poniedziałek, 16 stycznia 2017

"Miałeś chamie złoty róg..."


-„Szanowny panie, odnoszę wrażenie, że bagatelizuje pan fakt znaczenia " pobożności", lub jej braku u kapłana. Może rozmijają się w tej kwestii teolodzy ( i księża )od parafian. Dla nas, zwykłych ludzi jest oczywiste, że kapłaństwo, jako, że jest sakramentem, ustawia poprzeczkę oczekiwań wyżej. Usprawiedliwianie księżowskich wybryków jest traktowaniem ich jak urzędników pana B., którzy po pracy mogą robić, co chcą.
    To fragment korespondencji czytelniczki, która odniosła się do artykułu, w którym wyjaśniałem wątpliwości dotyczące ważności sakramentów sprawowanych przez kapłana w stanie braku łaski uświęcającej.
Od razu pragnę wyjaśnić, że nie chciałem bagatelizować znaczenia pobożności lub jej braku u kapłana sprawującego sakramentalną posługę.
I tu dochodzimy do drugiego, istotnego warunku, jaki winien dochować zarówno szafarz (kapłan), jak i wierny przyjmujący sakrament: godziwe przyjęcie Bożego daru!
    Teologia w tym przypadku mówi o konieczności łaski uświęcającej(wolność od grzechu ciężkiego), by godnie przyjąć sakrament!
Aby do końca rozwiać wątpliwości: sakrament ważny ( np. w przypadku eucharystii) sprawia, że dokonuje się rzeczywistość konsekracji (przemiana chleba w ciało Chrystusa) niezależnie od stanu łaski szafarza(kapłana), ale to nie równa się temu, że on ten sakrament godnie sprawuje.
Wierny przystępujący do sakramentu eucharystii, otrzymuje rzeczywiście ciało Chrystusa i czyni to w sposób godny tylko w stanie wolnym od grzechu ciężkiego!
     Osobną sprawą są owoce wynikające z życia sakramentalnego i tu teologia mówi o wielkim znaczeniu pobożności zarówno szafarza(kapłana) jak i wiernego, który decyduje się na przyjęcie sakramentu.
Ludzie stojący z dala od Kościoła często odwołują się do negatywnych przykładów w ocenie ludzi wierzących.
    Co z tego, że ktoś składa pobożnie ręce i okupuje pierwsze miejsca w niedzielnych nabożeństwach, gdy w tygodniu folguje swoim ciemnym stronom: jest zazdrosny, nieuczciwy, pazerny na dobra tego świata, dla zdobycia których byłby gotowy na każde świństwo, żyje w nieformalnym związku i gdzie wtedy jest jego Bóg?
    Jeżeli ten zarzut stawiany jest pojedynczemu katolikowi, to sprawa wydaje się mało istotna, ale gdy adresowany jest do tych, którzy z racji swojego powołania, winni być przewodnikami w duchowym wzroście, to powinno stać się donośnym głosem dzwonu!
    Proboszcz mojej parafii, zapytany o liczbę owieczek w swoim stadzie, podał liczbę zapisanych wiernych, ale zaraz dodał, że tylko 1/3 pojawia się w kościele na niedzielnej eucharystii.
I konkluzja: laicyzacja, takie czasy, i rozłożone bezradnie ręce.
Moja mailowa korespondentka swój list zakończyła wspomnieniem swojej przeszłej już pracy:
….”Byłam przez wiele lat nauczycielką, znam wielu nauczycieli i proszę mi wierzyć, nie są mi znane przypadki afer obyczajowych i innych w tym gronie( może dlatego, że to w większości kobiety?) księża w naszym mieście i okolicy dostarczają stale powodów do oburzenia. To jest naprawdę trudne do zaakceptowania. Matematyk, który nie potrafi liczyć, straci pracę tak, jak polonista robiący błędy ortograficzne. Ktoś, kto rości sobie prawo do mówienia nam, jak mamy żyć, powinien dawać przykład. Wrażenie hipokryzji niektórych księży potęguje fakt, że odnoszą się do ludzi z wyższością, często niczym nieuzasadnioną , bo ani nie są lepiej wykształceni, ani bardziej moralni.”
    Może to wcale nie laicyzacja, może to wcale nie takie czasy, a zwyczajny brak owoców sakramentalnego życia, czcigodni kapłani?
    Ryba to symbol Kościoła od jego zarania i teraz aż boję się wysnuć kolejny wniosek, że psuje się od głowy i może w tym niemiłym zapachu rozkładu winno się szukać odpowiedzi, dlaczego tak wielu wierzących staje coraz dalej od niego?
I może tak na koniec jeszcze jeden cytat, który znają chyba wszyscy.
Gorzkie słowa z „Wesela”: „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór: czapki wicher niesie, róg huka po lesie,ostał ci się ino sznur, ostał ci się ino sznur.”
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz