wtorek, 13 lutego 2018

Czas buntu dorastania



    Młody chłopak, jeszcze dziecko, bo miał niespełna piętnaście lat, poinformował swoich rodziców, że zdecydował o tym, iż nie będzie już więcej uczestniczył w religijnej edukacji i wypisał się ze szkolnej katechezy.
    Z pewnością był to szok dla najbliższych, bo rodzina żyła w małomiasteczkowej społeczności i decyzja małolata stała się lokalną sensacją.
    Nastolatek był w wieku, który psycholodzy określają:” czasem buntu dorastania” i pewnie nie on jeden doświadczał tego stanu.
    Michał (tak go nazwijmy) z pewnością poinformował o swoim zamiarze kolegów i może nawet próbował ich namówić, by poszli w jego ślady?
    Mogłyby o tym świadczyć rozmowy niektórych jego młodych przyjaciół, którzy dyskutowali pomiędzy sobą o propozycji kolegi
    Większość nie podzielała jego buntu i wtedy mówili otwarcie:
„Stary, daj sobie spokój, usiądź na chwilę ze swoją frustracją i nie rób pochopnie tego, czego później będziesz żałował”.
    Ale pewnie byli i tacy, którzy podobnie jak on nosili w sobie podobne zadry i też by zrobili podobny krok, ale brakowało im zwyczajnie odwagi.
    Pewnie wielu z nas mogłoby teraz stwierdzić, że takich Michałów jest wielu.
Może wśród naszych bliskich, a może i my sami przeżywaliśmy podobny czas buntu dorastania i nie tylko w kwestiach religijnych, próbowaliśmy zamanifestować swoje niezadowolenie wobec tego, w czym przyszło nam dorastać.
    Na szczęście ten czas mijał i później z perspektywy lat dochodziliśmy do wniosku, że tamta rzeczywistość wcale nie zasługiwała na tak totalną naszą krytykę.
   Nie tylko jednak upływający czas leczy bunt dorastającego nastolatka.
W tym procesie dochodzenia do „dorosłego spokoju” bardzo ważną jest rola mądrych dorosłych: rodziców, wychowawców, a w przypadku buntu religijnego-księży.
   Paradoksalnie potwierdzają to ci, którzy nigdy nie potrafili się wyzwolić z czasu buntu dorastania, pomimo że już dawno skończyli naście lat. Oni mówią wprost:
-”Zabrakło nam mądrej miłości dorosłych, którzy nie pomogli nam, gdy najbardziej tego potrzebowaliśmy.”
    Michałowi niedane było doświadczyć lekarstwa (czasu i mądrej miłości dorosłych) na okres buntu dorastania. Jego młode życie przerwał pijany kierowca, który go zabił.
    Pewnie wielu po śmierci nastolatka stwierdziło, że był to okrutny przypadek losu i z tym trzeba się zgodzić.
    Ale pewnie odmiennego zdania był kapłan, który prowadził smutną ceremonię pożegnania Michała.
Choć w w trakcie kazania pogrzebowego nie padło stwierdzenie, że to była kara, którą Bóg dotknął tego młodego człowieka, to jednak w kontekście wystąpienia kapłana mówiącego o gorszącej decyzji, jaką krótko przed śmiercią Michał podjął w kwestii religii, aż naddo wyrażała intencję celebransa.
    W parafialnej świątyni, obok pogrążonej w żałobie rodziny, byli obecni jego rówieśnicy ze szkolnej ławy. Może wielu z nich, podobnie jak Michał, właśnie teraz przeżywało swój w czas buntu dorastania?
    Dla nich los okazał się bardziej łaskawy, bo przed nimi nadal pozostał dar czasu, którym będą leczyli okres swojej „choroby młodości”
    Obawiam się jednak, że wspomnienie pogrzebowej przemowy proboszcza, już na zawsze pozbawi ich niemniej ważnego „lekarstwa” ich młodzieńczego buntu: mądrości kapłana, który potrafiłby przeprowadzać ich przez najtrudniejsze sprawy.
    Z pewnością egzaminu z mądrej miłości nie zdał miejscowy duszpasterz i na niewiele zdadzą się przeprosiny, które rodzinie Michała przesłał biskup diecezji, w której tenże kapłan pracuje.
    Tak sobie myślę, że najbardziej smutnym, w trakcie pogrzebu tego młodego „buntownika”, był sam Bóg.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz