wtorek, 21 marca 2023

 

Czy istnieje niebo?

„….Od jakiegoś czasu nurtuje mnie myśl, czy istnieje Niebo?

Pytanie rodzi się z obserwacji i nie ma w tym nic filozoficznego.

Wykształcony ksiądz z pewnością zdaje sobie sprawę jakie są konsekwencje łamania praw bożych i o co toczy się ta ziemska gra.

Dlaczego zatem część z nich gromadzi ogromne majątki, dopuszcza się przestępstw, przymyka oczy na występki kolegów po fachu?

Dlaczego nasi biskupi jawnie wykazują nieposłuszeństwo stolicy apostolskiej, bywają zaprzeczeniem skromności, pobożności, zasłaniają się w wielu sprawach prawem kościelnym i nie potrafią wspólnie podjąć żadnych realnych działań naprawczych, aby ratować Kościół przed upadkiem?

Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że te "brzydkie" lub "niewyjaśnione" sprawy, to tylko promil przestępstw na tle innych grup zawodowych.

Mnie to nie interesuje!

Księża powinni świecić przykładem i najlepiej wiedzą, że startują w tym samym biegu po Usprawiedliwienie co zwykli zjadacze chleba. A skoro ich własna wiedza, sumienie, pewna odpowiedzialność za dusze wiernych i świadomość kary nie jest wystarczającym bodźcem do życia w świętości, to czy wiedzą coś więcej o fundamentach naszej wiary i tym się nie dzielą?

Czy Niebo istnieje?”

Kiedy rozpoczynałem swoją seminaryjną drogę, jeden z alumnów II roku pakował swoje rzeczy, by powrócić do świeckiej drogi swojego życia, i wtedy rozglądając się wokoło powiedział krótko: „Dziękuję Bogu, że odchodzę stąd jako jeszcze wierzący człowiek...”

Nie do końca rozumiałem wtedy jego słowa, ale przez kolejne lata łapałem się na tym, że sam sobie często zadawałem pytanie, czy jestem wierzącym człowiekiem.

Teraz patrząc wstecz mogę potwierdzić, że wiara we mnie była czymś oczywistym w czasie, kiedy realizowałem się w służbie ołtarza i była istotnym elementem mojej decyzji o odejściu z kapłańskich szeregów, bo nie mogłem uznać kompromisu podwójnej moralności, jaką zafundowałbym sobie i wszystkim tym, których zwyczajnie bym oszukiwał.

Wracając do listu czytelnika, który zadał pytanie o to, czy istnieje niebo, trzeba dodać kolejne: czy księża nauczając maluczkich o wieczności, wierzą w ten przekaz?

Zagubiony w pewności wiary ten zwyczajny „zjadacz chleba”, jak sam siebie określa, wylicza szereg ułomności, delikatnie rzecz ujmując, które stają się swoistym zaprzeczeniem wiary tych, którzy winni ją nieść niczym kaganek rozświetlający trasę biegu, w którym dane jest uczestniczyć nam wszystkim.

Kościół systematycznie poleca modlitwę o świętych kapłanów i daje im narzędzie do pielęgnowania powołania w oparciu o codzienną lekturę brewiarzową, ale to tylko zbiór formułek zapisanych w modlitewnych sloganach i nic ponad to.

„-Czy księża wiedzą coś więcej o fundamentach naszej wiary i tym się nie dzielą?”, stawia pytanie skołowany w swej niepewności czytelnik.

Nie wiedzą nic ponad to, co zostało im dane, aby przekazywali to innym, ale zwyczajnie brak im wiary, i tu rodzi się problem.

Może więc winniśmy wszyscy modlić się o wierzących kapłanów, biskupów i innych osób odpowiedzialnych za depozyt wiary?

Jeden z moich starszych kolegów odnosząc się do postawy Jana Pawła II stwierdził, że on z pewnością rozmawia z Bogiem tak zwyczajnie, bezpośrednio, dlatego na co dzień emanuje wiarą.

Świętość to ostatni szczebel zawierzenia, który osiąga się po codziennej rozmowie z Bogiem.

On nie wymaga doskonałości wolnej od ludzkich ułomności, bo to jest proces dorastania zaczynający się u człowieka wierzącego od szczerej rozmowy z Nim.

Niebo istnieje i tego możemy być pewni i daj Boże, abyśmy na swojej drodze biegu po Usprawiedliwienie znajdowali wierzących kapłanów, którzy w codziennej rozmowie ze swoim Szefem zdawaliby sprawę ze swojego powołania.

I tak na koniec warto, aby słudzy ołtarza i nie tylko oni, niekiedy wracali pamięcią do fragmentu z Ewangelii św. Łukasza, w której Chrystus w przypowieści o Bogaczu i Łazarzu obrazowo ukazał przykład braku wiary u tego pierwszego, czym zapracował sobie na swój los po śmierci.

Ten człowiek żył tak, jakby liczył się tylko z tym co tu i teraz, czym zapracował sobie na wieczną karę.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz