środa, 7 sierpnia 2019

"Psy szczekają, karawana idzie dalej"



Od kilku miesięcy trwa spektakl wzajemnych pretensji w kwestiach prawa do zajmowania stanowiska w sprawach o których katolicka nauka wydawała się do tej pory jasna i jednoznaczna.
Kościół nigdy nie dopuści do kompromisu z nieporządkiem moralnym, za jako uważa praktykowanie zachowań seksualnych innych od tych, które od wieków wyznaczały poprawność praktyk zgodnych z głoszoną teologią moralną. Ta zaś swoje korzenie ma w dogmatach, niepodważalnych ustaleniach mających z kolei swoje kotwice w tradycji Kościoła i nauczaniu samego Jezusa Chrystusa, czyli w Piśmie świętym.
-Roma locuta, causa finita - Rzym przemówił, sprawa skończona.
Jeżeli do tego dorzucić jeszcze hierarchiczną podległość i posłuszeństwo tworzące drabinę zależności, w której na samym szczycie prawa do zabierania głosu Kościół posadowił biskupów, w prostej linii sukcesorów apostolskich przyjaciół Mistrza, to ostatni zgrzyt, kiedy to hierarcha krakowski dokonał oceny środowisk głoszących wolność od kościelnych zakazów i tę ideologię określił „tęczową zarazą”; to staliśmy się nie tylko świadkami, ale i uczestnikami tego kryzysu.
Tylko kwestią czasu było więc to, aż środowiska mało przychylne Kościołowi podniosą krzyk na jawną, w ich ocenie prowokację ze strony ważnego przedstawiciela Episkopatu i w konsekwencji posypały się głosy, że taka zniewaga winna być brzemienną w skutkach, dla arcybiskupa, no i dla całego środowiska, które się utożsamia z tym obraźliwym stwierdzeniem.
Swoje święte oburzenie, dołożyli prominentni politycy opozycji, którzy od wielu miesięcy zagryzają palce szukając skutecznego sposobu dowalenia rządzącym i w konsekwencji przejęciu „korytka” władzy, i tu niczym manna z nieba wpadł im w ręce kazus arcybiskupa, który wdał się w konflikt z ruchami popieranymi przez politycznych opozycjonistów.
Teraz wystarczyło tylko kilka konferencji prasowych i krytyczna ocena wypowiedzi hierarchy, a i na koniec stanowcze żądanie, by ten podniósł łapki do góry i ze wstydem przyznał, że przesadził, no i na koniec odszedł w niesławie z zajmowanego urzędu.
-„Psy szczekają, karawana idzie dalej”, można by podsumować raban, jaki zrobiono wokół słów z krakowskiej homilii arcybiskupa, gdyby nie głos ze środka tejże karawany.
Na scenie politycznej oceny zjawił się kolejny krytyczny cenzor słów hierarchy, choć określenie, że był to głos ze środka karawany, w kontekście słów, jakie padły, stawia znak zapytania, czy aby wypowiedział je przedstawiciel przychylny Kościołowi.
Znany, można rzec medialny zakonnik, zaapelował wprost do arcybiskupa, by ten nie tylko przeprosił za złe słowa z wawelskiej katedry, ale uznając swój błąd, zrzekł się piastowanego urzędu, a zaraz potem rozpoczął pokutę, by z dala od świata, w modlitwie i odosobnieniu próbować naprawić krzywdy, jakich się do;puścił swoją homilią.
Przyznam, że z niedowierzaniem przyjąłem słowa znanego Dominikanina, bo choć nie podlega on bezpośrednio biskupiej władzy, bo ślubował posłuszeństwo swoim zakonnym przełożonym, to jednak w hierarchicznym porządku nie ma prawa do takiego ataku wobec bądź co bądź jednego z najwyższych rangą przedstawiciela naszego kościoła.
Zdenerwowany zakonnik w białym habicie wiedział, że jego sugestie, żądania, warte są przysłowiowego „funta kłaków” i może dlatego zaraz po tym zaapelował, aby i inni pisali listy wzywające nie tylko do dymisji hierarchy, ale i zmian w ocenie moralnej tak drażliwych i niesłusznie ostro określonych przez biskupa sprawach.
To bardzo przykre, że jesteśmy obecnie świadkami kłótni, sporów, przepychanek:kto ma rację i kto komu dołoży; bo w efekcie nie będzie od tych (zajadłych nienawiścią) słów, ani o jotę lepiej.
Zakonnik na koniec swojej krytycznej oceny zaapelował o listy poparcia dla swojego „świętego oburzenia” i może to jest ten promyk nadziei na lepsze jutro polskiego Kościoła.
Może warto aby obudziła się w nas potrzeba głośnego mówienia o tych sprawach, które winny ulec zmianie, by Kościół stał się prawdziwy i nasz jednocześnie.
Piszmy o tym co nas boli w Kościele, nie koniecznie ograniczając się do oceny stwierdzenia o „tęczowej zarazie”
Kryspin,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz