środa, 17 lutego 2016

Rekolekcje pod nadzorem!

     Na czterdzieści dni przed radosnym Alleluja, gdy w świątyniach wierni wielkanocnymi śpiewami obwieszczają światu, że Chrystus Zmartwychwstał, Kościół rozpoczął czas refleksji i pokuty, który określa się mianem Wielkiego Postu!
    Taką formę przygotowania poprzez post i uczynki pokutne, do przeżywania podniosłych chwil, stosują wierni różnych religii, aby dokonać swoistego resetu nieśmiertelnej duszy.
Post zwany Ramadanem kultywują wyznawcy Islamu, oczyszczające obmycie w wodach Gangesu stosują wyznawcy Hinduizmu, a wszystko to także jest poprzedzone okresem postu i uczynków pokutnych aplikowanych sobie w trakcie nieraz wielokilometrowych przemarszów w stronę świętej rzeki
*
    W środę popielcową katolicy rozpoczęli swój czas oczyszczenia i przez czterdzieści dni poprzedzających najważniejszy moment roku liturgicznego, winni się przygotować na świętowanie triumfu Zmartwychwstania!
Kościół na ten czas przewidział całą gamę nabożeństw przybliżających wiernym tragizm cierpienia Chrystusa, które jednocześnie stają się ekspiacyjnym aktem wiary współczesnych Jego wyznawców.
W piątkowe popołudnia odbywają się rozważania Drogi krzyżowej, a niedziele rozbrzmiewają śpiewami Gorzkich żali.
I można tylko ubolewać, że te szczególne nabożeństwa coraz mniej przemawiają do sumień i nie budzą potrzeby uczestnictwa ze strony wierzących, co widać gołym okiem po nie zawsze zapełnionych kościelnych ławach.
    Ostatnimi bastionami należytej frekwencji wielkopostnych ćwiczeń zdają się być rekolekcje i spowiedź święta na ich zakończenie, ale i przy tym byłbym ostrożny w odtrąbieniu duszpasterskiego sukcesu.
Owszem, w dniach rekolekcyjnych nauk kościoły zapełniają się w znaczącym stopniu, ale...?
     Pozwolę sobie na fragment :”Zatroskanej koloratki”, który daje odpowiedź na moje:”ale”:
...”Szczytem kolejnego absurdu stał się, wywalczony konkordatowym porozumieniem, zapis o trzech dniach rekolekcji wielkopostnych, kiedy tabuny młodzieży i rozbrykanych dzieciaków zostały zobowiązane do odwiedzania kościołów i p[obierania nauk rekolekcyjnych.
    Aby dziatwa nie czuła się przemęczona, w tych dniach pomieszczenia szkolne miały wolne, bo lekcje nie mogły przecież rozpraszać „świętej zadumy i refleksji”. Biedni nauczyciele, niczym policjanci, winni zaś dbać o to, aby złe myśli nie prowokowały małolatów do zwyczajnych wagarów lub samowolnego skracania sobie pobytu w świętym miejscu. Temu wszystkiemu służyły szczegółowe instrukcje dyrekcji szkoły o obowiązku odnotowywania frekwencji, łącznie z ponownym sprawdzeniem obecności pod koniec codziennych „ćwiczeń duchowych”.
    Młodzi ludzie zyskali w ten sposób kolejne trzy dni laby i dla świętego spokoju byli gotowi poświęcić rekolekcjom te dwie godzinki zamiast odbębniania kilku lekcji przewidzianych w szkolnym terminarzu.
    Dni rekolekcyjnych zajęć szkolnych to nic innego jak czas laby, luzu bez konieczności zaliczania godzin lekcyjnych. Młodzi ludzie dotąd doświadczali tego pod koniec każdego roku, po Radzie Pedagogicznej, gdy oceny były już „zaklepane”, trudno było po tym uzasadnić jakikolwiek sens przychodzenia na zajęcia.
   Wtedy, zamiast przymuszać młodych do siedzenia w szkolnych ławach, opiekunowie zabierali powierzone ich opiece wychowawczej pociechy na idiotyczne wycieczki, aby kolejny raz podziwiać „atrakcje” okolicy, czy do muzeów, z eksponatami, które nikogo nie interesowały.
Dzień był zaliczony, przeszedł i można było odhaczyć w dzienniku spotkanie z kulturą!
Teraz profesorowie otrzymali kolejny”prezent” od Kościoła, który załatwił im kilka następnych dni spokoju od nauczania.
    A po szkolnych rekolekcjach księża katecheci mogli odnotować w swoich duszpasterskich powinnościach:”Młodzież na spotkaniach z Bożym słowem-stan osobowy: pełny!”...
   Ale czy Chrystusowi o to chodziło, gdy mówił o nawróceniu...?
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz