wtorek, 19 marca 2024

 

Tydzień zawiedzionej nadziei

Jerozolima budziła się do życia po dopiero co przeżytych podniosłych chwilach, kiedy jej ulicami przemieszczał się korowód, którego bohaterem był uwielbiany przez miejscową biedotę niezwykły Nauczyciel z Nazaretu.

Pod jego nogi słano palmowy dywan, aby zamanifestować wdzięczność za jego dobroć i troskę o ich życie oraz swoiste podziękowanie, że dzięki niemu choć przez chwilę mogli się karmić nadzieją na lepszą przyszłość.

Minęło jednak zaledwie kilka godzin od tego triumfalnego przemarszu i świat wokół się zmienił.

Resztki rzucanych co dopiero palm gdzieś rozwiał jerozolimski wiatr, a zwolennicy Jezusa z Nazaretu odeszli do swojej codzienności i zajęli się swoim życiem.

Nadchodził czas Wielkiego Tygodnia, choć nikt go jeszcze tak nie nazwał zupełnie nie przeczuwając, że będzie czymś tak wyjątkowym, że odmieni wszystko, i to już na zawsze.

Teraz z perspektywy czasu może powinien on przybrać nazwę Tygodnia Zawiedzionych Nadziei, bo aż nadto przesiąkł rozczarowaniem, które stało się udziałem tego, który zawierzył ich zapewnieniom o bezgranicznym i silnym zawierzeniu.

Pierwszym z tych, którzy zawiedli stał się Judasz należący do najbliższych, nawet można użyć stwierdzenia zaufanych Jezusowi osób.

To on jak głoszą karty Ewangelii stał się fałszywym przyjacielem, który swoje zawiedzenie zamienił na garść srebrników i przyjął od jego wrogów propozycję zdrady swojego Mistrza.

Ten Apostoł z Kariothu był dodatkowo tragicznym w swojej decyzji, bo później widząc swój błąd nie zdobył się na żal i nie poprosił Nauczyciela o wybaczenie i samemu sobie wymierzając karę skończył swoje życie na wisielczym sznurze.

Nie tylko jednak on zawiódł w tym czasie, bo w jego zwątpienie wpisali się i inni.

Najpierw pozostali uczniowie gorączkowo chowający się przed strażnikami świątynnej straży, aż po rzeszę tych, którzy co dopiero śpiewali mu hosanna, a teraz zabrakło ich na dziedzińcu Piłata, kiedy ten rozpoczynał sąd nad Nauczycielem.

Co prawda trzeba zauważyć, że o „należyty” proces zadbali ci, którzy od dawna żyli poczuciem krzywdy jakiej niby doznali tracąc im przecież należną władzę nad duszami maluczkich.

Żyjąc przez lata permanentną nienawiścią do działania Mesjańskiego Króla teraz zadbali, by przed Namiestnikiem pojawili się starannie dobrani tylko ci, którymi mogli sterować i przez to zapewnić sobie werdykt, na którym im zależało.

Wystarczyło tylko posterować tłumem, ale w swojej zapiekłości zadbali także o pozory procesowej procedury, dodatkowo uzbrajając ją w swoistą komisję śledczą, w trakcie której podstawieni „świadkowie” dodatkowo przedstawiali „fakty” mające z jednej strony pogrążyć oskarżonego, a z drugiej dopełnić tego festiwalu nienawiści.

Tragiczne apogeum Wielkiego Piątku zdawało się kończyć burzliwość zmian i bohaterowie tych chwil udali się na spoczynek.

Piłat osuszył już swoje obmyte publicznie ręce i pewnie zasiadł do suto zastawionego stołu aby łechtać swoje podniebienie owocami południowych ogrodów.

Kajfasz i Annasz zaszyli się w swoich arcykapłańskich pałacach i pewnie nieco znużeni nadmiarem dopiero co doświadczonych przeżyć, udali się na spoczynek z nadzieją, że wreszcie będzie tak jak dotąd miało być.

Apostołowie zaszyci w ukryciu pielęgnowali pewnie swój żal, że skończył się ich sen o nowym królestwie wolnym od rzymskiego ucisku, i tylko On samotnie dopełniał woli Ojca uświęcając drzewo hańby, które od tego czasu miało się stać narzędziem nowego początku.

Jerozolima pogrążyła się w mroku kończącego się dnia i pewnie nikt nie był świadomy, że ten stan w historii czasu tak szybko ulegnie zmianie, bo przecież w cieniu utraconej nadziei trudno byłoby przewidzieć, że była to cisza przed niedzielnym triumfem tego, który ze swojej śmierci uczynił nowy początek zapisany przez historię jako Zmartwychwstanie.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz