wtorek, 20 października 2020

Wykiwany lockdown


Paskudny wirus, który pojawił się na początku tego roku i postraszył wszystkich od początku wiosennego przesilenia, aby później dać nam nadzieję, że już odszedł w trakcie ciepłych letnich dni, teraz powrócił ze wzmożoną siłą.

Chociaż władze nadal żyją nadzieją, że nie będzie koniecznym ustanawiania kolejnego lockdownu, czyli przymusowej izolacji społeczeństwa, to wszystkie znaki wskazują, że jego ponowne wprowadzenie jest tylko kwestią czasu.

I znowu po kieszeni dostaną wszelkie branże, które dotąd żyły z aktywności życia publicznego.

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że już zaczynają liczyć przyszłe straty wszelkiej maści biznesmeni związani z branżą około cmentarną: producenci chryzantem, wytwórcy zniczy, czy innych ozdób masowo kupowanych w przycmentarnych sklepikach, dla których 1 listopada wyznaczał okres corocznych żniw.

Co prawda władze nadal zaprzeczają plotkom, że w tym czasie miejsca wiecznego spoczynku zostaną zamknięte dla odwiedzających, to jednak już od jakiegoś czasu prowadzą kampanię na rzecz powściągliwości w pielęgnowaniu zwyczaju wizyt przy grobach bliskich w tym dniu. Zamiast gremialnych pielgrzymek w tym czasie, zalecają rozproszone odwiedziny i to niekoniecznie realizowane w dniu Wszystkich Świętych.

Takie, póki co, zalecenie znowu dotyka wielu.

Z pewnością głos niezadowolenia, choć może po cichu, wyrażą wszyscy ci, którzy przy okazji listopadowego spędu przy grobach, dotąd realizowali swoisty konkurs na najlepiej przystrojoną mogiłę, bo traci on sens, kiedy sąsiadka, lub inny znajomy nie poczerwienieje z zazdrości, bo zwyczajnie zabraknie go przy konkurencyjnym grobie.

Zalecane rozproszenie odwiedzin dotknie także i tych, dla których 1 listopada był ważnym z innych powodów, czyli kapłanów sprawujących każdego roku w cmentarnym plenerze polową liturgię.

Co prawda odbędą się msze wśród grobów, ale to już nie będzie to samo, kiedy ilość obecnych będzie szczątkowa i nawet perspektywa, że w tym roku przy wielu cmentarnych bramach pewnie zabraknie konkurencji wolontariuszy zbierających do puszek datków na odnawianie zapuszczonych grobów, to jednak mszalna taca zbierana przez kościelnych aktywistów będzie także mizerna.

Jeżeli do tego dołożyć kolejne tygodnie, kiedy w niedzielnych nabożeństwach zajęte pozostają tylko kościelne ławki (i to z zachowaniem bezpiecznego odstępu), to musi budzić frustracje przewodników parafialnych trzódek.

Jakby tego było mało, to oceniając nieciekawą perspektywę rozwoju pandemicznej zarazy, szefowie diecezjalnych struktur już zarządzili odwołanie corocznych odwiedzin duszpasterskich kapłanów w domach wiernych, a to nie jest żadną tajemnicą, że w księżowskich budżetach był całkiem pokaźny zastrzyk finansowy, tak swoista trzynastka.

Polak jednak nie z takimi problemami potrafi sobie poradzić.

Przy cmentarnych bramach wystarczy poustawiać skarbony, aby wierni przez kolejne dni mogli zadośćuczynić finansowej wrażliwości, a problem kolędowej daniny załatwią koperty, które można składać w trakcie niedzielnych nabożeństw, bądź zwyczajnie przesłać na adres parafii za pośrednictwem polskiej poczty.

I nie trzeba obawiać się tego, że będą to „śmiertelne przesyłki”, bo przecież każdy wie, że apel Marszałka Senatu przed majowymi wyborami, był li tylko propagandowym chwytem mającym na celu przesunięcie terminu wyborów.

Czyli poprzez tak proste środki można wykiwać covidowy lockdown, ale mam obawę o to, jak to zostanie odebrane przez szeregowych wiernych?

A może mój niepokój wcale nie musi być zasadny, bo przecież od zawsze wszyscy wiedzą, że coroczne duszpasterskie odwiedziny winny kończyć się złożeniem daniny i to jest frustrującym doświadczeniem dla obu stron.

Może więc koperta bez odwiedzin załatwi tę niezręczność.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz