wtorek, 7 lutego 2023

 

Gra w mszę świtą

Wirtualny świat to rzeczywistość naszego współczesnego świata i trudno się z tym nie zgodzić.

Od czasu, kiedy komputery wyznaczają linie postępu, trudno powrócić do ery sprzed smartfonów, czy innych gadżetów, bez których współczesny człowiek nie wyobraża sobie życia.

Młyny postępu nie mielą już powoli jak kiedyś, gdy osiągnięciem myśli wizjonerów było wynalezienie koła, czy chociażby niedawna nam epoka industrializacji owocująca erą uprzemysłowienia, która jeszcze tak niedawno zdawała się być kresem możliwości ludzkiego rozwoju.

Teraz wkraczamy w czas sztucznej inteligencji i horyzont postępu zdaje się być niezmierzonym.

Wiek XXI z pewnością dokona zmian w naszej rzeczywistości i to w skali, jakiej nawet nie jesteśmy wstanie sobie wyobrazić.

Postęp zmieni dosłownie wszystko i nie mam tu taj na myśli tylko sfery przemysłowej, bo to już ma miejsce, kiedy roboty zajmują miejsca do tej pory zarezerwowane dla ludzkich rąk, bo i w innych dziedzinach ekspansja sztucznej inteligencji zmieni wszystko.

Potrafię sobie wyobrazić także kulturę kreowaną przez świat wirtualny, czego doświadczamy już dziś, kiedy w filmach animacje komputerowe tworzą iluzję rzeczywistości i tylko patrzeć, kiedy aktorów zastępią awatary.

Jednym z ostatnich bastionów rzeczywistego świata pozostaje paradoksalnie sfera sacrum, której depozytariuszem w naszej kulturze jest Kościół Katolicki, ale i tu świat sztucznej inteligencji zaczyna roztaczać swoją władzę.

W ostatnim czasie, kiedy świat dotknęła pandemia, zostaliśmy zmuszeni do samoograniczenia naszej aktywności i nasze życie zostało ograniczone do ścian naszych domów, naturalnym stało się to, że musieliśmy zmienić nasze przyzwyczajenia nie tylko w sprawach dotyczących pacy, ale i potrzeb duchowych.

Zamknięte kina, teatry i inne ośrodki masowej kultury zmusiły nas do korzystania zdalnego z tych przybytków.

Tak samo stało się z kościołami, gdzie dotąd gromadzili się wierni, aby spełniać swoje potrzeby bliskości z sacrum.

I w tym wypadku postęp zdawał się wychodzić naprzeciw tym potrzebom, kiedy w mediach transmitowano niedzielne msze, aby wierni w ten sposób mogli doświadczać kontaktu z Bogiem.

Pewnie jeszcze nikt nie pokusił się o przeprowadzenie badań nad skutkami takich duchowych „protez”, ale obserwując stan po, można wyciągnąć wnioski, że pandemia także przyczyniła się do spadku religijności wiernych, którzy trwale ostygli w swojej potrzebie praktyk religijnych.

Kolejnym skutkiem takiego stanu rzeczy jest nastawienie młodych ludzi, którzy gremialnie wyrażają swoją dezaprobatę do wszystkiego, co do tej pory było im wpajane i decydują się na swoisty rozbrat z religią w ogóle.

I tu rodzi się kolejny paradoks kryzysu sacrum, kiedy od kilku tygodni święci triumf wirtualna gra, która ogarnia całe rzesze młodych namiętnie uczestniczących w wirtualnych mszach celebrowanych przez nich samych.

Kościelni fundamentaliści co prawda podnieśli larum, że to jest obraza wiary, ale zaraz potem głos zabrali także ci, którzy obserwując to zjawisko, nie dostrzegli w nim nic zdrożnego, bo młodzi nie bawią się w parodię mszy i traktują tę grę poważnie.

Może więc to nie jest wcale zagrożenie dla wiary, a głos potrzeby sacrum u tych młodych ludzi, którym brakuje autentyczności w rzeczywistym świecie?

Sądzę, że oni swoją grą wyrażają pragnienie, które Kościół może spełnić podając im mądrą alternatywę w rzeczywistym świecie.

Wirtualny postęp wcale nie musi zagrażać sacrum, które jest swoistym DNA człowieka.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz