środa, 14 listopada 2018

"Nie ma Boga"



Opiniotwórczy tygodnik The Times kilka lat temu takim jednoznacznym tytułem opatrzył artykuł, w którym publikował wnioski po rozprawie naukowej wybitnego teoretyka z dziedziny fizyki kwantowej, jakim bezsprzecznie był niedawno zmarły Stephen Hawking.
Inne mniej lub bardziej aspirujące do miana „naukowych” periodyki w tym samym czasie odtrąbiły, że dzięki geniuszowi fizyka na inwalidzkim wózku (Hawking od 21 roku życia zmagał się z nieuleczalną chorobą) jesteśmy w przededniu odpowiedzi na pytanie: Jak to wszystko się zaczęło, a konkretnie, czy nauka może wyjaśnić to, co do tej pory było zarezerwowane dla wiary.
Sam fizyk początkowo starał się bardziej powściągliwie wypowiadać się w tej kwestii, co zaznaczył w trakcie jednego z wywiadów:
„Nie chcę sprawiać wrażenia, że w moich badaniach chodzi o udowodnienie istnienia, bądź nieistnienia Boga. Moim celem jest analizowanie racjonalnej konstrukcji pojęciowej, dzięki której zrozumiemy otaczający nas świat.”
Nie do końca jednak był szczery co do swojej „neutralności” w kwestiach światopoglądowych.
Miałem ostatnio możliwość zapoznać się szerzej z poglądami tego genialnego naukowca wgłębiając się w jego: „Krótkie odpowiedzi na wielkie pytania” i przyznam, że w tej książce autor wykazał się niebywałym kunsztem mówienia prostym językiem o sprawach, które do tej pory zdawały się bliskie i zrozumiałe tylko ludziom z „branży”(wąskie grono naukowców, specjalistów fizyki kwantowej i pokrewnych trudnych nawet do wymówienia dziedzin).
Po prostym wstępie, w którym Hawking ukazał rozwój wiedzy człowieka od czasu, gdy „Słońce było bogiem”, a ciemny ludek karmił się wiarą, że wszelkie zjawiska, których nie pojmował ograniczonym umysłem i wiązał z boską ingerencją, potrzeba było kolejnych „oświeconych”swoim geniuszem myślicieli od Arystarcha -filozofa żyjącego w III p.n.e., który całe wieki przed innymi wyjaśnił istotę zaćmienia księżyca, po Einsteina z jego E=Mc2, byśmy mogli poczuć się wolnymi.
Później autor „Krótkich odpowiedzi...” przeszedł do przedstawienia swoich przemyśleń, które w konsekwencji winny skłonić czytelnika do pełnej zgody(z wnioskami Hawkinga), iż Bóg wcale nie był potrzebny, by to wszystko się kiedyś zaczęło.
No i tu mam „zgryz” i przyznam, że poczułem się nieco zawiedziony.
Stephen Hawking wielokrotnie odwołuje się w swoich teoriach do praw fizyki, które są niezmienne i wykluczają jakiekolwiek zjawiska, których empirycznie nie da się wytłumaczyć, więc w nauce nie ma miejsca na wiarę, jako uniwersalnego wytłumaczenia niewytłumaczalnego.
Autor licznych naukowych rozpraw z dziedziny fizyki idzie dalej w swoim przekonaniu, twierdząc, że obecny wiek będzie skutkował takim postępem wiedzy, że kolejne niewiadome przestaną być zakryte przed ludzkim umysłem i krok po kroku Bóg ze swoimi tajemnicami będzie w swoistym odwrocie.
W tym „marszu wiedzy” Hawking zdaje się rezerwować dla siebie miano tego, który wyprzedzając innych, posiadł zrozumienie rzeczywistości w takim stopniu, iż może ogłosić, że Boga nie ma!
Pomijam już konkluzję, na której autor „Krótkich odpowiedzi..” opiera swoją pewność, gdy przyjmuje (teoretyczne) założenie, że wszechświat począł się w chwili, gdy ruszył czas, a przedtem zwyczajnie nie było nic; bo ni jak nie mogę przyjąć, iż w fizycznym (racjonalnym) umyśle można przyjąć za prawdę, iż z niczego rodzi się cokolwiek.
Tak na koniec wydaje mi się, że Stephen Hawking w swoich „racjonalnych” dociekaniach doszedł do ściany, a może rodzaju szyby, za którą jawi się tylko obraz wiary.
Mnie kiedyś(gdy byłem jeszcze małym) moja mama, próbując odpowiadać na moje trudne pytania o Pana Boga, mówiła o Jego tajemnicy, która zawsze będzie na tyle wielka, że umysłem jej nie zgłębimy, ale także na tyle prosta, że każdy może pojąć ją wiarą.
Kryspin,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz