czwartek, 26 lutego 2015

Schroniska miłości! Część I

    Miałem kiedyś pieska, kundelka, przybłędę...
Trafił do naszego domu, bo spotkał na swojej drodze wrażliwych ludzi, którzy uratowali go od złego losu i podarowali go nam.
    Przez ponad 14 lat cieszył naszą rodzinę swoją obecnością i choć niekiedy był upierdliwy,[ szczekał przy byle okazji, rzucał się na inne pieski], to był przez nas kochany i tę miłość oddawał nam całym sobą!
Gdy wychodziłem z nim na spacery, mijaliśmy innych właścicieli czworonogów, dumnie kroczących z rasowcami, a ja byłem dumny z Ediego, bo nieustannie odczuwałem jego miłość i oddanie.
Teraz ma dwa pieski, rasowe i tak sobie myślę, że są równie kochane jak kiedyś Edi....
Tak naprawdę niczym się od niego nie różnią, no oprócz numeru hodowli i papierka potwierdzającego ich "szlachetne"   urodzenie.
   Aby ukrócić spekulacje i ewentualne pytania, odpowiem już teraz:
Moje rasowce trafiły do mnie z czystego przypadku i nie zjawiły się w moim domu dlatego, że teraz bardziej zależy mi na ich pochodzeniu[może innym razem napiszę więcej, wytłumaczę się]
Te pieski są u mnie, bo kocham zwierzaki .
Człowiekowi robi się przyjemnie, gdy w ich ślepiach codziennie odbija się bezinteresowna miłość, przywiązanie i nadzieja.....
    Smucą mnie schroniska dla zwierząt.
Byliście choć raz w takim miejscu?
To są miejsca odrzuconej miłości.
I co z tego, że rzadko spotkacie tam "szlachetnie " urodzonego, że może nie wszystkie są piękne, a niektóre i chore, okaleczone przez oprawcę, który mieni się człowiekiem....
Jeśli pragniecie, aby wasz dom emanował miłością waszego czworonoga, to może zdecydujcie się na wizytę w schronisku, może tam czeka wasza miłość....
Kryspin




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz