niedziela, 11 grudnia 2016

Księża odchodzą po cichu!

      Byłem na piątym roku mojej drogi ku kapłaństwu, gdy przełożeni powierzyli mi wygłoszenie homilii w trakcie tak zwanej niedzieli powołaniowej. Do małej, wiejskiej parafii pojechało wtedy kilkunastu kleryków z Ojcem Duchownym naszego seminarium na czele.
     Lubiliśmy takie wyjazdy, bo mogliśmy wtedy spotkać się z życzliwymi ludźmi, którzy po skończonym nabożeństwie gościli nas w swoich domach na uroczystym obiedzie, co przy bardzo skromnym seminaryjnym menu, było przyjemną odmianą.
Niedziela powołaniowa w swym założeniu miała przybliżać zwykłym wiernym potrzebę troski o nowych pracowników Winnicy Pańskiej, czyli kapłanów.
      Kościół w tej wiosce był położony na skraju miejscowości i zaraz za ogrodzeniem z czerwonej cegły rozciągały się pola, na których(był wtedy koniec czerwca) ścieliły się dywany dojrzewających zbóż.
Ten widok zainspirował mnie do zmiany zakończenia przygotowanego wcześniej kazania i dlatego odwołałem się wtedy do słów Chrystusa, który z troską powiedział do uczniów:” Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało!”(Łk 10,2)
      To był piękny czas, gdy byliśmy młodzi, pełni zapału i wiary w sens powołania do kapłańskiej służby.
Później jednak zaczęła się proza kapłańskiej rzeczywistości i decyzja:odchodzę!
      Ponad trzydzieści lat minęło od tego dnia i świat się zmienił, ale kapłańskie odejścia nadal są ciche. Decyzje podejmowane w samotności i często z piętnem wstydu, że zawiodłem!
Może byłem szczęściarzem, ale nigdy nie miałem poczucia, że zawiodłem i może dlatego potrafię otwarcie o tym mówić?
      Przez lata doszedłem do przekonania, że nie powinienem wstydzić się podjętej wtedy decyzji, bo dzięki temu zachowałem w sobie przyzwoitość!
Księża odchodzą po cichu!
      Kilka dni temu spotkałem się z moim starym księdzem profesorem, który w swoim dorobku ma wielu znamienitych kapłanów, z hierarchami chodzącymi w purpurach włącznie.
Ze smutkiem stwierdził, że jego znamienity wychowanek( jeden z najwyższych godnością hierarchów polskiego Kościoła) ponad dwa lata temu obiecał spotkać się ze swoimi dawnymi wychowawcami(pozostało ich trzech żyjących), ale jakoś do tej pory nie znalazł na to czasu!
„Ale on żyje w innym świecie i szczelnie jest chroniony od rzeczywistości”- zakończył stary profesor.
      Od dłuższego czasu zmniejsza się systematycznie liczba kandydatów do kapłańskiej posługi i jest coraz mniej chętnych do pracy w Winnicy Pańskiej!
Jeżeli do tego dołożyć(niestety nie ma oficjalnych danych), że ponad 30% podejmuje decyzję:Odchodzę, to trzeba byłoby się tym martwić czcigodni włodarze polskiego Kościoła!
Niż demograficzny, laicyzacja czy:” Antykościelna propaganda, której celem jest walka z Kościołem, która objawia się chorobliwym tropieniem grzechów kapłańskich i nagłaśnianiu ich w mediach”(głos znanego hierarchy), nie tłumaczą tego zjawiska!
     A może trzeba by „wroga” poszukać bliżej siebie, na „kościelnym podwórku” i skończyć z życiowym „matriksem”?
     A tak na koniec czcigodni członkowie Episkopatu, (jako prosty ksiądz, i do tego w cywilu, nie mam innej możliwości) chciałbym zaproponować, abyście uczynili lekturą obowiązkową dla kapłanów moje książki:”Zakochaną, Zatroskaną i Zaufaną koloratkę”, może po ich przeczytaniu nie wyciągaliby wniosków, jaki wyraził jeden z księży dziekanów, który nie czytając ani słowa z tych książek, stwierdził, że:”mocno szkalują-Kościół, kapłaństwo i kapłanów!”
     Księża odchodzą po cichu i choć może nigdy nie znajdą odwagi, by powiedzieć prawdę o przyczynach tych trudnych decyzji, to może warto zastanowić się, dlaczego je podejmują?
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz