poniedziałek, 8 lutego 2021

Umiar jest lepszym od fiskalizmu

 

Jak podają statystyki, w 2020 roku zanotowano w naszym kraju rekordową ilość zgonów. Pewnie swoje dołożył covid zbierający żniwo zwłaszcza wśród ludzi starszych, ale i poza pandemicznych zejść było rekordowo dużo.

Każda śmierć osoby bliskiej to tragedia, smutek tych którzy zostali zmuszeni do przykrych rozstań, ale i coraz większy ból głowy związany z rosnącymi kosztami takiego ostatniego pożegnania.

10000 zł za miejsce na cmentarzu, 2000 za wykopanie grobu, do tego inne koszty cmentarnych zobowiązań i rodzi się kłopot, skąd na to wszystko wziąć.

Przytoczone powyżej liczby podano ostatnio przy okazji buntu parafian z małej miejscowości w diecezji łódzkiej, gdzie przyszło im się mierzyć z takimi taryfami pogrzebowych świadczeń. Jeżeli do tych wszystkich haraczy doliczyć jeszcze inne koszty z posługą księdza odprowadzającego zmarłego na wieczny spoczynek, to zasiłek pogrzebowy zdaje się być jałmużną ni jak nie zapewniającą pokrycia choćby ułamka poniesionych kosztów.

Nikogo więc nie dziwi, że poskutkowało to nie tylko pozwem sądowym, ale i projektem obywatelskim w sprawie zmiany przepisów regulujących miejsca pochówków zmarłych.

Wnioskodawcy postulują, aby ustawą dozwolić na dowolność pochówku zmarłych, po kremacji, w dowolnym miejscu, nie koniecznie za murami cmentarza. Argumentując ten wniosek podnoszą sprawę woli zmarłego, który za życia nie przejawiał nadmiernego związku z daną wspólnotą wyznaniową i wolałby, aby jego doczesne szczątki pozostały wśród bliskich, bądź zostały rozsypane w miejscach drogich mu za życia.

Jeżeli ten postulat przeszedłby legislacyjną akceptację, to pewnie wielu wybrałoby taką drogę ostatniego pożegnania, i trudno się temu dziwić.

Póki co jednak mamy klasyczny model ostatniej posługi i niezależnie od tego, czy pogrzeb prowadzi ksiądz, czy świecki mistrz ceremonii, zmarli trafiają na cmentarną kwaterę.

Może dlatego ksiądz jednej z bardziej zlaicyzowanej parafii ze spokojem podchodzi do tych spraw twierdząc:

-”W promieniu kilkunastu kilometrów jest tylko jeden cmentarz, nasz parafialny i tak naprawdę mało mnie to obchodzi, że komuś zamarzy się świecka ceremonia pogrzebowa, swoje i tak muszą zapłacić, bo miejsce kosztuje.”

Wielu wiernych systematycznie podnosi sprawę nadmiernego fiskalizmu, z jakim się spotykają w przypadku usług około kościelnych i coraz głośniej podnoszą tę kwestię tłumacząc swoje krytyczne nastawienie do tej instytucji. Pewnie, że najgłośniej protestują ci, którzy najoszczędniej wspierają kapłańskie posługi, ale ten głos wybrzmiewa i znajduje swoje poparcie także wśród tych, którzy dotąd byli mało krytyczni w tych kwestiach i posłusznie realizowali przykazanie troski o sprawy wspólnoty.

Dziwi mnie nastawienie, które zdają się popierać także hierarchowie pozostając głuchymi na głos skargi szeregowych wiernych w myśl zasady, że przecież nie tylko Kościół ma swoje za uszami, bo przecież podobne opłaty stosuje się w przypadku komunalnych cmentarzy.

Może i coś prawdy w tym jest, ale należy zauważyć pewną różnicę w fiskalizmie komunalnych zarządców z taryfami wyznaczonymi przez parafialnych włodarzy.

Kościelna ceremonia ostatniego pożegnania może mieć i ma wydźwięk duszpasterski, bo sprawowana jest także z myślą o tych, którzy w tych uroczystościach uczestniczą jako żywi.

Współczucie tym, którzy i tak przeżywają traumę pożegnania bliskiej osoby może pozostać tylko pustosłowiem i wtedy skutkuje osamotnionym bólem, ale może za tymi zapewnieniami iść kapłańskie zrozumienie chociażby w obniżonych opłatach około pogrzebowych.

Stare, ludowe przysłowie mówiące, że pokorne ciel dwie matki ssie, sprawdza się w każdej sytuacji.

Umiar w żądaniach tego co się należy, to najlepsze, co może ofiarować wiernym, i sobie także, roztropny duszpasterz.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz