wtorek, 15 września 2020

Czy powolanie do pełni miłości jest nie dla wszystkich?


Jeden z najważniejszych hierarchów polskiego Kościoła wygłosił niedawno homilię przy okazji pielgrzymki rodzin do sanktuarium maryjnego.

I nie było by w tym nic dziwnego, że zebranym przypomniał, iż:” pełnię życia osiąga się podczas życia rodzinnego i małżeńskiego..”, gdyby zaraz potem nie dodał ostrzeżenia przed ideologią singli, która każe człowiekowi żyć jak samotna wyspa.

Na poparcie swojego stwierdzenia zaznaczył, że: „Mężczyzna i kobieta mają żyć dla siebie, a ich miłość ma być pełna...”

Aby podnieść jeszcze wagę swojego osądu, na koniec podparł się stwierdzeniem św. Pawła, który nauczał, że:” nikt nie żyje dla siebie i nie umiera dla siebie.”

No i dobrze, że arcybiskup wlał w serca zebranych sporą porcję miodu, gdyby nie to że jednocześnie dziegciem obryzgał wszystkich tych, którzy inaczej zaprojektowali swoje życie.

Hierarcha zapomniał, a może celowo pominął ważniejsze nauczanie, które pozostawił nam sam Chrystus, na kartach Ewangelii wyjaśniając, że:” Są wśród nas także ludzie niezdolni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się narodzili, a są i niezdolni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili, a na koniec są i tacy, którzy dla królestwa niebieskiego sami wybrali bezżeństwo (Mt 19, 12)

Zbawiciel nie dokonał tej analizy ludzkich orientacji, by tylko gloryfikować tych, którzy z naturalnej kolei rzeczy zakładają klasyczną rodzinę, potępiając jednocześnie tych spośród nas, którzy z obiektywnych, niezależnych od nich przyczyn są inni, bo to nie odbiera im prawa do bycia w kręgu ukochanych przez Boga dzieci.

Pozostając przy nauczaniu przekazanym nam na kartach Ewangelii według św. Mateusza, Chrystus zauważa szczególne powołanie tych, którzy dla królestwa niebieskiego sami wybrali bezżeństwo, jasno tym definiując osoby szczególnego powołania, którym jest życie monastyczne. Ludzie decydujący się na wyłączną służbę Bogu poza światem wybierają klasztorne mury, by w ich podcieniach realizować pełnię zjednoczenia z Bogiem poprzez kontemplację i modlitwę.

Powołanie zakonne, niezależnie od reguły klasztornej, zawsze wiąże się z całkowitym wyzwoleniem od spraw tego świata na rzecz pełnej jedności z Bogiem, niejako twarzą w twarz, i mam w tym wypadku wielki szacunek do tych wszystkich, którzy pozytywnie odpowiadają na to szczególne Boże wezwanie.

Jeszcze inną grupą, o której mówi Chrystus, to osoby które z przyczyny innych stali się niezdolni do małżeństwa.

Wśród tych skrzywdzonych można by powołać się na przykłady osób okaleczonych w wyniku okrucieństwa im zadanego, i na przestrzeni wieków zebrała by się z tego spora rzesza, ale to nie tylko ci, którzy doznali fizycznej krzywdy.

W tej grupie mieszczą się także ci, których okaleczono moralnie ustanawiając ludzkimi nakazami ich niezdolność do założenia rodziny.

Odwołując się kolejny raz do kart Ewangelii, nie sposób pominąć też nauczania św. Pawła, który w liście do Tymoteusza wyjaśnia, że „Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania.....dobrze rządzący swoim domem...Jeżeli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakże będzie się troszczył o Kościół Boży?”

Czym więc kierowali się następcy w. Piotra wprowadzając w XII wieku nakaz bezżeństwa duchownych?

Od tamtego czasu celibat obowiązuje wszystkich tych, którzy odpowiadając na głos Bożego powołania zdecydowali się na służbę przy jego ołtarzu.

Szkoda tylko, odwołując się do nauczania arcybiskupa, że wiąże się to z jednoczesną rezygnacją z możliwości pełni życia, którą osiąga się tylko podczas życia rodzinnego i małżeńskiego.

I w tym wypada nam się tylko zgodzić z przytoczonymi na początku słowami kościelnego hierarchy.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz