niedziela, 11 lipca 2021

Krzywda dziecka zawsze jest zbrodnią

 


W oddalonej od nas o tysiące kilometrów Kanadzie płoną kościoły.

Taką informację mogliśmy niedawno przeczytać w medialnych relacjach będących pokłosiem czegoś co trzeba określić mianem zbrodni na niewinnych niczemu dzieciach, których zbiorowe mogiły zostały odkryte w pobliżu ośrodków wychowawczych prowadzonych przez kościelne instytucje w tym kraju.

Trudno się dziwić, że ogrom ujawnionych zbrodni poskutkował gniewem, który przeraża skalą i jest zapowiedzią trudnych do przewidzenia skutków.

Pewnie, że możemy powiedzieć, iż zdarzyło się to daleko od nas i po pewnym czasie ten gniew osłabnie, bo przecież stało się to już jakiś czas temu, a tamtejszy Kościół wyraził ubolewanie i wielokrotnie przeprosił tych, którzy w okrutny sposób stali się ofiarami systemu swoistej „ewangelizacji” rdzennej ludności tamtejszych terenów.

Jeden ze znanych ze swoich kontrowersyjnych zachowań duchowny w jednym z ostatnio udzielonych wywiadów zapytany o sprawy polskiego bożego poletka, w aspekcie powtarzających się skandali obyczajowych, stwierdził:

-” Nasz Kościół ma na sumieniu niejedną ciemną stronę i dopóty nie nastąpi w nim szczery rachunek sumienia, to będziemy narażeni na kolejne ujawniane skandale.”

Krzywda dziecka jest największą niegodziwością, jakiej może dopuścić się dorosły człowiek, i z tym każdy się zgodzi, dlatego morderczy skandal z dalekiej Kanady poruszył opinię całego świata i nic nie usprawiedliwi tych, którzy mają krew tych maluchów na rękach, to dotyczy także ludzi Kościoła.

Nasz Episkopat wyraził ostatnio stanowczy sprzeciw w stosunku do postanowień europejskiej instytucji, która aborcję uznała za legalny sposób kształtowania polityki prokreacyjnej, i trudno się nie zgodzić z tym stanowiskiem.

To postanowienie w jaskrawy sposób sankcjonuje odebranie prawa do życia poczętemu człowiekowi i jawi się najgorszą z krzywd, jaka może dotknąć człowieka, choć póki co będącego jeszcze bardzo małym.

Całkowicie zgadzając się ze stanowiskiem naszych hierarchów nie sposób jednak nie zauważyć, że bardzo wybiórczo podchodzą do ochrony tych najsłabszych, kiedy milcząco godzą się na krzywdy, jakie dotykają tysiące małych dzieci w naszym kraju i to za przyczyną ludzi w sutannach.

Nie będę broń boże kolejny raz poruszał sprawy krzywdzonych dzieci przez księży pedofilów, bo z tym problemem z mniejszym lub większym powodzeniem mierzą się nie tylko kościelne organy ścigania, ale i prokuratura cywilna, która coraz częściej nie pozostawia tych dewiacji bez sprawiedliwej kary.

Kościół ma inny wrzód, który trąci smrodem, a jest nim krzywda dzieci z nieformalnych związków duchownych.

Choć skrzętnie unika się badań statystycznych, to problem dotyczy dobrych kilkunastu tysięcy nieślubnych dzieci, których ojcowie nadal sprawują kościelną posługę, przy cichej akceptacji przełożonych.

Jeżeli do tego dołożyć zbrodnie aborcyjnego działania inspirowane strachem przed obyczajowym skandalem, kiedy niezamierzonym owocem miłosnego zapomnienia kapłana stało się poczęcie, to mamy kolejny przyczynek do tego, aby wzbudzić w sobie gniew i pytanie, czy Kościół weźmie na swoje sumienie te kilkaset (rocznie) ludzkich istnień, którym odmówiono prawa do życia?

Przed laty byłem mimowolnym świadkiem konkluzji, którą głośno wypowiedział jeden z biskupów, kiedy poinformowano go o kolejnym dziecku podwładnego mu kapłana:

„-No to jego ojciec będzie musiał sprzedać kolejnego byka, aby pokryć roszczenia dziewczyny, która uczyniła go dziadkiem.”

Odpowiedzią uczestników spotkania był rechot z udanego dowcipu purpurata, a mnie ta sytuacja zwyczajnie napełniła niesmakiem.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz