wtorek, 6 września 2022

 

Komunia duchowa dla wykluczonych

„Małżeństwo niesakramentalne z autopsji” tak zatytułowała swój list czytelniczka, której „skopało” się małżeństwo, które przez kolejne 35 lat było koszmarem przez alkoholową chorobę sakramentalnego małżonka, bardziej ceniącego sobie rozrywkowe nawyki ponad rodzinną miłość i szczęście tej której w dniu ślubu przysięgał.

Decyzja o rozstaniu z pewnością nie była czymś łatwym dla kobiety, która przez tak długi czas łudziła się nadzieją, że jej ślubny kiedyś dojdzie do refleksji i zaprzestanie niszczyć ich związek, ale to były płonne nadzieje i kiedy doszła do ściany poza którą nie było już nadziei, postanowiła zakończyć ten chory układ.

Po kilku latach poznała innego mężczyznę, który stał się dla niej niczym promyk nadziei na normalność i szczerze ofiarował jej to, czego nie zaznała przez lata poprzedniego związku, ale to nie dało jej ukojenia, bo decydując się na miłość zamknęła sobie możliwość bycia poprawnym katolikiem, pełnoprawnym członkiem społeczności wierzących.

Razem z nowo poślubionym (tylko w Urzędzie Stanu Cywilnego) stali się katolikami drugiej kategorii, bez możliwości uczestnictwa w życiu sakramentalnym, co było do tej pory czymś bardzo istotnym dla niej.

Owszem, miejscowy duszpasterz zaproponował im coś w rodzaju „protezy” normalnego sakramentu, czyli komunię duchową, która będąc dyskretnym rozwiązaniem nie kłułaby w oczy tych „sprawiedliwych” mogących co niedziela raczyć się ciałem Chrystusa na oczach pozostałych wiernych.

Przepustką do eucharystii jest sakrament pokuty przywracający stan łaski uświęcającej, i chciałbym się zatrzymać na tym aspekcie.

Dobra spowiedź powinna zawierać kilka nieodłącznych warunków: rachunek sumienia, szczery żal, że zawiedliśmy Chrystusa, później wyznanie grzechów, przyjęcie i wypełnienie pokuty oraz szczere postanowienie poprawy.

Trudno mi uwierzyć, że gro „sprawiedliwych” tak do końca wypełnia te warunki, jeżeli najczęściej w pośpiechu zaliczają ten sakrament bez pogłębionej refleksji.

Ale wszystko wydaje się ok, bo ksiądz odpukał, a że później, po zaliczonej komunii powracają do „normalności” sprzed sakramentu pojednania, to przecież nikomu nic do tego.

W polityce prowadzenia owieczek ku zbawieniu Kościół zdaje się kierować i tak minimalizmem, bo wiernym zaleca co najmniej oszczędne serwowanie sobie Bożego pokarmu, nakazując by z sakramentu pojednania i komunii świętej korzystać chociażby jeden raz w roku, około świąt Wielkanocnych.

Ten minimalizm nie przysługuje jednak wykluczonym, dla których pozostaje zalecenie komunii duchowej i tu jawi mi się kolejny paradoks.

Duchowe przyjęcie eucharystii wiąże się z pogłębioną świadomością tych, którzy pragną tego Bożego pokarmu i czują w sobie czystość serc, aby gościć w swojej duszy tego, który z miłości do wszystkich ludzi ustanowił ten sakrament.

Kiedy do Chrystusa przyprowadzono kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, Nauczyciel odpowiedział: -”Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”.

Kościół jest wspólnotą ludzi skażonych skłonnością do grzechu i jako taki powinien gromadzić tych, którzy będąc świadomymi swoich ułomności, pragną swoim dobrym życiem odnajdywać drogę ku zbawieniu.

Rzesza wykluczonych skopanym życiem jest rzeczywistością, z którą Kościół musi się mierzyć i podawać im pomocną dłoń, także w możliwości otwarcia dla nich pełnego uczestnictwa w sakramentalnym życiu.

Pewnie, że można utrzymywać fikcję w myśl zasady: a co powiedzą „sprawiedliwi”?

Może warto zadawać pytanie:

-Co powiedziałby Chrystus, którego w kościelnym zaleceniu mogą gościć duchowo?

Kryspin, Ksiądz w cywilu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz