sobota, 4 czerwca 2016

Lednica 2016!

     Jest niedzielny poranek i na Polach Lednickich rozpościera się mglista cisza.
Jeszcze kilka godzin temu było tam zupełnie inaczej.
Mieszkam blisko i dlatego byłem mimowolnym świadkiem tego masowego przeżywania  misterium wspólnoty [nie koniecznie wiary!] młodych ludzi, którzy w minioną sobotę, od samego rana ściągali z najodleglejszych zakątków, by być razem.
Teraz pewnie docierają zmęczeni do swych rodzinnych domów i przez najbliższe godziny będą odsypiać to spotkanie.
     Inni uczestnicy Lednicy, którzy przybyli tam z bardziej przyziemnych pobudek: wszelkiej maści kramarze, mali gastronomicy, zwijają swoje kramiki i pewnie jeszcze nie oddają się objęciom Morfeusza, licząc zyski z jednodniowego biznesu.
     Wielebni Ojcowie Dominikanie, przed skłonieniem na białych poduszkach swych szumiących od głośnej muzyki głów, pewnie jeszcze rozpamiętują to, co się wydarzyło i robią podsumowanie, czy podołali zadaniu i czy impreza była kolejnym "sukcesem"?
     A ja siedzę sobie patrząc w ciszę Lednicy i zastanawiam się, ile z tego wczorajszego zapału [także zapału wiary] pozostanie w sercach młodych uczestników tej masowej imprezy?
Piszę celowo"imprezy", bo wczoraj, gdy z moimi pieskami odbywałem spacer po wiejskich dróżkach okalających teren tego już 20-tego spotkania młodości, miałem nieco mieszane uczucia, gdy mijały mnie grupki uczestników wyposażonych w butelki z piwami.
Przez chwilę, gdyby zapomnieć o intencji ich przyjazdu, pomyślałbym, że udają się na koncert rockowy lub na mecz ulubionej drużyny piłkarskiej.
     A może w tym jest zawarty urok Lednicy, że gromadzi wszystkich?
     Pozostaję z nadzieją, że to jest także siła tego miejsca i ci, którzy tam dotarli nawet tylko po to, by zaliczyć kolejną, rozrywkową imprezę, powrócili z niej trochę w inni, może bardziej świadomi, może lepsi wobec drugiego człowieka?
Kryspin 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz