Luty jest czasem karnawałowych
harców, i mnie dopadł ten nastrój beztroskiej radości przy muzyce
z lat amerykańskiej prohibicji, kiedy skorzystałem z zaproszenia
przyjaciół i razem z nimi wziąłem udział w „Balu
gangsterskim”.
Oczywiście była to zabawa
maskaradowa; pistolety i karabiny były atrapami, ale już alkohol (
w rozsądnych ilościach) jak najbardziej prawdziwy, co z upływem
czasu powodowało, że rozmowy, nawet jeszcze przed chwilą obcych
sobie osób, stawały się szczersze.
W trakcie jednej z przerw od
parkietowego szaleństwa, stałem się mimowolnym świadkiem dysputy
dwojga młodych ludzi.
Tematem ich rozważań nie była moda,
czy inne sprawy, którymi ludzie w ich wieku zdają się żyć na co
dzień, a polityka. Rozmawiali o „Wiośnie”, nowym podmiocie,
który dopiero co pojawił się na scenie naszego politycznego tortu.
-”Nareszcie będzie inaczej i może
to jest alternatywa do tej zgranej płyty, a dla wielu młodych i
nadzieja, że odejdą do lamusa historii dawne układy.”-
stwierdziła młoda kobieta, a jej koleżanka dodała:
-”Nienawidzę …..(tu wymieniła
nazwę partii) i mam nadzieję, że wreszcie ich popędzą.”
Nie wytrzymałem i zadałem
pytanie:
-Czy aż tak źle wam się żyje w
ostatnim czasie? I zaraz zacząłem wyliczać osiągnięcia (także
te pro społeczne) obecnie rządzących.
-”Jestem z Podkarpacia, Pan wie, że
to bastion …..., ale ja i wielu moich rówieśników nie godzi się
na to, że …... tak służalczo klęczy przed Kościołem, dlatego
mówimy: Nie!”
Kilka dni po ogłoszeniu „Wiosny”
wszyscy „ważni” gracze naszej sceny politycznej zabrali głos
starając się oceniać szanse nowej formacji. Zabrakło tylko oceny
wywołanych do „tablicy” przedstawicieli Kościoła, który chyba
w największym stopniu winien być zaniepokojony większością
nowinek, na których „Wiosna” zamierza rozkwitnąć.
-Konkordat i kościelne przywileje do
lamusa!
-Podważenie moralnych zasad głoszonych
przez Kościół, dla którego wolność aborcyjna, czy zanegowanie
małżeństwa, jako wyłącznego związku mężczyzny i kobiety!
To tylko główne bomby, którymi
nowa partia zamierza zbroić swoje działa zagłady dawnego układu.
Czy więc milczenie hierarchów, to
oznaka pewności, że z szumnych zapowiedzi „Mesjasza” laickiego
porządku nic nie wyniknie, czy coś innego jest na rzeczy?
Najgorszym dla Kościoła byłoby
przeświadczenie, że już nie takie burze historii targały jego
posadami, jak chociażby w czasach komuny, kiedy władze otwarcie
prowadziły krucjatę przeciw Krzyżowi, i co: Krzykacze dawnego
ustroju odeszli w niepamięć, a Kościół trwa niewzruszony!
Po śmierci Jana Pawła II zrodził
się ruch młodych JP II, i to był piękny owoc świętości naszego
wielkiego rodaka.
Od tego czasu minęło już jednak
wiele lat i teraz dorasta pokolenie „Dzieci Konkordatu”: młodych
po szkolnych lekcjach religii, świadków mało „świętych”
dokonań przedstawicieli Kościoła, jego umiłowania dostatku i jak
to określił już dawno Nauczyciel z Nazaretu:” rozmiłowanych w
zajmowaniu pierwszych miejsc w Synagogach”, i zupełnie inaczej
widzą swoją przyszłość.
„Dzieci Konkordatu” nie kupują
już tego, że jesteśmy narodem tradycyjnie religijnym i uważają,
że wcale nie potrzebują Kościoła, by być dobrym człowiekiem,
wiedzieć co jest dobrem, a co zwyczajnym świństwem.
Paradoksalnie pojawienie się
„Wiosny” może być szansą dla Kościoła, bo z dużą dozą
pewności można przewidzieć, że populistyczne hasła „Mesjasza”
spłyną w niebyt, niczym wiosenne roztopy.
Ale to wcale nie znaczy, że odwróci
to krytyczny trend młodych i ruszą skruszeni pod skrzydła
kościelnych guru.
Jeżeli Kościół nie dokona
samoograniczenia (także w sprawach Konkordatu), „Dzieci
Konkordatu” pozostaną na polu niczyim czekając na kolejnego
„Zbawcę” ich oczekiwań, i nie będzie to Kościół!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz