąciłem, że nasz Kościół także przez ostatnie lata zapracował sobie na ten kryzys, gospodarz skrzywił się na tak postawioną przeze mnie tezę i zmienił temat.
Aby poprawić sobie humor ksiądz proboszcz poinformował mnie, że w jego parafii jednak nie jest wcale tak źle i na dowód słuszności stwierdzenia wspomniał o spontanicznej akcji sprzątania plebanijnego ogrodu, do którego przyszło prawie trzydziestu parafian!
Gdy zaraz potem dodał, że w niedzielnych nabożeństwach uczestniczy też wielu parafian [ procentowo więcej, aniżeli w parafiach miejskich], to byłem już skłonny pochylić czoło wobec duszpasterskich sukcesów mojego dawnego kolegi, ale uchronił mnie przed tym pochwalnym gestem kolejny gość, który właśnie się pojawił.
     Proboszcz z sąsiedniej parafii odwiedził swojego dziekana, by załatwić jakieś parafialne sprawy i w trakcie popijania kawki usłyszał od kanonika jak to parafianie zadbali o otoczenie plebani.
Gospodarz teraz doprecyzował, że byli to rodzice kandydatów do pierwszej komunii, no i wszystko stało się jasne.
Gość z okolicy z uśmiechem skomplementował dziekana słowami: „Ty to potrafisz utrzymywać parafian w ryzach i to nie tylko w tym przypadku”
Po tych słowach przypomniałem sobie, że w minionym czasie wielokrotnie słyszałem głosy mało pochlebne, które wypowiadali parafianie na temat swojego duszpasterza, ale zawsze czynili to ze strachem, jakby się bali konsekwencji, gdyby tamten się o tym dowiedział.
     Wyszedłem z plebani i zastanawiałem się, czy laicyzacja to powiew nowego, które jak wirus zaimportowaliśmy ze zgniłego zachodu, czy może zupełnie coś innego?
     A może coraz więcej owieczek ma już dość roli pańszczyźnianego chłopa i nie godzi się, żeby parafia była czymś w rodzaju folwarku, w którym zarządca zapomniał, że nie jest właścicielem dusz, a tylko pasterzem wynajętym[posłanym], by prowadzić je ku zbawieniu.
Owszem, zwłaszcza w wiejskich wspólnotach parafialnych, proboszczowie często sprawiają wrażenie feudalnych panów i raz po raz przypominają swoim wiernym, kto rządzi w takiej społeczności: w kościele, ale i poza nim także!
     Kiedyś mieszkałem w parafii, w której proboszcz decydował o godzinach otwarcia sklepu spożywczego[zakaz handlu w trakcie niedzielnej mszy!], a teraz spotkałem duchownego, który decyduje o remizie strażackiej z wiejską salą spotkań!
W związku z ukazaniem się mojej książki ”Zaufana koloratka-konfesjonał krzywd”, miejscowe Stowarzyszenie zaproponowało mi wieczór autorski w tejże sali przy remizie. Uzgodniliśmy termin, panie porozwieszały plakaty z zaproszeniem dla mieszkańców, a ja cieszyłem się, że będę mógł poznać sąsiadów z mojej nowej miejscowości.
W przeddzień spotkania zadzwonił do mnie sołtys naszej wioski i niepewnym głosem poinformował, że spotkania nie będzie. Później powiedział mi o swoim wzburzeniu, gdy od rana został zasypany telefonami od proboszcza [około 10], który powołując się na decyzję kurii, stanowczo zabronił zaplanowanego spotkania!
No i spotkanie się nie odbyło, bo kto zaryzykowałby gniew miejscowego feudała?
Przecież każdy ma w perspektywie:kościelny ślub, chrzciny dziecka, pierwszą komunię swojej pociechy lub choćby ostatnią drogę na parafialny cmentarz.
Ale czy o to chodzi w duszpasterskiej posłudze?
Może na koniec warto byłoby przypomnieć, że indeks ksiąg zakazanych i cenzura już dawno się skompromitowały i zawsze przynosiły efekt odwrotny od intencji cenzorów!
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz