wtorek, 15 października 2024

 

Każdy jest pielgrzymem na drodze życia

Miesiąc sierpień jest dla Polaków czasem pamięci zbrojnego zrywu młodych mieszkańców Warszawy, którzy w 1944 roku stawili opór okupantowi realizującemu zbrodniczy plan eksterminacji podbitego narodu.

Kilkunastoletni chłopcy przez 63 dni składali na ołtarzu ojczyzny najcenniejszy dar, jakim było ich młode życie i nie wahali się oddać jego w imię zachowania godności.

Od tego czasu minęło już wiele lat i teraz nikt nie wymaga takiego heroizmu ze strony tych , którzy tworzą nadzieję przyszłości, ale życie nieustannie wymaga opowiedzenia się każdego z nas po stronie wartości, lub ich braku.

Miesiąc sierpień to także od ponad 300 lat czas masowych pielgrzymek zmierzających z najodleglejszych stron naszej ojczyzny na Jasną Górę, aby tam w cieniu obrazu Najświętszej Panienki składać osobiste intencji pielgrzymiego trudu.

U zarania tego ruchu historia postawiła przed uczestnikami istotne wyzwania.

Na początku było to pielgrzymowanie z pragnieniem powrotu niepodległej na mapy świata, a kiedy kolejny raz doświaczaliśmy zagrożenia naszego istenienia, uczestnicy podejmowali drogę w interncji przetrwania kolejnych mroków zniewolenia.

Kiedy dzisiaj przyglądamy się uczestnikom sierpniowych rekolekcji w drodze, ich świadomość ukazuje nam osobisty cel tego poświęcenia, o czym świadczą relacje pytanych:

-”Idę, aby poprzez trud kolejnych kilometrów prostować swoje osobiste relacje z Bogiem”- krótko odpowiedziała młoda dziewczyna z uśmiechem traktując oczywiste dla nie pytanie.

-”Mnie potrzeba resetu wobec życia przeładowanego wyścigiem szczurów w moim codziennym zabieganiu, kiedy pracując w korporacji zatracam w sobie poczucie tego, co w istocie winno być najważniejszym.”- dodaje inny mężczyzna, któremu codzienność trudów życia w nienaturalny sposób przypruszyła siwizną młode jeszcze oblicze.

Tak można by mnożyć świadectwa potrzeby uczestnictwa w pielgrzymkowym marszu, bo ilu uczestników, tyle osobistych powodów tej jedynej w swoim rodzaju drogi.

Około 3500000 pielgrzymów z ponad 2000 organizowanych grup pątniczych to z pewnością pozytywny obraz religijnej kondycji naszego społeczeństwa, ale gdzie jawi się plaster miodu, tam i łyżka dziekciu się pojawia.

Takim gorzkim elementem w tym tyglu religijnej historii są póki co pojedyncze manifestacyjne zachowania antykościelne, jak chociażby ostatni wywiad ze znanym jutuberem, który przy okazji swojego aktu apostazji przewidywał, że Kościół jest w okresie schyłkowym, bo wielu, zwłaszcza młodych, podęża jego drogą.

Madialny celebryta zapomniał jednak o tym, że może mówić tylko o osobistym kryzysie wiary i pewnie dlatego czuł się rozczarowany tym, że ksiądz tak sokojnie zaakceptował jego wybór.

W podobnej sytuacji stawiają się jemu podobni oznajmiający swoją dorosłość w wyborze lub negacji drogi wiary w okresie, kiedy dopiero co poczymili rozbrat z beztroską dzieciństwa i często pod presją innych nastolatków oznajmiają, że Bóg im już nie jest potrzebny, a wiara mogłaby tylko zaszkodzić ich wolności w dorosłym życiu.

To jednak, co można zrozumieć jako bunt młodości, to jednak trudno zaakceptować taki pogląd, kiedy feruje go osoba biorąca odpowiedzialność za kształtowanie postaw młodzieży pobierającej naukę, aby w przyszłości móc mierzyć się z wyzwaniami stawianymi przed nimi przez życie nie znoszące kompromisów.

Pani Minister (Ministra jeżeli ktoś tak woli) resortu Edukacji od samego początku prowadzi krucjatę wyrugowania nauki religii ze szkół uważając ją za zbędny balast i niepotrzebne zaśmiecanie umysłów młodzieży bzdurami z pogranicza baśni i mitów, kiedy w przyszłości będą musieli stawiać czoła wyzwaniom zgoła odmiennym od spraw traktujących o przyszłości dalece odbiegającej od tego co tu i teraz.

-”Mnie potrzeba resetu od życia przeładowanego wyścigiem szczurów....”

Może więc prostowanie drogi ku temu, który daje sens życiwym wyborom, to nie jest taki niepotrzebny balast .

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz