poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Zakonny habit na plaży!

   Ostatnio władze francuskie wprowadziły zakaz przebywania na plażach kobiet w tradycyjnych muzułmańskich hidżabach [kobiecy strój szczelnie zasłaniający całe ciało kobiety], jako wyraz fundamentalizmu religijnego, który jest sprzeczny z laickim charakterem państwa z Lazurowym Wybrzeżem. Niejako drugorzędnym argumentem był problem higieny, pożądany w miejscach, gdzie ludzie zażywają kąpieli.
    Z pewnością w świecie muzułmańskim takie obostrzenia będą traktowane jako nieprzyjazne i prowokująco wrogie wobec osób wyznających islam, no i zarzewie konfliktu gotowe.
    Swoją drogą pewnie wielu z nas dziwi takie poddańcze stosowanie się młodych kobiet islamu tak drastycznym ograniczeniom, które w naszej kulturze europejskiej, nie miałyby żadnych szans.
No, ale to wcale nie jest prawdą!
    W naszym kręgu cywilizacyjnym, w kulturze mającej korzenie w chrześcijaństwie, także z takim fundamentalizmem się spotykamy!
Jeszcze jako bardzo młody ksiądz przed wyjazdem nas letni urlop, rozmawiałem z siostrą zakonną, która pracowała w mojej parafii.
Dowiedziawszy się o moich planach wyjazdu nad morze, nieco posmutniała i z żalem powiedziała:
-”Wy, księża macie dobrze...możecie bez żadnego problemu poopalać się nad wodą, zażywać morskich kąpieli i po dniu spędzonym na plaży, spędzić wieczór w nadmorskiej kawiarni, nie budząc sensacji pozostałych obecnych.”
Zdziwiony odpowiedziałem bez namysłu:
-Przecież siostra też pojedzie na urlop, więc jaki problem, aby spędzić go podobnie ?
Odpowiedziała mi jeszcze bardziej poważna:
-”My nie mamy problemu, ale regułę zakonną i ten habit, który od chwili złożenia ślubów wieczystych, a nawet od czasu, gdy już na początku naszej drogi powołania zostałyśmy w niego przyobleczone; stał się jakby naszą drugą skórą...
     Żal mi, gdy mijam na ulicy młodą kobietę w zakonnym habicie i za każdym razem zastanawiam się co nią kierowało, że postanowiła tak spędzić resztę życia?
No i znowu narobiłem sobie kłopotów! Już wyobrażam sobie lawinę głosów obrońców odwiecznej tradycji, gdy od zawsze siostry zakonne realizowały swoje powołanie do modlitwy i ofiarnej służby i jakoś im habity w tym nie przeszkadzały!
To oczywiście jest prawdą, ale ?
     Ostatnio na jednym z portali internetowych zamieszczono wywiad z kobietą, która opuściła zgromadzenie zakonne po czternastu latach bycia w klasztorze.
Z żalem opowiadała o przyczynach opuszczenia wspólnoty. Na początku jak wiele jej rówieśniczek, cieszyła się, że będzie mogła realizować swoje marzenia o pełnej miłości służbie bliźnim, o radości bycia blisko Boga poprzez wspólnotę modlitwy.
    I to wszystko przez lata bledło w klasztornej rzeczywistości: zazdrość pomiędzy siostrami, nieustanna walka o względy przełożonej, absurdalne[na dzisiejsze czasy] nakazy reguły zakonnej pamiętające lata matki założycielki[ XVI wiek], permanentna inwigilacja i nieustanna konieczność rezygnacji ze wszystkiego w imię bezdyskusyjnego posłuszeństwa.
I znowu ktoś powie: przecież wiedziały na co się decydują.
    Sądzę, że nie do końca wiedziały, bo świadczą choćby o tym dane o odejściach z zakonnych wspólnot?
Pod koniec wywiadu z byłą siostrą padło pytanie ile z dziewczyn, które rozpoczęły z nią drogę klasztornego powołania, po latach pozostało w zgromadzeniu:
-”Z siedemnastu pozostały dwie!”-padła odpowiedź.
     A może potrzeba trochę świeżego powietrza, które padłoby na zakurzone dawnymi czasami zakonne reguły.
Chwile oddechu, takiego ludzkiego bycia wśród zwykłych ludzi, z pewnością nie zburzyłyby kobietom[na co dzień chodzącym w zakonnych habitach] istoty ich powołania
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz