wtorek, 14 marca 2023

 

Dom mam przywraca nadzieję

Decyzja kobiety o aborcji prawie zawsze poprzedzona jest poczuciem samotności i beznadzieją, z którą musi się mierzyć w tym etapie swojego życia.

Strach przed niezrozumieniem, obawa o to, jak zareaguje otoczenie, czy zwyczajny lęk o przyszłość, to główne powody tych tragicznych w swoim wymiarze wyborów.

Dom mam powstał, aby przywracać nadzieję, że jutro wcale nie musi rysować się w czarnych barwach:

_”...Ten dom był pełen życia...Jakby na potwierdzenie moich myśli, w tym samym momencie z jednego z pokoi wyszedł dyskretnie chłopak- młody, ale już dorosły mężczyzna.

Odwiedzał swoją ukochaną, która urodziła niedawno córeczkę.

-Witku, możemy ci zająć minutkę?

Mama mam zagadnęła go delikatnie, a ja mogłam mu się dokładnie przyjrzeć i zauważyłam, że jego oczy były zabawnie rozbiegane, jakby przed chwilą powrócił z innego wymiaru i nic już nie miało znaczenia poza tym, czego doświadczył za tymi drzwiami.

Do tego jego pełen szczęścia uśmiech pomieszany z troską, co będzie dalej, krótki , podniecony oddech i ręce, które rozpoczęły rozmowę, zanim na ustach zawitały jakiekolwiek słowa.

Dopiero po chwili powiedział:

-Viola nakarmiła małą i teraz będą odpoczywały, a ja biegnę do pracy na drugą zmianą i wrócę wieczorem.

-Jakie one śliczne, to znaczy Vila i nasza mała!

Witek i Viola poznali się kilka miesięcy temu, to znaczy stali się sobie bliscy, bo w tak małym grajdole jak tu znają się prawie wszyscy.

Ona mieszkała z rodzicami przy Piaskowej.

Dziewczyna jakich wiele u nas, to znaczy, ukończyła szkołę podstawową, niepowodzenie w zawodówce, którą przerwała przez ciążę i teraz mając niecałe siedemnaście lat została matką.

Jej rodzice mają małe mieszkanko, a do tego dochodzi jeszcze trójka rodzeństwa, i Bóg jeden raczy wiedzieć, jaka ich czeka przyszłość.

W domu pracowała tylko matka, kobieta przed czterdziestką o postawie i wyglądzie staruszki.

Ojciec Violi nigdy się nie sprawdził jako mąż i ojciec, bo jego od wieczną pasją była tylko butelka, a marne grosze, które niekiedy zarobił, przepuszczał na alkohol. Do tego nie skąpił swojej „Magdusi, mamie Violi, burd i ciosów, które nawet w lecie próbowała maskować nakładając na głowę chusteczkę, naiwnie wierząc, że w ten sposób zdoła ukryć przed ludźmi jego „dowody miłości”.

No ale ta dziewczyna już nie jest sama, bo ma Witka, który do tej pory mieszkał w Wiślicy, gdzie kiedyś był PGR, każdy miał pracę, a ludzie z okolicy uważali, że tylko tam jest nadzieja i pewność jutra.

Teraz po dawnym „raju” pozostały już tylko walące się budynki, a mieszkańcy żyją w beznadziei zagłuszanej tanim winem, którym zapijają każdy kolejny dzień.

Rodzice Witka oboje pracowali na miejscu i teraz przypominają ruinę, tak jak wszystko dookoła.

Witek jako jeden z nielicznych pozostał w Wiślicy i może ta choroba i jego dopadła, bo nie skończył szkoły, do pracy się nie garnął, całymi dniami pałętał się po okolicy z nadzieją na łatwy zarobek z kradzieży.

Wszystko do czasu, kiedy zaliczył wpadkę, gdy obrabiał piwnice w Janowicach. Dostał trzy lata ”bezpłatnego wiktu” i wyszedł na wolność po dwóch.

Nie wrócił do domu, ale zadzwonił do drzwi plebani i poprosił księdza Piotra o pomoc.

Nie chciał jałmużny a pracy, by mógł odmienić swój los.

Na prośbę proboszcza zatrudnił go u siebie nasz parafianin, pan Majewski i u niego chłopak pracuje już drugi rok.

-Każdy ma szansę na nowy początek, trzeba tylko dwóch rzeczy: on sam musi tego chcieć, a do tego musi być drugi człowiek, który mu zawierzy i poda rękę.

Tak...każdy ma prawo do drugiej szansy.

Za tydzień ostatnia część historii Domu mam

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz