Przed kilkoma laty niewolnik
papierosowego nałogu zaskarżył wielki koncern tytoniowy, że tenże
zataił, iż konsumowanie (palenie) jego produktów prowadzi do
poważnych chorób, a w konsekwencji do przedwczesnej śmierci.
Pozywający, który od jakiegoś
czasu zmagał się z chorobą nowotworową, wywołaną według
lekarzy długoletnim nikotynizmem, domagał się gigantycznego
odszkodowania, i sąd podzielił słuszność jego roszczeń.
Koncern tytoniowy został
zobowiązany do wypłaty miliardowego odszkodowania i to uczynił.
Przed dwoma tygodniami, po dopiero
co zakończonym posiedzeniu polskich hierarchów, najważniejsi
przedstawiciele episkopatu pojawili się w mediach, by poinformować
o prewencyjnym działaniu Kościoła w drażliwej kwestii pedofilii
wśród duchownych.
Przyznam, że pewnie nie tylko mnie
nie przekonały mgliste zapewnienia, iż w Kościele nie ma
przyzwolenia na takie dewiacyjne praktyki i tenże z całą
stanowczością będzie w przyszłości stał na straży dzieci,
które winny w Kościele czuć się bezpiecznie.
Pewnie podobne odczucia niedosytu
mieli także dziennikarze zadający pytania podczas zwołanej z tej
okazji konferencji.
Owszem, przedstawiciele mediów
zostali poinformowani o liczbie dewiantów i ofiar, które według
oficjalnych ( zgłoszonych) danych doznały krzywd od osób w
sutannach, ale zabrakło jasnych deklaracji o dalszych działaniach,
które Kościół winien wziąć na siebie.
Ze strony hierarchów nie padła
żadna konkretna deklaracja na temat zadośćuczynień, które
Kościół winien wziąć na siebie, a zamiast tego padło krótkie
stwierdzenie, że w takich sprawach decyzje podejmują stosowne
organa prawne, czyli sądy, a Kościół w tym przypadku będzie
stosował się do ewentualnych orzeczeń tych organów.
Mnie zainteresowało pytanie, o
celibat, jako jedno z przyczyn dewiacyjnych zachowań niektórych
kapłanów.
„-W żadnym stopniu nie można wiązać
tej praktyki wstrzemięźliwości seksualnej praktykowanej w
Kościele, z przypadkami nadużyć, o których tu
mówimy”-odpowiedział jeden z najważniejszych naszych hierarchów.
Mnie zaskoczyło jednak to, jak
wielebny w dalszej części uzasadnił, dlaczego w Kościele owa
praktyka jest stosowana:
„-Geneza celibatu (bezżeństwa) w
Kościele wynika z pragnienia doskonałego naśladowania Chrystusa,
który zrezygnował z cielesnej miłości na rzecz doskonałego
uczucia, jakim obdarzył wszystkich ludzi!”
Jeżeli mnie pamięć nie myli, to
w Ewangeliach ten wymóg nie był istotny, bo Apostołowie- powołani
przez Chrystusa uczniowie mieli żony (jedynie Jan był kawalerem!)
Do XII wielu Kościół nie doznał
„oświecenia”, że tylko w takiej formie może naśladować
Chrystusa?
Zostawmy historię, ale pozwolę
sobie zdać pytanie:
-Dlaczego w procesie formowania
przyszłych celibatariuszy jednym z istotnych „wspomagaczy” jest
stosowanie środków farmakologicznych (za moich czasów był to brom
dodawany do kleryckich posiłków)?
Tytoniowe molochy do swoich wyrobów
dodają substancji uzależniających, by utrudnić porzucenie nałogu,
i to stało się jednym z argumentów za gigantyczną karą, którą
przyszło im zapłacić jako zadośćuczynienie.
Swoją drogą ciekawy byłby sądowy
proces w którym zadośćuczynienia od Kościoła domagaliby się
kapłani, którzy poczuli się wpuszczeni w praktykę celibatu.
A może Kościół, podobnie jak
tytoniowe koncerny, winien na bieżąco dbać o dostarczanie
„wspomagaczy” wszystkim kapłanom, także tym, którzy zakończyli
już seminaryjną formację do przestrzegania zasad celibatu.
Taka tabletka na każdy poranek
kapłańskiej posługi.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz