niedziela, 12 grudnia 2021

Układ zamknięty

 

Kiedy Izraelici postanowili skierować swoją historię na drogę wolności, opuścili Egipt, gdzie przez stulecia przeżywali czas niewoli.

Mojżesz stanął na czele tego pochodu ku lepszemu jutru i skierował ich drogę na pustynię, poza którą rysował się dla nich kraj miodem i mlekiem płynący.

Fascynująca perspektywa miała się jednak dokonać dopiero po czterdziestu latach tułaczki, na co sami sobie zapracowali uwikłani w spory i tkwienie w układzie zwaśnionych plemion, bez wspólnej wizji.

Trzeba było długich lat oczyszczenia, by wymarło to pokolenie, które było odpowiedzialne za pielęgnowanie tego chorego układu, i tak się stało.

Minęło już sporo czasu od tamtych zdarzeń, a historia nadal uczy nas, że niekiedy potrzeba czasu, niekiedy bardzo długiego upływu lat, by skruszyć pęta układów determinujących rzeczywistość.

Mamy takich przykładów obecnie aż nadto, kiedy chociażby obserwujemy próby naprawy chorych układów w naszej rzeczywistości.

Można by teraz wspomnieć chociażby sprawę reformy naszego sądownictwa, w którym układ zamknięty nadal ma się dobrze i chroni swoje poletko w myśl zasady, aby nadal było jak do tej pory, i pewnie w tym przypadku potrzeba czasu, aby wymarło to pokolenie, które jest odpowiedzialne za ten stan.

Nie inaczej sprawa się ma w przypadku naszego Episkopatu, który jak nikt inny manifestuje zasadę konserwowania swoistego układu zamkniętego.

Płonne zdały się nadzieje, które zwolennicy „przewietrzenia” w tej instytucji wiązali z dopiero co zakończoną wizytą Ad Limina Apostolorum naszych biskupów w Watykanie.

Najbardziej optymistycznie nastawieni liczyli na swoiste trzęsienie ziemi i efekty w stylu chilijskim, kiedy to Franciszek zdymisjonował cały tamtejszy episkopat, ale nic z tych rzeczy nie miało miejsca.

Nasi hierarchowie, stosując zasadę kroków wyprzedzających, zdali stępić gniew swojego szefa i dokonali swoistej samokrytyki, uznając, że owszem, nie wszystko było cacy, ale biskupi ubabrani w skandale albo odeszli (ze względu na wiek lub stan zdrowia) na ciepłe emeryturki, a pozostali zdołali przekonać watykańskie szefostwo, że starali się, choć być może mało skutecznie.

Izraelitom porzucenie starych układów zabrało czterdzieści długich lat i oceniając ich dokonanie z perspektywy naszego czasu dochodzę do gorzkiego wniosku, że ta historia może wcale się nie powtórzyć, bo współczesny układ zamknięty, w którym tkwi między innymi nasz Episkopat, wyciągnął naukę z tamtego zdarzenia, i nie jest to zbieżne z tym doświadczeniem sprzed wieków.

Naszym biskupom wcale nie zależy na zmianach, o czym świadczą także ostatnie decyzje o przyznawaniu godności biskupich nowemu narybkowi do kościelnej wierchuszki.

Szerokim echem odbiła się ostatnio decyzja jednego z najważniejszych hierarchów naszego Kościoła, który na swojego biskupa pomocniczego wybrał kapłana budzącego wiele kontrowersji w samych szeregach duchownych jego archidiecezji, którzy mówią wprost, że jest on ulubieńcem swojego zwierzchnika, nie koniecznie nadając się na takie wyróżnienie.

W cieniu tej nominacji stoi sam Franciszek, bo przecież to on miał decydujący głos w tej sprawie, i albo nie wiedział o kontrowersjach związanych z tą nominacją, albo po prostu miał w głębokim poszanowaniu głosy tych, którzy otwarcie negowali słuszność tej decyzji.

Obrońcy Franciszka z pewnością podniosą głos uznając, że Papież nie znając wszystkich kandydatów do kościelnych zaszczytów, musi polegać na głosie swoich dalece wyżej postawionych

współpracowników i w takim toku rozumowania tenże wybór jest jak najbardziej zasadny.

Pewnie jest wiele racji w takim stanowisku, ale jednocześnie trudno jest się oprzeć wrażeniu, że takie nominacje swoich „dzieci” przez niektórych hierarchów jasno dowodzą, że jedyną ich troską jest pielęgnowanie tego zamkniętego układu, który gwarantuje, że nadal będzie tak jak było.

A droga ku Ziemi obiecanej?

No cóż, może dla nich ona jest już tu i teraz?

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz