wtorek, 1 grudnia 2020

Przyzwyczajenie jest drugą naturą

 

Pr

Przyzwyczajenie staje się drugą naturą.

Powiedzenie ukute już dawno nie zawsze się sprawdza, zwłaszcza w czasie pandemii, bo jeżeli w okresie ustawowych obostrzeń rząd wyłączył działanie sklepów wielkopowierzchniowych i na cztery spusty zostały zamknięte centra handlowe, to owszem handel przeniósł się do internetu, gdzie rodacy realizowali swoje potrzeby w zakresie zakupów, ale?

No właśnie, już w minioną sobotę, kiedy powróciła możliwość odwiedzin w handlowych molochach, chętnych do tej formy bezpośredniego kontaktu ze sprzedawcami, ustawiły się tłumy.

Czyli chwilowy zakaz nie wpłynął na przyzwyczajenie wypracowane w naszej podświadomości przez lata.

Ale znowu nie do końca tak jest, bo wzrost obrotów w sieci stał się faktem i wielu dotychczasowych, tradycyjnych zakupoholików już na dobre przeniosło swoją „miłość” do rzeczywistości wirtualnej, jako nowo odkrytej, wygodniejszej formy zaspokojenia swoich zakupowych potrzeb.

Jeden z proboszczów okresu pandemii pochwalił się ostatnio pomysłem wykorzystania internetowej sieci do nowej formy duszpasterstwa.

W trakcie telewizyjnego wywiadu z dumą chwalił się aplikacją parafialnej strony, na której owieczki mogą zaspokajać potrzebę duchowej karmy, uczestnicząc wirtualnie w transmisji codziennych nabożeństw i nawet, jeżeli ktoś poczułby potrzebę materialnej wdzięczności wobec duszpasterskiego zaangażowania, mógłby skorzystać z aplikacji z podanym numerem konta, na które parafia zbiera ofiary.

Pewnie niebawem i inni kościelni włodarze powielą pomysł kolegi w sutannie i sieć zapełni się nowymi wirtualnymi stronami, i tylko trzeba się obawiać, czy w tym gąszczu odnajdą tę właściwą stronę parafianie.

Póki co państwo w miarę zadbało o zapewnienie laptopów na potrzeby maluchów zmuszonych do zdalnej nauki, a i tak ten system edukacji na odległość nie za bardzo się sprawdza, dlatego jego przeciwnicy coraz głośniej sygnalizują, że na dłuższą metę taka forma edukacji poskutkuje znaczącym obniżeniem poziomu edukacji, którego latami nie da się nadrobić.

Obawiam się że w przypadku seniorów ( a oni stanowią większość aktywnych parafian) szkody wirtualnego duszpasterstwa okażą się jeszcze większe.

Tworzenie swoistych protez rzeczywistości, a takimi są z pewnością pomysły duszpasterstwa wirtualnego, nie sprawdzą się.

Nie da się w sieci pielęgnować religijności, bo ona wymaga kontaktu w realu.

Nie da się w sieci sprawować chociażby niektórych sakramentów, które stanowią wagę wiary.

Obawiam się jednak, że pomysłowość niektórych duszpasterzy może wybiegać o wiele dalej i tylko patrzeć, kiedy pojawią się pomysły spowiedzi wirtualnej, a czemu nie.

Podany do wiadomości parafian telefon dyżurnego spowiednika mógłby służyć do sprawowania sakramentu pokuty na odległość.

Później dodatkowo konto na ofiarę, która byłaby formą zadośćuczynienia, czy pokuty, i po sprawie.

A eucharystię można by wysyłać poczteksem za potwierdzeniem odbioru, i wszyscy byliby szczęśliwi.

To oczywiście sarkazm z mojej strony i głęboko wierzę w to, że nikomu nigdy takie pomysły w realu nie przyjdą do głowy, ale do końca nie jestem przekonany, czy mam rację?

Może potrzeba było takiego zrządzenia losu, abyśmy osobiście dokonali w sobie oceny: ile w nas jest prawdziwej wiary, a ile odłamków dawnej tradycji?

To też znakomity sprawdzian dla całego Kościoła i dla tego hierarchicznego także, bo weryfikuje czy duszpasterskie oddziaływanie wyryło w duszach wiernych trwały ślad, czy tylko były pudrowaniem problemów.

Tak czy owak, przyzwyczajenie jest jednak drugą naturą i to musi budzić obawę Kościoła w kwestii religijności po okresie pandemii.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz