wtorek, 15 listopada 2022

 

Siewcy nienawiści.

Kiedy Neron, satrapa dzierżący władzę w Rzymie wprowadził w życie swój chory plan, aby spalić Wieczne Miasto, po nie w czasie zrozumiał, że było to na tyle głupie, iż mogłoby wzniecić bunt poddanych, pod namową swoich klakierów skierował odium gniewu na garstkę chrześcijan, jako sprawców nieszczęścia obywateli.

Historia zapisała to jako pretekst do festiwalu nienawiści, który doprowadził do pogromu tych, którzy w żaden sposób nie zasłużyli na śmierć w trakcie krwawych igrzysk zorganizowanych w rzymskim cyrku.

Wtedy wystarczył impuls rzucony wśród gawiedzi, aby rozgorzał ogień nienawiści.

To nie jedyny przykład, kiedy rozum został skutecznie pozbawiony prawa do trzeźwego osądu i został zastąpiony chyba najgorszym z ludzkich instynktów, bezmyślną nienawiścią.

Przez ponad dwa tysiące lat tego doświadczali także żydzi, wspólnota chyba najbardziej prześladowana z nienawiści, która swoje apogeum osiągnęła w okresie poprzedzającym II Wojnę Światową, zupełnie niedaleko od nas w nazistowskich Niemczech.

Zbrodnie w tym reżimie stały się czymś normalnym bez jakiegokolwiek powodu i historia już na zawsze zapamiętała je jako „szoah-holokaust” narodu żydowskiego.

Wystarczyło kilka lat prania rozumu w niemieckim narodzie, aby w świadomości tych ludzi zupełnie zatraciło się poczucie, że nienawiść może prowadzić do tak niewyobrażalnego zła.

Większość z tych, którzy ubabrali swoje sumienia krwią niewinnych ofiar systemu, późno, bo dopiero po niewczasie uznało, że stali się ofiarami tych, którzy w cieniu swoich gabinetów władzy stworzyli ten system pogardy.

Ich spóźnioną refleksję podzielił Trybunał w Norymberdze osądzając zbrodnie tych, którzy byli inspiratorami tego nieszczęścia.

Przyznam, że z przerażeniem obserwuję to, co dzieje się w naszej rzeczywistości tu i teraz.

Od lat nakręca się spirala nienawiści w naszym społeczeństwie, nieustannie podsycana przez osoby aspirujące do dzierżenia władzy nad naszym narodem.

Co prawda politycy tłumaczą, że jest no normalna walka o przyszłość dla maluczkich, co podkreślają w kolejnych swoich wystąpieniach, ale trudno w tym wszystkim doszukać się sporu na programy, a zamiast tego coraz częściej słyszymy rzucane slogany o tym, jak złym jest adwersarz w politycznej rozgrywce.

Może i można by puścić mimo uszu ten polityczny bełkot, gdyby nie to, że w przekazie i to wcale nie podprogowym, dominują akcenty obliczone na wzbudzanie nienawiści w potencjalnych adresatach ich przekazu.

To w prosty sposób może prowadzić do stworzenia lawiny, której skutków nie jest wstanie nikt przewidzieć.

Politycy w naszej rzeczywistości muszą jednak przyjmować odpowiedzialność za słowa, które w odbiorcach skutkują złem.

Takim ostatnim przykładem może być chociażby atak pijanego faceta, który nożem potraktował kierowcę biskupa.

To tylko najnowszy przykład działania nacechowanego nienawiścią, i to musi niepokoić.

Kościół może się nie podobać wielu zawiedzionym jego politycznym zaangażowaniem, ale to nie usprawiedliwia nienawiści wobec tych, którzy widzą w nim swoje miejsce.

Jeszcze kilka miesięcy i polaryzacja politycznych adwersarzy zblednie.

Pewnie powstaną kolejne obozy władzy i nowa opozycja do niej, i tylko w gawiedzi pozostanie coś na kształt moralnego kaca i refleksja, że ta nowa rzeczywistość wcale nie jest nowa.

I tylko, przynajmniej mam taką nadzieję, historia dokona oceny tych, którzy podgrzewali ten festiwal zła.

Pewnie nie będzie trybunału, który w aspekcie prawnym oceniłby ich winę czy jej brak, ale w pamięci tych, którzy zostali manipulowani ich bełkotem, winni zostać zapamiętali jako siewcy podziałów i jako tacy powinni być objęci infamią.

Tylko tyle i aż tyle.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz