niedziela, 13 lutego 2022

"Kosmos jest pusty i tam Boga nie widzieliśmy"

 

Kiedy radzieccy kosmonauci wrócili na ziemię po zakończonej kosmicznej wyprawie, byli pytani o wrażenia z co dopiero odbytego lotu, stwierdzili, że kosmos jest pusty i żadnego Boga tam nie spotkali, więc wiara w życie po życiu nie ma sensu.

Podobny pogląd wyraził jeden z moich czytelników, który najpierw opisał swoją drogę do negacji tego, o czym mówiono mu, kiedy był jeszcze bardzo młodym człowiekiem.

Owszem, w szkole podstawowej, kiedy zaliczał także lekcje religii, jego katecheci wieszczyli mu przyszłość w kapłańskim stanie, ale on szybko zweryfikował ich marzenia, bo już pod koniec podstawówki sam zdecydował, że to wszystko nie miało sensu, a rzewne historyjki o boskim planie zbawienia zaliczył do sfery mitów, które ludzie wymyślili z niewiedzy o świecie i o prawach fizyki, które całkowicie wystarczają do tego, aby starać się poszerzać ludzkie pragnienie wiedzy.

W dalszej części listu czytelnik rzucił mi garść informacji z pogranicza astronomii i innych dziedzin wiedzy ogólnie dostępnych, które według niego w wystarczający sposób zaspakajają ludzkie pragnienie poznania rzeczywistości i teologiczne dyrdymały nikomu myślącemu już do niczego nie są potrzebne.

Jakby na deser swoich rozważań odwołał się do biblijnego przekazu traktującego o Wniebowstąpieniu, co w jego mniemaniu jest koronnym dowodem na irracjonalność wiary i należy ją traktować jak każdą inną legendę.

Długo zastanawiałem się nad odpowiedzią mojemu internetowemu rozmówcy i doszedłem do wniosku, że może warto w szerszym gronie poruszyć ten temat „konfliktu” wiedzy z wiarą, bo wielu ludzi dochodzi do krawędzi nie radząc sobie z tymi pytaniami, które stawia przed nimi materialny świat.

Może na początek warto odnieść się do zarzutu o skalę prawdziwości niektórych faktów zapisanych w Biblii, bo wraz z rozwojem nauki wiele z nich wydaje się nie wytrzymywać tego starcia, co w prosty sposób rodzi wątpliwości.

Biblia nie jest książką traktującą o prawach fizyki, astronomii czy innych dziedzin nauk ścisłych, a zawiera przekaz o wymowie teologicznej i do tego była pisana ponad dwa tysiące lat temu językiem akceptowalnym dla wiedzy ówczesnych odbiorców, i tylko tak winna być odbierana.

To jednak wcale nie umniejsza wagi prawd wiary, które autorzy zawarli na jej kartach.

Ludzie od wieków żyli pragnieniem dopasowania ustaleń biblijnych do rzeczywistości materialnego świata i nawet obecnie są niestrudzeni poszukiwacze zgodności zdarzeń opisanych w Starym Testamencie z historycznymi faktami i starają się doszukać śladów potopu, czy zbiegu sił przyrody powodujących rozstąpienie się morza Czerwonego , kiedy Izraelici uciekali z egipskiej niewoli; ale to wcale nie jest ważne do istoty teologicznego przekazu, bo on posługując się obrazami akceptowalnymi dla ludzkiej świadomości sprzed tysięcy lat , zawierał tylko przekaz o Bożej opiece nad Narodem Wybranym i nic ponad to.

Przed kilkoma laty ludzie nauki ogłosili, że w laboratorium udało się wyodrębnić materię tłumaczącą początki wszechświata i ogłoszono, że jest to cząstka wykluczająca potrzebę Boga, jako tego, który zapoczątkował istnienie wszystkiego.

I to jest kolejny błąd pomieszania pojęć w stawianiu na tej samej płaszczyźnie wiary i wiedzy.

W tym miejscu może warto przypomnieć sobie słowa Ludwika Pasteura francuskiego chemika, który miał bardzo duży udział w rozwoju nauk przyrodniczych. Był on niezwykłym człowiekiem.

Naukowiec ten, osoba kierująca się w życiu empiryzmem, rozumem, poświęcająca życie dla dziedzin najbliższych życiu doczesnemu wypowiedziała znamienite słowa:

Trochę wiedzy oddala od Boga. Dużo wiedzy sprowadza do Niego z powrotem”. 

Może warto przypominać sobie te słowa ilekroć zrodzi się w nas pokusa wolności od wiary, kiedy w pragnieniu poznania rzeczy po ludzku nie poznawalnych tak łatwo negujemy wagę wiary.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz