niedziela, 13 czerwca 2021

"Nie rzuca się pereł przed wieprze"

 


„Na wstępie pozdrawiam. Przeczytałem Pana felieton w Angorze z 2 sierpnia 2020 i jeśli mógłbym zapytać czy powodem unieważnienia sakramentu małżeństwa może być przemoc ze strony jednego z małżonków? Chodzi dokładnie o sądownie udowodnione znęcanie się nad żoną. Pozdrawiam Irek”

Krótki, lapidarny list czytelnika z postawionym pytaniem skłonił mnie do ponownego zajęcia stanowiska, choć gwoli ścisłości już raz przekazałem czytelnikom moje przemyślenia dotyczące tego problemu w ubiegłym roku.

Uważam jednak, że Ksiądz w cywilu nie może zastępować aktywnych zawodowo duchownych i to po ich stronie leży obowiązek odpowiedzi na te i inne podobnie zadawane pytania.

Problem jednak polega na tym, że oficjalny przekaz „specjalistów” od duchowości powierzonych ich pieczy duszyczek jest często niespójny i nad wyraz oszczędny.

Jeżeli do tego dołożyć chociażby głos jednego ze znanych duchownych, który publicznie podzielił się radą w kwestii unieważniania sakramentalnych związków, sugerując że warto zawalczyć o przywrócenie „wolności” od nieudanego małżeństwa, bo teraz jest łatwiej, to włosy się na głowie jeżą.

Co prawda rzeczywiście ostatnimi czasy znacząco wzrosła ilość orzeczeń kościelnych trybunałów, które pieczętują nieważność nieudanych związków, to w żadnym razie nie jest to podyktowane lajtowym podejściem diecezjalnych specjalistów od prawa, a raczej większą świadomością zdesperowanych ofiar nieważnego od samego początku sakramentu.

Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały" (Mt 7,6).

Ostre i jednoznaczne słowa Chrystusa nie straciły nic na aktualności chociażby w kwestii sakramentalnego rozdawnictwa, jakim charakteryzuje się Kościół.

Przez wieki przyzwyczailiśmy się do tego, że łatwo możemy „kolekcjonować” boże dary, jakie pozostawił Kościołowi Zbawiciel w ustanowionych sakramentach.

Chcemy ochrzcić dziecko-zgłaszamy taką wolę w parafialnej kancelarii, podajemy dane kandydatów na rodziców chrzestnych i sprawa załatwiona.

Pierwsza komunia naszych pociech- sprawę załatwi katechetka szkoląc maluchy ze znajomości katechizmu, i można czynić przygotowania do rodzinnej imprezy.

Sakrament pojednania- tu przypomina nam Kościół, że należytym byłoby chociażby raz do roku odwiedzić konfesjonał i uzyskać „odpukanie”

Niedzielna Eucharystia- co bardziej karni znajdą godzinkę aby odstać swoje w podcieniu kościelnej nawy i obowiązek zaliczony.

Bierzmowanie, sakrament dojrzałości chrześcijańskiej- hurtowo załatwi się to w ramach katechezy nastolatków.

Sakrament małżeństwa – po obowiązkowych naukach prowadzonych przez parafialnych „speców” od udanych związków, załatwią ten kłopot zakochanych w sobie młodzianków.

A mnie w tym wszystkim brakuje zasadniczego pytania: Dlaczego chcesz?

Praprzyczyną wszystkich rozczarowań nieskutecznościami poszczególnych sakramentów jest brak świadomego przyjmowania tych bożych darów przez wiernych, i tu tkwi prawdziwy problem, który bezsprzecznie obciąża szafarzy tychże.

Kościół powinien być asertywny w kwestiach duszpasterstwa sakramentalnego i wcale nie musi obawiać się braków w statystykach kościelnych raportów.

Nie ilość udzielonych sakramentów, a wzrost świadomości wiernych w tej kwestii w ostatecznym rozrachunku przełożą się na duszpasterski sukces.

A wszystko zaczyna się od jednego prostego pytania: Dlaczego chcesz?

Tylko tyle i aż tyle!

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz