wtorek, 20 grudnia 2022

 

Pokora służby, to jedyna nadzieja dla przyszłości Kościoła

Papież Franciszek nie przestaje zadziwiać i co chwilę daje nam kolejne przykłady, że jest nie tylko najważniejszym z hierarchów Kościoła, ale ponad wszystko odpowiedzialnym w swojej misji następcą św. Piotra.

Już od początku swojego pontyfikatu pokazał, że chciał w pełni realizować zasadę, iż będąc wywyższonym ponad wszystkich, stał się do końca sługą misji, którą zlecił mu sam Chrystus.

Od pierwszych chwil, kiedy konklawe powierzyło mu kierowanie Kościołem, nie przestał szokować łamiąc odwieczne zasady przynależne głowie tej instytucji.

Od dnia wyboru na najwyższy urząd w Kościele zdecydował, że niepotrzebne są mu papieskie komnaty, które zamienił na skromne mieszkanie w domu pielgrzyma i tam zamieszkał, aby być bliżej zwykłych ludzi.

Uważnym obserwatorom nie uszły uwadze także kolejne łamania watykańskiego protokołu, kiedy wypasioną limuzynę zamienił na skromny seryjny samochód, uznając go za wystarczający środek lokomocji i na dodatek ta słynna teczka z dokumentami, którą do tej pory zwyczajowo zajmował się towarzyszący papieżowi sekretarz, w przypadku Franciszka on sam ją nosi.

Jeżeli do tego wszystkiego dołożyć jego wrażliwość na niedostatek i biedę, z którą muszą się mierzyć zwykli zjadacze chleba, to w pełni tłumaczy filozofię papieża, iż Kościół winien być otwartym na najbiedniejszych, bo oni są prawdziwym bogactwem tej wspólnoty, dlatego zasługują na szacunek i wsparcie, które nieustannie realizuje.

Ostatnio media doniosły o tym, że Franciszek zdeponował w watykańskiej centrali swoją decyzję o rezygnacji z zajmowanej godności i pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, zważywszy na zaawansowany wiek papieża, który kończy obecnie 86 lat, ale on tę deklarację złożył już dawno temu, kiedy co dopiero rozpoczął swój pontyfikat.

To kolejny akt odpowiedzialności z jego strony i swego rodzaju wskazówka dla innych kościelnych dostojników, ale póki co Ojciec Święty pozostał osamotniony w swoim postanowieniu, bo jakoś nie słychać, aby inni hierarchowie poszli w jego ślady.

Dla kościelnych dostojników nadal zdaje się obowiązywać zasada przejścia w stan spoczynku po osiągnięciu 75 roku życia i nic nie jest wstanie wpłynąć na ich decyzję o wcześniejszym ustąpieniu.

Podobną zasadę stosuje się w przypadku kapłanów piastujących pomniejsze urzędy, z proboszczami parafialnymi włącznie.

Tak postawiony próg przejścia na emerytalne nic nie robienie sprawia, że wspólnoty parafialne skazane są po wielokroć na rządy ludzi dotkniętych nie tylko starczą demencją, ale i rodzajem złośliwości cechującej ludzi starszych nie mogących pogodzić się z ograniczeniami upływającego czasu.

Jeżeli do tego wszystkiego dołożyć zbyt częste „zatrute kwiatki” skandali, którymi przesiąknięte jest parafialne codzienne życie, to najprostszym sposobem naprawy tych smrodków byłyby in blanco podpisane dymisje zajmowanych kościelnych stanowisk, co uprościłoby konieczne reakcje przełożonych i byłoby po sprawie.

„Ryba psuje się od głowy” i niestety to powiedzenie w przypadku kościelnych realiów ma wiele słuszności, bo aby oczyścić tę „stajnię Augiasza”, najprostszym i skutecznym posunięciem byłoby to, aby także hierarchowie w dniu dostąpienia tego szczególnego wyróżnienia jakie niesie w sobie biskupia sakra, także składali deklaracje rezygnacji z zajmowanego stanowiska i to nie tylko po upływie kanonicznego wieku, ale także w przypadkach, kiedy zwyczajnie przerosłaby ich odpowiedzialność zajmowanego urzędu.

Chrystus uczył całym sobą, że wielkość mierzona jest gotowością do służby (Mt 20, 26-28) i trochę szkoda, że Franciszek zdaje się być osamotnionym w zrozumieniu tego przesłania.

Potrafię jednak wyobrazić sobie, że wśród jego pomocników na każdym szczeblu kościelnej posługi znajdzie się spore grono tych, którzy w podobny sposób pojmują swoją posługę.

Gdyby było inaczej, to ciemno widzę przyszłość tego, co w swoim założeniu powołał do życia Zbawiciel ponad dwa tysiące lat temu.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz