Potężna broń małych koralików
W naszej telewizji od pewnego czasu emitowane są seriale pochodzące z Turcji.
Śledząc losy bohaterów tych telenowel możemy przybliżyć sobie ich kulturę, poznać mentalność ludzi islamu, normalne relacje i zachowania często odległe naszemu pojmowaniu świata.
Przyglądając się nieco i monotonnej akcji nie sposób pominąć ich religijnego odbioru codzienności, kiedy przy każdej okazji odwołują się do Allaha, czyniąc go obecnym w mniej lub bardziej istotnych sprawach.
Obserwując bohaterów tych telewizyjnych produkcji nie sposób nie zauważyć, że jednym z ważniejszych rekwizytów towarzyszących im prawie nieustannie są modlitewne paciorki przesuwane w dłoniach.
W tłumaczeniu określa się je mianem różańców, co nie do końca jest słusznym, gdyż w religii islamu takie określenie nie istnieje, a zamiast tego wierni używają nazwy: tesbih, co w prosty sposób przekłada się na dookreślenie sabaha - uwielbienie Boga.
Rzeczywiście muzułmanie używają tych modlitewnych paciorków, aby zamanifestować swoją wiarę i czynią to przy każdej nadarzającej się okazji, co można zaobserwować chociażby w trakcie wakacyjnych pobytów w tej części świata, kiedy to nawet w miejscowych przybytkach, gdzie zbierają się mężczyźni na tradycyjną herbatkę czy palenie sziszy, najczęściej w ręku dzierżą sznur kolorowych koralików.
Tesbih to modlitwa uwielbienia, którą wyraza się cześć dla Stwórcy najczęściej powtarzając słowa: Chwała niech będzie Bogu, co ma uświadamiać odmawiającemu, że Bóg jest obecny w świecie i przypomina o wadze Jego prawa w życiu każdego muzułmanina.
Już jutro wkroczymy w kolejny miesiąc roku kalendarzowego i powitamy październik.
Od końca XII wielu za sprawą św. Dominika, którego Kościół uważą za ojca modlitwy różańcowej, będziemy mogli uczestniczyć w tej jedynej w swoim rodzaju paraliturgii, gdyż to właśnie ten miesiąc ustanowiono jako szczególnie przeznaczony na tę formę manifestowania swojego zawierzenia Bogu przez pośrednistwo Maryi.
Z różańcem zdajemy się być zaprzyjaźnieni, bo przecież jest on jednym zrekwizytów w które wyposażamy naszych milusińskich w dniu ich pierwszej komunii, a poźniej, kiedy dane jest nam być dumnymi użytkownikami szos, często wieszamy go przy lusterku przednim naszego samochodu, bo obok św. Krzystofa, patrona kierowców, był kolejnym amuletem bezpieczeństwa naszej podróży.
Później już nieco dłuższa przerwa w naszej „pobożności” i kiedy mają zamknąć poraz ostatni wieko trumny, spieszymy w martwe co prawda już dłonie naszego bliskiego wcisnąć ten rekwizyt naszego zawierzenia.
To jednak pewnie trochę mało zważywszy na moc jaka drzemie w tym modlitewnym paciorku i nie chodzi tu o żądną magię.
Św. Ojciec Pio, największy mistyk XX wieku zachęcając do modlitwy różańcowej otwarcie mówił, że : „Jest ona potężną bronią w walce z szatanem, by go zwyciężyć, pokonywać swoje pokusy, zobaczyć serce Boga i otrzymywać łaski od Matki Bożej”.
Ten święty wizjoner powtórzył Jej apel, który na początku minionego stulecia osobiście skierowała do dzieciaków z fatimskiej wioski, namawiając je do systematycznego odmawiania różańca, co miałoby uchronić świat przed widmen zagłady szykowanej przez siły ciemności.
O sile i znaczeniu tych modlitewnych koralików przkonywali się więźniowie obozowych kaźni, gdzie nie było miejsca na nadzieję, a jednak i tam z zasuszonych drobin chleba tworzyli te rekwizyty zawierzenia, że ich los nie do końa był przegrany i po latach wspominają, że dzięki modlitwie różańcowej przetrwali.
Może więc warto znaleźć w tym zabieganym świecie chwilę na tę formę wiary.
Nawet w czasie drogi do pracy, czekając za autobusem, który zawiezie nas do pracy, możemy używając palcy swoich rąk stworzyć sobie namistkę różańca, tej potężnej broni przed swoimi lękami.
Nie warto czekać na chwilę, kiedy ktoś nam kiedyś go wtłoczy w martwą rękę przed zamknięciem wieka naszej trumny.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz