środa, 13 marca 2019

Wizyta, czy posługa?



Zaliczyłem ostatnio kilkudniowy pobyt w szpitalu. Nie trafiłem do tego przybytku w jakimś alarmowym trybie, nie musiałem więc korzystać z transportu z literką R.
Do lecznicy udałem ze skierowaniem od rodzinnego lekarza, który podczas jednej z ostatnich moich wizyt stwierdził, że niekiedy warto na zimne dmuchać i póki co przebadać się( najlepiej w szpitalnych warunkach), aby później uniknąć poważniejszych konsekwencji.
Trudno mi było nie zgodzić się z takim zaleceniem, zważywszy, że w przeszłości nie zawsze byłem taki zapobiegliwy, przez co zaliczyłem kilka zdrowotnych wpadek.
W wyznaczonym dniu dopełniłem więc formalności w szpitalnej Izbie Przyjęć, po czym skierowano mnie na oddział tych mniej zagrożonych, których w szpitalu leczy się z zasady mniej inwazyjnie, aniżeli pechowców z OIOM-u, gdzie cienkiej linii życia pilnują przyrządy i szpitalny personel pracujący ze świadomością niebezpieczeństw, na które są narażeni chorzy na ich oddziale.
Każdy szpitalny dzień na „normalnym”oddziale jest podobny do siebie: poranne mierzenie temperatury, obchód lekarski ze szczątkowymi info na temat przebiegu kuracji i zaleceniami co do dalszych działań, ku poprawie stanu zdrowia chorego, za który odpowiedzialność biorą lekarze i personel pomocniczy(pielęgniarki, laborantki i pozostali pracownicy z oddziału), i to by było na tyle......
Nie można jednak zapominać o „atrakcjach” szpitalnych dni: kateringu z posiłkami i o wyprawach szlafrokowych procesji do sklepiku, gdzie można kupić gazetę, butelkę wody mineralnej, a także słodkie łakocie umilające szpitalny pobyt.
Za każdym razem, kiedy dane mi jest zaliczyć kolejny pobyt w szpitalnej lecznicy, czekam także na wizytę kapelana tego przybytku.
Takie odwiedziny zazwyczaj odbywają się późnym popołudniem i za każdym razem są bardzo do siebie podobne.
Wielebny mniej lub bardziej zdecydowanym krokiem przemierza szpitalny korytarz i zaglądając do kolejnych pokoi wypełnionych białymi łóżkami chorych, zdaje się sprawdzać stan osobowy, niekiedy zadając wręcz pytanie: czy pojawił się wśród przebywających ktoś nowy, i przy tym zainteresowany jego posługą.
Jeżeli duszpasterz zakodował z poprzedniej wizyty, że facet z łóżka przy ścianie po prawej przyjmował komunię, to bez kolejnego pytania zatrzymuje się przy miejscu jego szpitalnego pobytu, by po krótkiej modlitwie uraczyć go ciałem Chrystusa, i zaraz potem w tył zwrot i przemarsz do kolejnej sali.
Ostatnio w jednym z portali społecznościowych ktoś umieścił zdjęcie ze szpitalnego korytarza. Ksiądz trzymający w ręku korporał (rodzaj ozdobnej torby, w której przenosi się eucharystię), a obok pielęgniarka trzymająca tacę z lekami dla chorych.
U dołu zdjęcia znajdował się napis, a właściwe liczby z podanym wynagrodzeniem:
pielęgniarka 2500 zł, kapelan 5800 zł
Tak sobie myślę, że podobną „agitkę” można by stworzyć wstawiając na fotografii zamiast kapłana np. lekarza z oddziału. Wtedy dysproporcja w wynagrodzeniu byłaby pewnie jeszcze większa....?
Dzień szpitalnego oddziału rozpoczyna wizyta lekarska – obchód medyków w asyście pozostałego personelu. Swoista celebracja ważności osób biorących w nim udział i nic ponadto – przynajmniej tak to odbierałem podczas mojego pobytu w lecznicy, i z pewnością to nie było tylko moje odczucie.
Dzień szpitalnego oddziału kończy wizyta kapelana.
A mnie marzy się, by nie była ona tylko celebracją, niekiedy zbyt pośpieszną, ale by była spotkaniem z Chrystusem, który będąc gościem przy łóżku chorego, nachyla się nad jego cierpieniem wlewając w jego duszę nadzieję, albo zgodę na przyjęcie przeznaczenia.
Ale tego nie osiąga się w trakcie pospiesznej i drętwej wizyty, a poprzez cierpliwe odwiedziny, posługę dobra przy spotkaniu dwóch najważniejszych dla siebie osób:
Chrystusa i cierpiącego chorego.
Kryspin

2 komentarze:

  1. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nie miałem nigdy okazji leżeć w szpitalu i raczej nie chcę aby to prędko nastąpiło. Na ten moment bardzo chwalę sobie specjalistów kardiologów z https://cmp.med.pl/cmp-ursynow/kardiolog/ gdyż akurat tam miałem okazję być.

    OdpowiedzUsuń