wtorek, 23 czerwca 2020

Bóg niekiedy mówi-sprawdzam!



Wielka szkoda, że mamy coraz mniejszą szansę na spotkania z ostatnimi żyjącymi jeszcze uczestnikami Powstania Warszawskiego, od których możemy dowiedzieć się o heroizmie młodych ludzi walczących o zachowanie godności w starciu z niemieckim okupantem.
Oprócz walki ze znienawidzonym wrogiem, powstańcy starali się w zgliszczach zniszczonych domów pielęgnować normalność:
Działało powstańcze radio, drukowano gazety, organizowano podział żywności, a kapłani pełniący posługę kapelanów powstańczych szeregów, dbali o ich sferę duchową, sprawując msze na podwórkach nadpalonych kamienic i służyli posługą sakramentalną tym, którzy mieli świadomość, że może to ich ostatnia spowiedź, czy komunia święta.
Jeden z księży wspominał, że najpiękniejszymi dla niego przeżyciami tamtego czasu były sakramenty małżeństwa, o które prosili młodzi ludzie.
-”Kochamy się i pragniemy uświęcić naszą miłość z nadzieją, że Bóg otoczy nasz związek swoim błogosławieństwem.”
To były wyjątkowe uroczystości z młodą parą i świadkami, którzy w często zakrwawionych i poszarpanych niedawną walką ubraniach stawali przed kapłanem, aby przez chwilę pooddychać podniosłością tych chwil.
W tych młodych ludziach nie było kalkulacji, że może czas niestosowny, że może warto by było zaczekać, bo kiedyś ta uroczystość mogłaby być bardziej normalna, w gronie bliższych i dalszych przyjaciół.
Oni nie chcieli czekać, wiedząc, że najważniejszym gościem ich szczęścia był On i nic innego nie było ważne.
Wracając do tego, co jest tu i teraz, możemy powiedzieć, że w ostatnich miesiącach przeżywamy, oczywiście z zachowaniem rozsądnych proporcji, podobny czas, kiedy spadła na nas pandemia i życie, także te duchowe, nam się wywróciło:
Ograniczenia dotyczące liczby wiernych w niedzielnych nabożeństwach, przesunięte w czasie uroczystości pierwszych komunii, odwołane kościelne śluby i nawet pogrzeby znanych osób przesunięte na bardziej sposobny czas.
A może ten obecny czas, to swoiste -Sprawdzam:
-Dla społeczeństw, które dotąd żyły z nadzieją, że mają wpływ na wszystko: na wzrost gospodarczy, na dobrobyt będący owocem ciężkiej pracy, a pandemia pokazała, że poza tym wszystkim potrzeba solidaryzmu i odpowiedzialności za tych, którzy w tym wszystkim okazali się najsłabszym ogniwem i potrzebna jest im pomoc.
-Takie sprawdzam Dobry Bóg postawił także przed szeregowymi wierzącymi, beneficjentami kościelnych „usług”, jak i szafarzy bożych darów, kapłanów.
W takiej rzeczywistości rodzi się pytanie:
Czy można było nie przesuwać sakramenty chrztu, uroczystości pierwszych komunii, kościelnych ślubów, czy katolickich pochówków?
Pewnie, że można było, bo żadne pandemiczne restrykcje nie uniemożliwiały udzielania sakramentów.
I tu mam pretensje do parafialnych duszpasterzy, że zapominając o tym, kto w tym wszystkim jest najważniejszy, wpisywali się w narrację beneficjentów sakramentalnych posług:
-Komunia, czy chrzest bez przyjęcia w lokalu, ślub kościelny bez hucznego wesela, a pogrzeb tylko w gronie najbliższych?
Pamiętam jak w 1979 roku przygotowywano pielgrzymkę Jasna Pawła II do Gniezna, i jak wtedy wielu „pobożnych” walczyło o to, by znaleźć się w gronie wybrańców, którym papież osobiście udzieliłby komunii świętej.
Telefony w kurii i wśród parafialnych dostojników były rozgrzane do czerwoności, z jednym pytaniem:
-”Czy wielebny mógłby załatwić miejsce na liście?..... i załatwiali.
Jeden z moich kolegów postawił wtedy retoryczne pytanie:
-”Co jest ważniejsze, najpiękniejszy klejnot (ciało Bożego Syna), czy opakowanie, choćby było ubrane w papieskie szaty?
Bóg niekiedy mówi: Chcę sprawdzić twoją wiarę.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz