poniedziałek, 10 października 2016

Aborcyjna prohibicja


     W 1917 roku Senat Stanów Zjednoczonych zaproponował wniesienie 18 poprawki do Konstytucji, która zakazywała produkcji, sprzedaży i spożywania napojów alkoholowych na terenie całego kraju.
!7.01.1920 roku oficjalnie ten zakaz, który historia określiła mianem „Prohibicji”, zaczął obowiązywać i trwał aż do 1933 roku. Pomysłodawcy 18 poprawki nazwali ją mianem: „Szlachetnego eksperymentu”, który miał przywrócić trzeźwość w całym narodzie!
No i wszystko poszło wbrew oczekiwaniom: Ludzie nadal pili mocne trunki, tyle że musieli za nie płacić[mafijnym dystrybutorom] więcej, no i robili to z dreszczykiem perspektywy kary więzienia w przypadku zaliczenia wpadki.
Z pewnością było trudniej, ale zawsze znalazło się miejsce, gdzie barman nalał coś mocniejszego, dla poprawy nastroju spragnionemu[ w Nowym Jorku w latach dwudziestych takich nielegalnych przybytków było od 30 do 100- tysięcy!]
*
    W polskim Sejmie grupa inicjatywna złożyła wniosek o całkowity zakaz aborcji.
Za uchwaleniem takiej restrykcyjnej ustawy opowiedziało się prawie pół miliona naszych rodaków, co znalazło potwierdzenie w ilości zebranych pisemnych deklaracji popierających takie obostrzenie.
Z pewnością zwolenników obrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci jest w naszym kraju zdecydowanie więcej, co w swoich oficjalnych wystąpieniach wielokrotnie stawiali przedstaw3iciele Episkopatu i innych społecznych inicjatyw za życiem nienarodzonych.
    Wielokrotnie także jednoznacznie wypowiadałem się w podobnym tonie, bo uważam, że każdy człowiek ma prawo do samostanowienia o sobie, a aborcja pozbawia ich tego, choć są istotami ludzkimi od chwili poczęcia!
To jest jednak tylko moje zdanie i na nic się zdaje, gdy spotykam się z ludźmi mającymi prawo do swoich poglądów.
    W przeddzień tzw. „Czarnego marszu”, na który zwoływały się osoby deklarujące zdanie odmienne od tych, którzy w Sejmie złożyli wniosek o całkow2ity zakaz aborcji w naszym kraju, odwiedziłem znajomych na kawie i w trakcie rozmowy dowiedziałem się, że pani domu planuje swój udział w zaplanowanym na poniedziałkowe popołudnie Czarnym marszu.
Nieco zdziwiony zapytałem dlaczego?
-” Bo każda kobieta powinna mieć prawo o decydowaniu, czy urodzić , czy nie”- otrzymałem krótką odpowiedź.
Próbując dalej drążyć temat, zapytałem o to, czy ktokolwiek ma prawo do zabicia człowieka, choćby ten był jeszcze nienarodzoną kruszynką?
I znowu otrzymałem zdecydowaną odpowiedź:
-”Płód przed narodzeniem nie jest jeszcze człowiekiem, a staje się nim dopiero od chwili narodzin!”
Zamurowało mnie, z jaką łatwością zdefiniowała to od kiedy stajemy się istotą ludzką, ale po chwili kompletnie mnie dobiła:
-”Nienarodzony płód nie ma PESEL-u, ani nie przysługuje mu 500+, więc nawet państwo nie uważa go za człowieka!”
Siedząca obok znajoma w średnim wielu dodała swoje, wspominając sytuację, gdy ksiądz odmówił matce katolickiego pochówku dziecka poronionego w piątym miesiącu ciąży tłumacząc, że bez aktu zgonu, nie może tego uczynić!
*
    Póki co w naszym Sejmie nie przeszedł ten „szlachetny eksperyment” i może dobrze, bo aborcyjna prohibicja pewnie nie spełniłaby oczekiwań, a medyczne podziemie, niczym organizacje mafijne, zacierałoby ręce, licząc na krociowe zyski podobne do tych, które tworzyły „brudne” fortuny ludzi pokroju Ala Capone?
   Tak sądzę, że zamiast restrykcyjnego prawa, bardziej potrzeba codziennej edukacji i tworzenia szacunku dla życia, które zaczyna się o wiele wcześniej, aniżeli w dniu, gdy mała kruszyna zobaczy pierwszy promyk słońca w chwili swoich narodzin. To zadanie dla wszystkich środowisk: od rodzinnego domu poczynając, a na ludziach władzy państwowej i kościelnej kończąc!
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz