środa, 18 września 2019

Pogrzeb z urną, a dlaczego nie?



Napisała do mnie młoda kobieta, wnuczka pewnego pana, który będąc świadomym zbliżającego się (chociażby z racji słusznego wieku) dnia, kiedy przyjdzie mu się pożegnać z rzeczywistością tego świata, poddawał się rozmyślaniom, jak mógłby wyglądać jego pogrzeb.
Pewnie senior niejednokrotnie z bliskimi rozmawiał na ten temat, bo młoda Pani w mailu także o tym wspomniała cytując słowa i obawy, którymi starsze pan się dzielił:
„Jestem człowiekiem o słusznej wadze, to i trumna będzie nie lada wyzwaniem dla niosących mnie do grobu, no a później robactwo tam będzie ucztowało aż do chwili, kiedy pozostanie sterta moich bielejących kości, a i one na koniec zamienią się w proch....
Tak sobie myślę, że lepiej by było, gdybyście mnie skremowali, no ale z tym może być kłopot, bo nasz proboszcz kategorycznie odmawia możliwości takiego pochówku..
No i rodzina będzie miała kłopot.
Ksiądz się nie zgodzi i na dodatek swój sprzeciw okrasi stwierdzeniem, że: „ To Kościół nie pozwala na kremację, bo to nic innego, jak jakiś powrót do pogańskich zwyczajów.”
No i ciemny ludek to kupi, a wielebny pokaże kto rządzi na parafialnym terenie, a i kasa z cmentarza będzie bardziej okazała, bo przecież za duży grób należy się większa opłata, aniżeli za mały, urnowy dołek.
Gorzej jest, gdy „ciemny ludek” ma w sobie na tyle dużo desperacji, że poszpera w internecie, popyta znajomych jak to się praktykuje w ich parafiach, no i ma argumenty, że jednak można.
A co na to Kościół?
W rozporządzeniu zawartym w Kodeksie Prawa Kanonicznego, uaktualnionym w 1983, czytamy:
"Kościół usilnie zaleca zachowanie pobożnego zwyczaju grzebania ciał zmarłych. Nie zabrania jednak kremacji, jeśli nie została wybrana z pobudek przeciwnych nauce chrześcijańskiej" (1176 § 3).
Czyli sprawa wydaje się być jasna i klarowna - Kościół nie zabrania pogrzebów z urną, no chyba, że nieboszczyk lub pogrążeni w smutku żałobnicy wybrali taką formę z pobudek przeciwnych nauce chrześcijańskiej, co w końcowym czytamy w końcowym zdaniu rozporządzenia.
Przyznam, że odczuwam niedosyt z tym kościelnym stanowiskiem w sprawie pogrzebowych obrzędów, które choć wykraczają poza kanon dogmatycznych ustaleń zarezerwowanych tylko do spraw ważnych w kwestiach wiary, to wydają się być ważnym faktem dla wierzących.
Tak sobie myślę, że gdybyśmy cofnęli się o jakieś kilkadziesiąt lat w historii Kościoła, to ten temat w ogóle by nie miał prawa zaistnieć.
Pewnie nikomu nawet do głowy by nie przeszło (choćby tylko hipotetycznie) rozważać możliwość spalenia nieboszczyka przed jego pochówkiem.
Wielebny, nawet nie czekając na wytyczne zwierzchników z kurialnych komnat, sam na miejscu obrzuciłby klątwą pogański zamysł, a temu, kto ośmieliłby się takowy wyartykułować, dorzuciłby osobistą pokutę, i byłoby po sprawie.
Świat się zmienił od tamtego czasu i wymusił konieczność zmian na wszystkich: na władzy świeckiej-bo mamy demokrację, a ludek jest bardziej świadomy swoich praw i je egzekwuje; no i to samo dotyczy Kościoła, gdzie wierni także ośmielają się domagać logiki w nakazach i zakazach.
Wydaje mi się jednak, że w przypadku tej ostatniej instytucji, to jeszcze będzie musiało upłynąć trochę czasu, by z kościelnego myślenia wymazane zostało słowo:”ale”, ten swoisty wytrych otwierający drzwi do dwuznaczności w stanowiskach dotyczącym wielu kwestii, wśród których sprawa, czy można kremować ludzkie ciało przed pochówkiem, wydaje się być tylko drobnym problemem.
A tak już na koniec – proboszcz, wódz parafialnej gromadki nie jest ostatnim(stanowiącym prawo) ogniwem kościelnej decyzji, i kiedy macie z nim jakikolwiek zgryz, śmiało domagajcie się jednoznacznego stanowiska o tych ludzi w Kościele, którzy w nim faktycznie stanowią prawo.
Kryspin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz