wtorek, 10 kwietnia 2018

Papież nie wszystko może?



    Dwoje młodych ludzi poznało się zupełnie przypadkowo, gdy uczestniczyli w szkoleniu wyjazdowym, które organizowała ich firma.
    Po zajęciach, gdy przewidziany był czas wolny, wykorzystywali go na wspólne spacery i rozmawiali nie tylko o łączącej ich pracy, ale i o osobistych sprawach, które nie zawsze były naznaczone sukcesami.
    On po kilku latach nieudanego związku był po rozwodzie i tylko sporadycznie odwiedzał swoje dzieci, bo była żona, ułożywszy sobie życie z nowym partnerem, nie życzyła sobie, aby się z nimi spotykał.
   Ona była wolną osobą, nie licząc kilku miesięcy wspólnego zamieszkiwania z Leszkiem, w którym się zakochała i wiązała nadzieję na dalsze wspólne życie; ale ten związek okazał się nieporozumieniem, bo jej ukochany będąc z nią, nie stronił od skoków w bok, a tego nie umiała zaakceptować, i się rozstali.
    Teraz oboje poczuli, że bardzo lubią przebywać ze sobą i po pewnym czasie postanowili rozpocząć wspólne życie.
    Ślub (cywilny) wzięli po kilku miesiącach, a po roku cieszyli się śliczną dziewczynką, która zniewoliła ich od pierwszych chwil, gdy przyszła na świat.
    „I potem żyli długo i szczęśliwie”- tymi słowami można by zakończyć historię miłości tych dwojga ludzi „po przejściach”, gdyby nie to, że oboje byli wierzącymi i praktykującymi katolikami.
    Pierwszy raz zostali sprowadzeni na ziemię, gdy odwiedził ich kapłan przy okazji kolędy.
    Wizyta była nawet miła, ale tylko do chwili, gdy wielebny zapytał o sakramentalny ślub.
-„Niestety nie mamy z powodu przeszkody-byłem już raz żonaty”-odpowiedział małżonek.
    Ksiądz zrobił minę, jak po szklance cytrynowego soku i po chwili łypiąc w kierunku dziecinnego łóżeczka, oznajmił:
-”Mam nadzieję, że chociaż rodziców chrzestnych znajdziecie odpowiednich, bo czymże zawiniło to dzieciątko, żeby pozbawić je dobrych, wierzących rodziców..... chrzestnych?”
-”Dobrych i odpowiednich rodziców chrzestnych”- powtórzył młody ojciec, gdy zostali sami z ukochaną i malutką córeczką.
    To był następny zgryz i cały wieczór zastanawiali się nad tym, kogo poprosić:
-Anka z pracy- ale ona od trzech lat mieszka ze Sławkiem i ślubu nie mają, bo utracili by zasiłek na małego Antosia.
-Jarek; ale on był ostatni raz w kościele w czasie swojej pierwszej komunii.
-Wiola i Heniek, byli rozwodnikami i także się nie nadawali.
-Witek mógłby być. Był kawalerem, do tego jeszcze niedawno czynnie udzielał się w kościele jako lektor!
-„On byłby dobry i odpowiedni”- swierdził ojciec malutkiej iskierki, którą pragnęli ochrzcić.
-”Ale on zmienia dziewczyny jak rękawiczki i rzadko nocuje we własnym łóżku”- stwierdziła zaniepokojona mama maleństwa.
-”Jest wolnym człowiekiem i jak sam mi kiedyś powiedział, że nigdy nie miał kłopotu z odpukaniem przy konfesjonale, bo obiady zjada z własnego talerza”.
    Odbył się chrzest ich pociechy, bo znaleźli „dobrych i odpowiednich” rodziców chrzestnych.
I tylko pozostał im niesmak i trochę żal, że Kościół surowo ptraktował tylko ich, bo kiedyś popełnili błąd, a teraz pokochali choć tego im nie wolno było zrobić.
    Ostatnio zobaczyli „światełko w tunelu”, gdy Papież zaaprobował w oficjalnym liście:”Amoris Laetitia” inicjatywę części biskupów wnioskujących o dopuszczenie do sakramentów takich „gorszych”wierzących jak oni.
     Po pierwszej radości znowu kubeł zimnej wody, bo ksiądz powiedział im, że:
- „Tylko nielicznym i pod sztywnymi warunkami ta furtka będzie otwarta, a oni z pewnością przez nią się nie wślizgną do sakramentalnego edenu!”
-”Czyżby Papież się pomylił? A może on wcale nie wszystko może?”-pomyślał ze smutkiem ojciec małej iskierki.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz