piątek, 24 września 2021

Młodzież nie chce religii w szkołach

 


Gdyby ktoś zdobył się na okresowe wprowadzenie eksperymentu pedagogicznego i wprowadził fakultatywność wszystkich lekcji będących dotąd obowiązkowymi przedmiotami nauczania, to mógłby się zdziwić, jak wielu uczniów skwapliwie skorzystałoby z możliwości rezygnacji z nielubianych zająć. Umysły ścisłe z radością wymazałyby ze swoich lekcyjnych planów większość przedmiotów humanistycznych, a osoby borykające się z trudnościami w przyswajaniu wzorów matematycznych wykreśliliby przedmioty ścisłe.

Nie ma co się oszukiwać, młodzi ludzie nie lubią szkoły, a jeżeli nawet z ochotą powrócili do lekcyjnych sal, to tylko po to, aby odnowić zażyłości z przyjaciółmi, i nic ponadto.

Sądzę, że na palcach jednej ręki można by wyliczyć takich pedagogów, którzy realizując edukacyjne założenia potrafią zarazić swoją pasją podopiecznych i tych należałoby pominąć oceniając efekty wyżej zaproponowanego eksperymentu.

Z pewnością w tym elitarnym gronie nie znalazłby się ksiądz katecheta dumnie kroczący po korytarzach szkoły, którego obraz nadal mam w pamięci, choć od naszego spotkania minęło już sporo lat.

Jego głupawo zadowolona mina, kiedy z dziennikiem lekcyjnym zmierzał do pokoju nauczycielskiego, została w mojej pamięci jak jakiś groteskowy obraz namalowany przez tych, którzy przy okazji ustrojowej transformacji wcisnęli do ustaleń konkordatowych lekcje religii w systemie państwowej oświaty.

Jestem z pokolenia, które wiedzę o boskim planie zbawienia dla wszystkich pobierało w przykościelnych salkach katechetycznych i pomimo tego, że upłynęło od tamtego czasu tak wiele lat, to nadal pozostał w mojej pamięci zapach tych przybytków i podniosłość jedynej w swoim rodzaju atmosfery, że zbieraliśmy się tam,bo zwyczajnie czuliśmy potrzebę lepszego poznania Tego, który ukochał nas tak bardzo, że zapragnął się dzielić z ludźmi swoją boską miłością.

Obecnie mamy do czynienia z trendem, który można by powiązać z czasem zdalnego nauczania, ale tak nie do końca jest to prawda, bo problem z nauczaniem religii w szkolnych salach pojawił się już o wiele wcześniej, o czym donosiły media, kiedy odnosiły się do swoistego buntu młodych rezygnujących z uczestnictwa w tych nieobowiązkowych zajęciach.

Przez lata był to jednak tylko lekki pomruk narastającego krytycznego stosunku młodych do niskich kompetencji zatrudnianych w szkołach religijnych edukatorów, którzy nie potrafili sprostać wyzwaniom, z jakimi przyszło im się mierzyć.

W tym roku szkolnym nastąpił już efekt śnieżnej kuli, która nabrała rozpędu i to, co do tej pory miało incydentalny charakter, teraz zaowocowało prawdziwym armagedonem, bo nie inaczej należałoby określić skalę rezygnacji młodych ze szkolnych lekcji religii.

Jeden z księży katechetów, zatrudniony w zespole szkół mieszczącym się w wojewódzkim mieście, zapytany o przyczynę tego narastającego kryzysu, stwierdził, że odpowiedzialnością za tę sytuację ponoszą sami uczący religii, bo unikając trudnych pytań, nie potrafią być obiektywnymi w ocenie tego, co powoduje krytyczny stosunek młodych wobec ciemnych spraw Kościoła.

Pewnie jest dużo racji w tym, o czym wspomniał wielebny, ale to nie wyczerpuje problemu.

Młodzi adepci edukacyjnego procesu stawiają szereg spraw w których dominują zarzuty, że nauczanie Kościoła rozmija się z codziennością, w której nieustannie są bombardowani informacjami o zdarzeniach dalece nie przystających do głoszonych idei.

Z pewnością młodzi mają wiele racji w swoim krytycznym stosunku do tych problemów, ale jest to także szansa, bo to jest głos wołający o zmianę, wytłumaczenie i pokazanie drogi, ale nie uczynią tego szkolni katecheci, którzy pozostaną w pustych lekcyjnych salach.

A może warto zrezygnować ze „zdobyczy” konkordatu w kwestii religijnej edukacji w szkolnych murach i powrócić do przykościelnych salek, aby tam spróbować odbudować nadszarpnięte zaufanie do głoszonych prawd.

Może w pobliżu bożego domu łatwiej będzie odpowiadać na najtrudniejsze pytania i odbudowywać to, co zostało zrujnowane głupawą pychą i samozadowoleniem tych, którym zabrakło pokory.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz