Dwoje młodych ludzi
poznało się zupełnie przypadkowo, gdy uczestniczyli w szkoleniu
wyjazdowym, które organizowała ich firma.
Po zajęciach, gdy przewidziany
był czas wolny, wykorzystywali go na wspólne spacery i rozmawiali
nie tylko o łączącej ich pracy, ale i o osobistych sprawach, które
nie zawsze były naznaczone sukcesami.
On po kilku latach nieudanego
związku był po rozwodzie i tylko sporadycznie odwiedzał swoje
dzieci, bo była żona, ułożywszy sobie życie z nowym partnerem,
nie życzyła sobie, aby się z nimi spotykał.
Ona była wolną osobą, nie
licząc kilku miesięcy wspólnego zamieszkiwania z Leszkiem, w
którym się zakochała i wiązała nadzieję na dalsze wspólne
życie; ale ten związek okazał się nieporozumieniem, bo jej
ukochany będąc z nią, nie stronił od skoków w bok, a tego nie
umiała zaakceptować, i się rozstali.
Teraz oboje poczuli, że bardzo
lubią przebywać ze sobą i po pewnym czasie postanowili rozpocząć
wspólne życie.
Ślub (cywilny) wzięli po kilku
miesiącach, a po roku cieszyli się śliczną dziewczynką, która
zniewoliła ich od pierwszych chwil, gdy przyszła na świat.
„I potem żyli długo i
szczęśliwie”- tymi słowami można by zakończyć historię
miłości tych dwojga ludzi „po przejściach”, gdyby nie to, że
oboje byli wierzącymi i praktykującymi katolikami.
Pierwszy raz zostali sprowadzeni
na ziemię, gdy odwiedził ich kapłan przy okazji kolędy.
Wizyta była nawet miła, ale tylko do
chwili, gdy wielebny zapytał o sakramentalny ślub.
-„Niestety nie mamy z powodu
przeszkody-byłem już raz żonaty”-odpowiedział małżonek.
Ksiądz zrobił minę, jak po szklance
cytrynowego soku i po chwili łypiąc w kierunku dziecinnego łóżeczka,
oznajmił:
-”Mam nadzieję, że chociaż
rodziców chrzestnych znajdziecie odpowiednich, bo czymże zawiniło
to dzieciątko, żeby pozbawić je dobrych, wierzących rodziców.....
chrzestnych?”
-”Dobrych i odpowiednich rodziców
chrzestnych”- powtórzył młody ojciec, gdy zostali sami z
ukochaną i malutką córeczką.
To był następny zgryz i cały wieczór
zastanawiali się nad tym, kogo poprosić:
-Anka z pracy- ale ona od trzech lat
mieszka ze Sławkiem i ślubu nie mają, bo utracili by zasiłek na
małego Antosia.
-Jarek; ale on był ostatni raz w
kościele w czasie swojej pierwszej komunii.
-Wiola i Heniek, byli rozwodnikami i
także się nie nadawali.
-Witek mógłby być. Był kawalerem,
do tego jeszcze niedawno czynnie udzielał się w kościele jako
lektor!
-„On byłby dobry i odpowiedni”-
swierdził ojciec malutkiej iskierki, którą pragnęli ochrzcić.
-”Ale on zmienia dziewczyny jak
rękawiczki i rzadko nocuje we własnym łóżku”- stwierdziła
zaniepokojona mama maleństwa.
-”Jest wolnym człowiekiem i jak sam
mi kiedyś powiedział, że nigdy nie miał kłopotu z odpukaniem przy
konfesjonale, bo obiady zjada z własnego talerza”.
Odbył się chrzest ich pociechy,
bo znaleźli „dobrych i odpowiednich” rodziców chrzestnych.
I tylko pozostał im niesmak i
trochę żal, że Kościół surowo ptraktował tylko ich, bo kiedyś
popełnili błąd, a teraz pokochali choć tego im nie wolno było
zrobić.
Ostatnio zobaczyli „światełko w
tunelu”, gdy Papież zaaprobował w oficjalnym liście:”Amoris
Laetitia” inicjatywę części biskupów wnioskujących o
dopuszczenie do sakramentów takich „gorszych”wierzących jak
oni.
Po pierwszej radości znowu kubeł
zimnej wody, bo ksiądz powiedział im, że:
- „Tylko nielicznym i pod sztywnymi
warunkami ta furtka będzie otwarta, a oni z pewnością przez nią
się nie wślizgną do sakramentalnego edenu!”
-”Czyżby Papież się pomylił? A
może on wcale nie wszystko może?”-pomyślał ze smutkiem ojciec
małej iskierki.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz