Dlaczego musiał umrzeć Jezus z
Nazaretu?
Domorosły teolog odpowiedziałby
krótko: Jezus Chrystus musiał umrzeć, abyśmy otrzymali
przebaczenie naszych win i by otworzyła się dla wszystkich ludzi
perspektywa wiecznego szczęścia!
A gdybyśmy dalej drążyli temat
i zadali kolejne pytanie: Czym się tak naraził współbraciom z
Narodu Wybranego, że zawlekli go przed oblicze Piłata, aby ten
„przyklepał” wyrok na Niego?
Na tak zadane pytanie mamy odpowiedzi
zawarte w ewangelicznych relacjach z ostatnich dni Chrystusa w
Jerozolimie.
Mistrz z Nazaretu „zapracował”
sobie na wielkopiątkowy krzyż: Ośmielił się polemizować z
Uczonymi w Piśmie, mianem „pobielanych grobów” nazwał
Faryzeuszy [najbardziej elitarną grupę w społeczności
izraelskiej], a na koniec rozprawił się z kramarzami z dziedzińca
świątynnego, przepędzając z tego szczególnego miejsca drobnych
handlarzy, ale tym samym targnął się na źródło niebagatelnych
dochodów kapłanów[ bo to oni pobierali swoiste „franczyzy” od
każdego stoiska!]
Od ponad dwóch tysięcy lat
istnieje Kościół Katolicki, który w tak dramatyczny sposób [od
krzyża i męczeńskiej śmierci] zainicjował Jezus Chrystus!
Analizując wydarzenia, które
towarzyszyły narodzinom Kościoła, musimy zgodzić się z tym, że
powstał on w wyniku rewolucyjnego sprzeciwu.
Przez trzy ostatnie lata swojego
ziemskiego życia, Nauczyciel z Nazaretu wskazywał konieczność
zmiany starego porządku, odrzucenia obrosłych ludzką pychą zasad
Jerozolimskiej Świątyni, w której Bóg stał się kimś odległym
dla zwykłych wiernych będąc jednocześnie orężem władzy garstki
uprzywilejowanych.
Historia zna dwa określenia na zmiany
porządku rzeczy: ewolucja lub rewolucja.
Ewolucja zmian przegrywa jednak w
konfrontacji z pychą i przekonaniem o monopolu na mądrość, a taką
postawę prezentowali arcykapłani i faryzeusze.
Stary porządek przegrał wobec
konieczności zmian i naprawy tego, co nie przemawiało już do serc
szeregowych wyznawców!
U początku Kościoła, mieliśmy
klasyczny przykład rewolucyjnego zwrotu historii .Od religii
niewolników, lokalnego ruchu wyznawców człowieka, który po ludzku
przegrał na drzewie hańby [do tego działo się to w mało
znaczącej rzymskiej prowincji gdzieś na obrzeżach imperium], aż
do potęgi religii ogólnoświatowej, jaką jest Chrześcijaństwo
dzisiaj!
Ale czy Kościół wyciągnął naukę
z tej historii, nie wiem?
Gdy rozpoczynałem swoją drogę
seminaryjną, nasz przełożony często powtarzał: „Kościół
nigdy nie będzie klubem dyskusyjnym, a jego siłą jest:
„Precedencja i posłuszeństwo!”[czyli:
„Znaj swoje miejsce w szeregu i bądź posłuszny temu, który jest
nad tobą!]
To jest zasada hierarchiczności w
Kościele, w którym nie ma miejsca na demokrację i zdanie inne,
aniżeli głosi oficjalna nauka sterników Łodzi Piotrowej.
Pewnie ku temu służyło ustanowienie
dogmatu o nieomylności Papieża, który wiernym Kościół
zafundował w 1870 roku!
Gwoli ścisłości- Nieomylne nauczanie
następcy św. Piotra obwarowane jest pewnymi uściśleniami: Dogmat
precyzuje, że chodzi o nauczanie ex cathedra [oficjalne
stanowisko!] i tylko w sprawach wiary i obyczajów!
Kościół Powszechny jest od
pewnego czasu w kryzysie[odpływ wiernych i coraz większa liczba
osób manifestujących swoją dezaprobatę do nakazów nie
przystających do współczesnych realiów świata] i musi z tym się
zmierzyć!
Papież Franciszek zdaje się
pokazywać drogę przyszłego Kościoła, i dlatego opowiada się za
ewolucyjnymi zmianami w tej instytucji.
Stara się przy tym wsłuchiwać w głos
wszystkich, którzy stanowią Kościół, także tych maluczkich,
szeregowych członków wspólnoty i to budzi nadzieję!
Ojciec Święty jest człowiekiem
pokory i nie chodzi tylko o skromność, którą zawstydza możnych
Kościoła, ale jest pokorny w poszukiwaniu drogi, a to budzi
nadzieję.
A nam, zwyczajnym wiernym
pozostaje nadzieja, że inni decydenci Winnicy Pańskiej będą
podążać jego śladem, czyli ewolucyjną drogą zmian, wsłuchując
się także, a może przede wszystkim w oddolny głos, zwykłych
członków tego samego Kościoła, bo przecież: vox populi vox Dei!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz