środa, 13 lutego 2019

Przygotowanie do życia w miłości


    Gwoli wyjaśnienia. 
Poniższy tekst został przygotowany do publikacji w "Angorze", która będzie miała miejsce w przyszły poniedziałek (18.02.2019 r.), ale odwiedzającym mojego bloga mogę go udostępnić już dziś, co niniejszym czynię. 
     Pewnie już nieco straciły świeżość kolorowe bukiety, które zaledwie kilka dni temu z dumą wręczali zakochani swoim lubym w dniu św. Walentego. Może jeszcze gdzieś się walają ozdobne karteczki, z wydrukowanymi mniej lub bardziej kiczowatymi życzeniami mającymi zastąpić osobiste słowa, którymi zwykle zapewniamy naszą drugą połowę, że nasza miłość nadal jest aktualna, choć słowo: „Kocham” wydaje się jakoś zbyt infantylne i może dlatego tak rzadko pojawia się na naszych ustach.
     Kolejny Dzień Zakochanych został odfajkowany i większość z nas powróciła do rzeczywistości, w której nie bardzo jest miejsce na miłość, bo życie okrutnie domaga się od nas bycia silnymi, rozsądnymi i chłodnymi w podejmowanych decyzjach.
A mnie jest trochę smutno, że tak rzadko w swoich wyborach kierujemy się sercem, spychając jego cichy szept gdzieś na margines naszej codzienności.
Miałem wczoraj długą rozmowę z reżyserem. Spotkaliśmy się, aby omówić ewentualną ekranizację „Zakochanej koloratki”.
     W trakcie dyskusji o przesłaniu, jakie w sobie niesie ta książka, mój rozmówca poddał w wątpliwość, czy miłość, to nadal dobry temat, nadal mogący być „siłą” kinowego obrazu: bo to wszystko już było. Później na potwierdzenie swoich wątpliwości rzucił kilka głośnych tytułów, klasyków gatunku, więc poco tworzyć swego rodzaju kower znanego już tematu?
-A ja chciałbym, aby ta książka stała się lekturą szkolną-odpowiedziałem i zaraz dodałem, aby wyjaśnić memu rozmówcy, dlaczego tak uważam.
-Szkoła jest obecnie popularnym tematem dyskusji, chociażby w kontekście lekcji religii, której sens podważają zwolennicy świeckości naszego państwa.
     Kto ma rację? ...Pozostawię to „mądrzejszym” specom od argumentów: za - lub przeciw.
Szkoła mająca w swych założeniach przygotowanie młodego człowieka do dorosłego życia, realizuje swój program, by edukować przyszłych: robotników, inżynierów, ludzi nauki, wynalazców pchających wózek postępu, i to wszystko jest dobre.
     Pozostaje jednak jeszcze sprawa, którą określiłbym formowaniem duchowej dojrzałości, niemniej ważnej dla przyszłego, dorosłego życia absolwentów. Do tego zaliczyłbym całą gamę przedmiotów humanistycznych :język ojczysty, historia, inne przedmioty poszerzające wiedzę o otaczającym nas świecie, ale i przygotowanie do życia w rodzinie, przygotowanie do życia seksualnego, etyka, czy wreszcie lekcje religii-dla zdeklarowanych wierzących.
     Próżno jednak szukać przedmiotu w tym humanistycznym dziale przygotowania do życia w miłości!
     Czy jest to jednak potrzebnym, bo dzieciakom fundować kolejny przedmiot, kiedy o takich sprawach uczeń może zażywać edukacji poza lekcyjną salą?
     Przecież taką edukację ma w rodzinnym domu, ewentualnie na lekcjach religii, czy chociażby w parafialnej salce, kiedy zaliczy kurs przedmałżeński prowadzony przez zaufaną osobę księdza proboszcza. Do tego wszystkiego cotygodniowe szkolenie z miłości może mieć na niedzielnych nabożeństwach, które opakowane są w miłość Boga do ludzi.
     Obawiam się, że mało skuteczne są te swoiste „korepetycje” z miłości, zważywszy, że 30% młodych zatrzymuje się w deklaracji miłości na poziomie wolnych związków, argumentując swój wybór tym, że rozwodem kończy się ponad połowa małżeństw, nie wspominając już o patologii związków, w których miłość już dawno „wyparowała” i tacy żonkosie są ze sobą tylko przez „zasiedzenie”.
     Dużo jest racji w tych krytycznych głosach, ale to nie rozwiązuje problemu.
     Przygotowanie do życia w miłości, to bardzo ważny aspekt kształtowania przyszłego życia, w którym człowiek bierze odpowiedzialność za tego drugiego, i tu nie chodzi tylko o współmałżonka, ale i o dzieci, owoce ich bliskości. Tylko ludzie żyjący w cieniu miłości potrafią zaszczepić ten dar, jako najlepszy „posag”na przyszłość swoich pociech.
     To także dotyka maluchów, na długo przed tym, kiedy w chwili narodzin pierwszy raz zobaczą uśmiech kochających ich rodziców.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz