Wielka szkoda, że mamy coraz
mniejszą szansę na spotkania z ostatnimi żyjącymi jeszcze
uczestnikami Powstania Warszawskiego, od których możemy dowiedzieć
się o heroizmie młodych ludzi walczących o zachowanie godności w
starciu z niemieckim okupantem.
Oprócz walki ze znienawidzonym
wrogiem, powstańcy starali się w zgliszczach zniszczonych domów
pielęgnować normalność:
Działało powstańcze radio, drukowano
gazety, organizowano podział żywności, a kapłani pełniący
posługę kapelanów powstańczych szeregów, dbali o ich sferę
duchową, sprawując msze na podwórkach nadpalonych kamienic i
służyli posługą sakramentalną tym, którzy mieli świadomość,
że może to ich ostatnia spowiedź, czy komunia święta.
Jeden z księży wspominał, że
najpiękniejszymi dla niego przeżyciami tamtego czasu były
sakramenty małżeństwa, o które prosili młodzi ludzie.
-”Kochamy się i pragniemy uświęcić
naszą miłość z nadzieją, że Bóg otoczy nasz związek swoim
błogosławieństwem.”
To były wyjątkowe uroczystości
z młodą parą i świadkami, którzy w często zakrwawionych i
poszarpanych niedawną walką ubraniach stawali przed kapłanem, aby
przez chwilę pooddychać podniosłością tych chwil.
W tych młodych ludziach nie było
kalkulacji, że może czas niestosowny, że może warto by było
zaczekać, bo kiedyś ta uroczystość mogłaby być bardziej
normalna, w gronie bliższych i dalszych przyjaciół.
Oni nie chcieli czekać, wiedząc,
że najważniejszym gościem ich szczęścia był On i nic innego nie
było ważne.
Wracając do tego, co jest tu i
teraz, możemy powiedzieć, że w ostatnich miesiącach przeżywamy,
oczywiście z zachowaniem rozsądnych proporcji, podobny czas, kiedy
spadła na nas pandemia i życie, także te duchowe, nam się
wywróciło:
Ograniczenia dotyczące liczby wiernych
w niedzielnych nabożeństwach, przesunięte w czasie uroczystości
pierwszych komunii, odwołane kościelne śluby i nawet pogrzeby
znanych osób przesunięte na bardziej sposobny czas.
A może ten obecny czas, to
swoiste -Sprawdzam:
-Dla społeczeństw, które dotąd żyły
z nadzieją, że mają wpływ na wszystko: na wzrost gospodarczy, na
dobrobyt będący owocem ciężkiej pracy, a pandemia pokazała, że
poza tym wszystkim potrzeba solidaryzmu i odpowiedzialności za tych,
którzy w tym wszystkim okazali się najsłabszym ogniwem i potrzebna
jest im pomoc.
-Takie sprawdzam Dobry Bóg postawił
także przed szeregowymi wierzącymi, beneficjentami kościelnych
„usług”, jak i szafarzy bożych darów, kapłanów.
W takiej rzeczywistości rodzi się
pytanie:
Czy można było nie przesuwać
sakramenty chrztu, uroczystości pierwszych komunii, kościelnych
ślubów, czy katolickich pochówków?
Pewnie, że można było, bo żadne
pandemiczne restrykcje nie uniemożliwiały udzielania sakramentów.
I tu mam pretensje do
parafialnych duszpasterzy, że zapominając o tym, kto w tym
wszystkim jest najważniejszy, wpisywali się w narrację
beneficjentów sakramentalnych posług:
-Komunia, czy chrzest bez przyjęcia w
lokalu, ślub kościelny bez hucznego wesela, a pogrzeb tylko w
gronie najbliższych?
Pamiętam jak w 1979 roku
przygotowywano pielgrzymkę Jasna Pawła II do Gniezna, i jak wtedy
wielu „pobożnych” walczyło o to, by znaleźć się w gronie
wybrańców, którym papież osobiście udzieliłby komunii świętej.
Telefony w kurii i wśród parafialnych
dostojników były rozgrzane do czerwoności, z jednym pytaniem:
-”Czy wielebny mógłby załatwić
miejsce na liście?..... i załatwiali.
Jeden z moich kolegów postawił
wtedy retoryczne pytanie:
-”Co jest ważniejsze, najpiękniejszy
klejnot (ciało Bożego Syna), czy opakowanie, choćby było ubrane w
papieskie szaty?
Bóg niekiedy mówi: Chcę sprawdzić
twoją wiarę.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz