środa, 6 listopada 2019

Franciszek-papież rozłamu, czy wizjoner potrzebnych zmian?



Synod biskupów, którzy w dalekiej Amazonii dyskutowali nad zmianami, z którymi musi zmierzyć się Kościół, nadal niesie się echem dyskusji prowadzonej na wielu płaszczyznach.
W mediach pojawiają się głosy najróżniejszych dostojników tej instytucji, którzy jednoznacznie kibicują odwadze Franciszka, ale są i tacy, dla których inicjatywa Papieża jawi się prostą drogą do katastrofy.
Nie inaczej jest na naszym rodzimym podwórku, choć trzeba zauważyć, że polscy hierarchowie bardzo oszczędnie ferują oceny dotyczące nadchodzącej „rewolucji” Franciszka.
Mimo, że nasz Episkopat milczy, to jednak nie znaczy, że nikt nie zajmuje się tym tematem, co dało się zauważyć chociażby w niedawno emitowanym programie „Warto rozmawiać”
Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo przecież głos szeregowych wiernych od zawsze był istotnym w wytyczaniu kierunku Łodzi Piotrowej, ale?
W telewizyjnym studiu zasiadło dwóch katolickich publicystów i jeden, znany z medialnej aktywności kapłan, by razem dokonać oceny tego, w jakim kierunku zmierzają hierarchowie uczestniczący w Synodzie.
Aby ich głos nabrał jeszcze większej powagi, prowadzący przeplatał ich dywagacje głosem, będącego poza studiem, profesora teologii przedstawionego jako ucznia i osobistego przyjaciela Jana Pawła II.
Tak uzbrojeni dyskutanci nie ograniczyli się tylko do tego, by przybliżyć słuchaczom istotę ustaleń synodu, ale poszli o krok dalej, próbując dociec, po co w ogóle tenże się odbył.
No i staliśmy się świadkami swoistego sądu na inicjatywą Franciszka (nie ulega bowiem wątpliwości, że papież powołał ten Synod w jakimś celu i to on jest jego głównym reżyserem)
Słuchając domorosłych („mędrcy” w studiu) teologów i popierającego ich wynurzenia profesora, odniosłem wrażenie, że prowadzący z celowo tak dobrał dyskutantów, by lansować kościelny beton, któremu nie w smak są jakiekolwiek zmiany w Kościele.
Niech będzie tak jak było i koniec!
Osobiście z niesmakiem przyjąłem stanowisko księdza, który postawił się w roli arbitra nie wahającego się pouczać samego Papieża, zarzucając Franciszkowi, że w prosty sposób prowadzi do kolejnego rozłamu Kościoła, porównując go do Lutra przybijającego swoje tezy na bramie katolickiej katedry.
Może więc warto przypomnieć co dla niektórych zachowawczych katolików budzi niepokój w Amazońskim Synodzie:
-Kapłaństwo dla żonatych mężczyzn,
-Wzmocnienie roli kobiet w Kościele(czytaj- otwarcie drogi do ich kapłańskiej posługi),
-Dowartościowanie roli lokalnych wierzeń i znalezienie dla nich miejsca w Kościele.
Może dobrze, że dyskutanci przywołali zagrożenie kolejnym rozłamem w Kościele, bo ku temu tenże zmierza.
Jeżeli do głosu(decyzyjnego) dojdą zwolennicy zasady- żadnych zmian, to z pewnością do tego dojdzie, a nawet już dochodzi, bo tych, którzy szukają swojej drogi do Boga poza Kościołem, trzeba już teraz liczyć w setki tysięcy i nie dzisiejszy „Luter” ma ich oblicze.
Jeżeli do tego dodać, że od lat Kościół staje się coraz bardziej mniejszością, wobec ponad 6 miliardów ludzi wyznających inną wiarę, to jest to wystarczający powód do konieczności działania, i takowe w swej wizji przedstawia Papież:
Jest wiele dróg do Boga i miejsce w Jego planie Zbawienia jest dla wszystkich- dla tych 6 miliardów także.
Pod koniec telewizyjnej dyskusji uczestnicy zaapelowali o modlitwę w intencji opamiętania się Papieża, by nie niszczył tego, co od wieków zostało postanowione.
A ja proszę o modlitwę w jego intencji z zupełnie innego powodu.
Módlmy się o odwagę Sternika Łodzi Piotrowej, by uratował ją przed zakusami tych, dla których liczy się tylko partykularne dobro i obce jest im to, że Chrystus przyszedł na świat, by otworzyć bramę Zbawienia dla wszystkich ludzi, którzy byli kiedyś, żyją dzisiaj i nastaną po nas.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz