niedziela, 19 września 2021

Gorsze dzieci Jedynego Boga

 

„Gorsze dzieci Jedynego Boga”

Jeden z diecezjalnych włodarzy ostatnio nie wytrzymał i w trakcie niedzielnej homilii dał upust swojemu niezadowoleniu w kwestii swobodnego podejścia młodych ludzi do kwestii sakramentu małżeństwa. Hierarcha nie omieszkał wyrazić pretensji w stosunku do rodzicieli za braki należytego wychowania religijnego swoich latorośli, które coraz częściej pomijają błogosławieństwo ołtarza, decydując się na wspólne życie z ukochaną osobą.

Aby nie było tak monotematycznie, swój gniew skierował także w stosunku do lokalnych duszpasterzy, którzy po wielokroć wykazują się także zbyt małym zaangażowaniem w promowaniu małżeńskiego sakramentu.

Trudno nie odnieść wrażenia, że głos niezadowolenia hierarchy był czymś co można by określić wołaniem na puszczy, bo już od dobrych kilkunastu lat Kościół musi się mierzyć z brakiem pokornego stosowania się wypasanych owieczek do odwiecznych kanonów, które już nie mają dla nich takiej wagi i często obierają drogę swojej przyszłości bez tego, co dola pokolenia ich rodziców zdawało się być nieodzowne.

Problem wolnych związków lansowanych wśród młodych, to nie jedyny zgryz Kościoła, bo przecież nie tylko oni wybierają życie na marginesie sakramentów i nie tylko oni dokonują tego świadomego wyboru, bo obok nich staje rzesza innych „wykluczonych” z niedzielnej komunii, którym rodzinne życie się pokopało i z nowymi partnerami próbują realizować swoje pragnienie miłości.

Póki co Kościół stoi twardo na stanowisku, że takich wiernych traktuje jak odszczepieńców i odmawiając im prawa do pełnego uczestnictwa w życiu sakramentalnym, łaskawie godzi się na swoistą protezę i pozwala im na udział w niedzielnych eucharystiach jako obserwatorom stojącym gdzieś w podcieniach kościołów, i nic ponadto.

Co prawda coraz częściej odzywają się głosy zwolenników wyjątkowego dopuszczania takich nieboraków i dopuszczania ich do sakramentu ołtarza chociażby z racji wyjątkowych okoliczności, przy okazji ważnych wydarzeń religijnych dotyczących ich bliskich(komunia pociechy, czy pogrzeb najbliższej osoby), to jednak jak dotąd są zbyt słabe, albo słabi są sami zwolennicy tych nowości.

Nie dla wszystkich jednak Kościół stosuje taką samą restrykcyjną zasadę, bo dla „znajomych królika” otwiera drzwi umożliwiające obejście zakazów, co zdarza się chociażby w przypadku unieważniania już raz danego słowa przed ołtarzem.

Z przedziwnej „furtki”dotyczącej pełnego uczestnictwa w sakramencie eucharystii mogą skorzystać także sami słudzy ołtarza, kapłani sprawujący niedzielną eucharystię.

Wyobraźmy sobie, a nie jest to takie wyjątkowe zdarzenie, że wielebny w sobotni wieczór uległ pokusie i spędził upojne chwile z osobą, którą darzy zakazanym uczuciem i w niedzielny poranek musi się zameldować się przy ołtarzu.

Ze względu na zachowanie pozorów, Kościół dozwala mu na sprawowanie sakramentu i niejako post factum zobowiązuje go tylko do sakramentu spowiedzi, aby oczyścił się z popełnionego grzechu.

A wszystko po to, aby uniknąć zgorszenia i ucięcia spekulacji ze strony owieczek, które mogłyby domyślić się, że w intymnym życiu ich przewodnika nie wszystko było ok.

Przed jednym z kościołów zawisł niedawno baner, który stał się hitem internetu:

„Nie zaglądam innym do portfela, łóżka i sumienia”

Dla ścisłości należy zauważyć, że umieścił go proboszcz kościoła należącego do parafii polsko -katolickiej, czyli wspólnoty, której historia zamyka się w ostatnich kilkudziesięciu latach i daleko jej do liczonej w wiekach historii rzymsko-katolickiego giganta.

Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że w tym banerze zawiera się mądrość, po którą prędzej czy później będzie zmuszony sięgnąć także nasz katolicki Kościół, i z pewnością spotka się wtedy z takim samym entuzjastycznym przyjęciem wszystkich, którzy pragną żyć przekonaniem, że nie są tylko gorszymi dziećmi Jedynego Boga.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz