Jesteśmy
obecnie w oku cyklonu, jakim stała się nowelizacja ustawy IPN,
która przewiduje restrykcje wobec tych, którzy szerzyliby nieprawdę
o Holokauście, i kto ponosi odpowiedzialność za wojenną tragedię
narodu żydowskiego.
Aby
stanąć w obronie dobrego imienia Polski, do pana Premiera
pofatygowali się ci, którym ocaleni z wojennego pogromu członkowie
Narodu Wybranego zawdzięczają najwięcej: Sprawiedliwi wśród
Narodów Świata, by na ręce szefa naszego rządu złożyć petycję,
w której nawołują o wzajemną życzliwość obu naszych
narodów(Polski i Izraela)
Wspaniała
inicjatywa pięknych ludzi, z których każdy mógłby służyć za
wzór wielkiego serca, gotowego ponieść najwyższą karę (śmierć
za pomoc Żydom w okupowanej Polsce) w imię miłości do drugiego
człowieka.
Pewnie
podobnie myśleli uczniowie jednej ze szkół na południu naszego
kraju, gdy ktoś rzucił pomysł, aby wybrali godnego patrona swojej
placówki. Spośród kilku kandydatów, przytłaczającą większością
opowiedzieli się z Ireną Sendlerową, legendą wśród nagrodzonych
drzewkiem wdzięczności w ogrodzie Yad Vashem.
No
i wtedy zdarzyło się coś, czego chyba się nikt nie spodziewał.
Miejscowy
duszpasterz wystosował do władz oświatowych list, który zamieścił
także w mediach społecznościowych.
Ksiądz
Marian Piwko zaapelował w nim do mieszkańców wsi, by ci wybrali
ponownie, ale tym razem „godnego patrona, który dla młodego
pokolenia byłby moralnym i patriotycznym przykładem”.
Według
zakonnika Irena Sendlerowa, "Sprawiedliwa wśród Narodów
Świata”, która podczas wojny uratowała nawet 2,5 tysiąca
żydowskich dzieci, nie będzie odpowiednią patronką?".
Ponieważ
„przedwojenna feministka, obchodziła przed wojną rocznice
rewolucji październikowej, po II wojnie światowej należała do
PZPR, (...) dwukrotnie zamężna, rozwód (...) jako Żydówka była
areligijna (...). Dziś zapewne podlegałaby dekomunizacji !
Irena
Sendlerowa jak mało kto zasługuje na to, by być przykładem dla
młodych ludzi, którym co prawda los oszczędził doświadczenia
piekła wojny, ale nie zwolnił ich z konieczności dokonywania
wyborów pomiędzy dobrem i złem.
Przedwojenna
feminista, kobieta szukająca nadziei w ideach głoszonych przez
komunistycznych ideologów, zaniedbana w religijnych praktykach
Żydówka, wyliczył skwapliwie zakonny „prokurator”.
W
tym wszystkim zapomniał jednak zauważyć, jak jednocześnie była
bardo bliska Chrystusowi, choć zewnętrznie tak pozornie daleka od
Niego.
Sendlerowa
zachowała godność bycia człowiekiem w czasie, gdy miało to niską
cenę, ale i zarazem zagrożoną najwyższą karą.
Ona
z pewnością nie była idolem dla tych, których potem określono
mianem „szmalcowników”, ludzi dla których życie innego
człowieka ( najczęściej Żyda) było tylko towarem, na którym
można zarobić.
Jej
postawa z pewnością nie pasowala także tym , którzy odwracając
się od „problemu” mówili:
” To
nie moja sprawa, niech każdy dba tylko o swoje dobro, bo w imię
czego mam się narażać?”,i zakopywali w sobie godność bycia
człowiekiem, milcząco godząc się na kompromis ze złem.
Teraz,
gdy tamten czas pogardy do drugiego człowieka zdaje się być już
tylko historią, przykrym jest, że nadal wśród nas jest wielu
„szmalcowników” i tych, którzy odwracają się od drugiego
człowieka, od jego problemów mówiąc-”to nie moja sprawa”.
Gdyby
dwa tysiące lat temu, w głowach żydowskich (świątynnych)
dostojników zrodził się pomysł
ustalania kryteriów, kto móglby aspirować do miana Patrona, np.
szkoły (były takowe przy synagogach), to Jezus z Nazaretu by takiej
weryfikacji także nie przeszedł.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz