poniedziałek, 24 stycznia 2022

Wiara świadoma

 

W moim parafialnym kościele tabernakulum, czyli miejsce przechowywania Najświętszego Sakramentu, mieściło się w nawie bocznej świątyni i choć znajdowała się przy nim zapalona czerwona lampka mająca przypominać o wadze tego miejsca, w większości ludzie przemieszczający się po kościele zdawali się w ogóle tego nie zauważać i przechodzili obok bez przyklęknięcia, nie zapominając o tym znaku wiary, kiedy przekraczali środek świątyni.

Pamiętam, jak mnie to irytowało, że przechodzący tak bezmyślnie zapominali o tym gdzie jest najważniejsze miejsce w świątyni.

Jeden z czytelników pewnie podzielił moje spostrzeżenia i w trakcie corocznej kolędy zadał pytanie swojemu proboszczowi, dlaczego w trakcie eucharystii celebrans i inni księża przechodzący przed tabernakulum oddają pokłon w kierunku ołtarza zupełnie zapominając o przyklęknięciu przed Najświętszym Sakramentem będącym tuż za nimi?

Ksiądz wyraźnie zażenowany tym pytaniem próbował wytłumaczyć, że gest pokłonu celebrans czyni z szacunku do znaku krzyża, który wieńczy ołtarz.

Takie tłumaczenie nie do końca wyczerpało niepokój pytającego i może dlatego drążył temat zauważając, że krucyfiks to rzeczywiście znak naszej wiary, ale ni jak się ma co do ważności z ciałem samego Boga, które przechowywane jest w tabernakulum.

To jednak okazało się stwierdzeniem retorycznym, bo kapłan nie odniósł się do jego rozważań i pospiesznie zakończył duszpasterskie odwiedziny.

Jeden z bohaterów „Zatroskanej koloratki”, proboszcz parafii, której tak naprawdę nie ma, dziennikarce przeprowadzającej z nim wywiad oznajmił, że jego parafianie nie mają obowiązku być co niedzielę na mszy świętej, a do kościoła przychodzą ze świadomej potrzeby serca i traktują to jak odpowiedź na głos gospodarza tego miejsca, który zaprasza ich na ucztę przygotowaną z myślą o nich wszystkich.

Takie postawienie sprawy już od samego początku stawia przed nimi obowiązek świadomej odpowiedzi na zaproszenie, co skutkuje po ich stronie potrzebą należytego potraktowania tego wyróżnienia.

Póki co katolicy są przymuszani do niedzielnej obecności w kościele, bo tak stanowi przykazanie kościelne: „W niedzielę i święta nakazane we mszy świętej nabożnie uczestniczyć”.

No i mamy to co mamy.

Większość z nas zalicza niedzielny obowiązek nie do końca zastanawiając się nad tym, że jest to coś niezwykle ważnego i traktują to jako zło konieczne, dodatek nie do końca harmonizujący z oczekiwaniami dnia wolnego, kiedy człowiek chciałby rozprostować kości na kanapie zamiast odstawać obowiązkową godzinę w podcieniu świątyni lub na przykościelnym placu, kiedy wewnątrz wielebny smęci fałszując kościelne androny.

Wiara oparta na tradycji, co wydaje się być dominantą w naszych praktykach to chyba nie najlepszy prognostyk w czasie, kiedy tracą na wartości wszelkie ideały z przeszłości, bo świat stawia na teraźniejszość i na to co zdaje się być atrakcyjne tu i teraz.

Tylko wiara pogłębiona świadomością daru, jaki daje wierzącym w Kościele Chrystus, staje się jedyną nadzieją na to, że zachowamy jej siłę otwierającą nadzieję przyszłości i przekażemy ją w swoistej sztafecie przyszłym pokoleniom.

Największą, współczesną troską rodziców jest to, aby zapewnić dobre wychowanie swoim pociechom. Jeżeli mogą, posyłają ich do renomowanych szkół, licząc na to, że przez to zapewnią im lepszy start w dorosłość, i chwała im za to.

Niemniej ważną troską rodziców wierzących winna być dbałość o przyszłość wiary swoich dzieci, ale tu już jest trudniej, bo tego za nich nie załatwią ani dobra uczelnia czy charyzmatyczny kapłan z parafii.

Brak świadomej wiary w nas samych, to jedna z najważniejszych przyczyn porażek w religijnym wyposażeniu naszych pociech, bo one nie zechcą powielać tradycyjnej, czyli nijakiej dla nich wiary przeszłych pokoleń.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz