środa, 3 czerwca 2015

Śpiew słowika....

      Wczoraj miałem ciężki dzień.
Wstałem o 4.20 aby wyruszyć w drogę za moimi sprawami. Przesiedziałem w samochodzie kilka godzin, aby po przejechaniu kilkuset kilometrów[w spiekocie gorącego dnia] odbyć spotkanie z człowiekiem prowadzącym duże wydawnictwo książek.
Dwie godziny uzgodnień i później kolejne kilkaset kilometrów drogi powrotnej do mojego azylu na spokojnej wsi.
     Dzisiaj zamierzałem solidnie odespać swoje zmęczenie, ale obudziłem się znowu[teraz już bez budzika] bardzo wcześnie. Słonko już także wstało i nie tylko mnie powitało delikatnym ciepłym uśmiechem.
Gdzieś wśród drzew dumnie porastających obrzeża małego strumyka przepływającego przy skraju mojego wiejskiego azylu, rozgadał się słowik.
Właściwie to rozśpiewał się na dobre i pewnie pobudził tym i inne ptaki, bo i one radośnie zaczęły swoje piosenki, jakby chciały podzielić jego dobry nastrój!
     Wczoraj miałem ciężki dzień ludzkiej drogi, a dzisiaj jest pięknie i może dlatego tak przyjemnie się czuję siedząc  na tarasie wsłuchując się w radość wiosny?
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz