wtorek, 11 października 2022

 

Bielmo” Kardynała.

Dosłownie wczorajszego ranka odebrałem maila od czytelnika, który nie kryjąc niepokoju, zachęcał mnie, abym obejrzał kolejny (czwarty) felieton śledczy emitowany w jednej ze stacji komercyjnych pod zagadkowym póki co tytułem :”Bielmo”.

Przyznam, że byłem pełen sceptycyzmu co do niezwykłości tego programu, bo jak nadmienił mój mailowy rozmówca, poruszane w nim były  sprawy pedofilii w Kościele, i uznałem, że może już dosyć rozważań nad tą „trumną”, kiedy wiele ciekawszych tematów zasługuje na uwagę.

Ale co tam, w końcu uległem ciekawości i włączyłem o wyznaczonej godzinie telewizor, by samemu ocenić czy felieton wart był mojego czasu.

No i okazało się, że warto było poświęcić trochę wieczoru, aby chociażby wsłuchać się w relacje świadków tych ciemnych spraw, które w efekcie doprowadziły jedną z diecezji amerykańskich do bankructwa.

Indagowani uczestnicy w sposób wiarygodny przedstawiali bagno pochłaniające tamtejszy Kościół, kiedy w pedofilskie afery, i to nie tylko w formie tuszowania zaangażowani byli najwyżsi dostojnicy hierarchicznego gremium.

I na tym można by zakończyć pozytywy tego programu, gdyby nie nachalna narracja prowadzących zmierzająca do tego, by tym smrodkiem ubabrać także legendę Jana Pawła II.

Skrzętnie eksponowali jego wizyty w rzeczonej diecezji i z dużym niedomówieniem pozostawili fakt, że do grona honorowych członków doradczego gremia zaprosił późniejszego bohatera pedofilskich ekscesów i nic to, że Papież mógł być zwyczajnie nieświadomym jego mrocznych zakamarków, jak i nie musiał mieć pojęcia o podobnych wyczynach hierarchów pełniących wtedy rolę gospodarzy, kiedy dopiero w 2016 roku pojawiły się pierwsze przesłanki o ich niechlubnych poczynaniach.

Mając to wszystko na względzie odniosłem wrażenie, że sprawa ofiar księżowskich chuci tak naprawdę miał być tylko tłem do otwartego ataku na pamięć Papieża Polaka.

Logicznie rzecz ujmując należałoby nadmienić, że Jan Paweł II zwyczajnie był odcinany od szemranej wokół prawdy i w tym wszystkim rodzi się pytanie, kto stał za tym bielmem, które roztoczono wokół niego.

Odpowiedź jest oczywista, ze tym rozsiewającym mgłę uniemożliwiającą trzeźwy osąd roztaczał nie kto inny, jak najbliższy współpracownik, czyli wtedy jeszcze w randze prałata ksiądz Dziwisz.

Jaki miał w tym cel? I tu odpowiedź jest prosta.

Do legendy już należą dwie skłonności tego późniejszego krakowskiego hierarchy.

Pierwszą z nich to niezaspokojona żądza pieniędzy i dlatego wszem i wobec było wiadomo, że przychylność Papieża wiodła przez kieszeń jego pomagiera.

Wobec takiego nastawienia taka „niedoskonałość” jak pedofilskie skłonności ni jak nie przeszkadzały w załatwieniu sobie krzesełka w pobliżu Papieża, i tak sam Następca Św. Piotra dawał się wpuszczać w tę ohydną grę.

Tego mi zabrakło w rzeczonym felietonie, ale przecież realizującym to dziennikarskie śledztwo nie chodziło o złapanie „króliczka”, kiedy można było poranić o wiele grubszego zwierza.

Może przy tej okazji warto by było wspomnieć o drugiej pasji emerytowanego już kardynała, ale w tym wypadku trzeba by cofnąć się w latach, kiedy załatwił sobie godność z kardynalskim kapeluszem.

Publiczną tajemnicą także jest to, że wymógł ją grożąca Benedyktowi XVI, iż może ujawnić kłopotliwe sprawy Kościoła, przy których pedofilia to tylko zabawa niegrzecznych chłopców w sutannach.

To, że nie żartował, dowiódł już wcześniej łamiąc wolę umierającego Jana Pawła II o niepublikowaniu jego prywatnych zapisków, które opublikował krótko po jego śmierci.

O tych sprawach także zapomnieli redaktorzy „Bielma”

Ciągle mam, może naiwną nadzieję, że Kościół oczyści się w prawdzie, niezależnie od tego ilu jeszcze będzie do historii musiało odejść takich kardynałów.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz