No i dostało mi się po publikacji
materiału o Świątyni Opatrzności Bożej. Co bardziej rozsierdzeni
przeciwnicy tej budowli na wilanowskim osiedlu, drogą mailową
poinformowali mnie, że kategorycznie nie zgadzają się na to, aby
pieniądze z ich podatków szły na takie inwestycje.
Jeden z korespondentów,
szacowny[emerytowany] pracownik naukowy swoje veto poparł osobistą
deklaracją aktu apostazji[kopię pisma, wcześniej skierowanego do
władz Kościelnych, załączył także w korespondencji do mnie].
W tym obszernym, kilkustronicowym
piśmie szczegółowo wypunktował powody swojej decyzji.
Apostazja [słowo pochodzące z
języka greckiego] w dosłownym tłumaczeniu oznacza: odstępstwo,
bunt.
W potocznym znaczeniu używa się go do
zdeklarowanego[najczęściej w formie pisemnej] porzucenia wiary
religijnej.
Obecnie najczęściej aktu apostazji
dokonują osoby, które kiedyś zostały przypisane do wspólnoty
wierzących[przez chrzest], a teraz zamierzają się z niej [z
Kościoła] wypisać!
Kika razy przeczytałem mailową
kopię decyzji o akcie apostazji starego profesora i przyznam, że
pierwszy raz dane mi było zapoznać się z takim pismem człowieka
zdesperowanego w swoim postanowieniu. Od samego początku zaskoczyło
mnie, że nie było tam filozoficznych rozważań negujących
teologiczne podstawy wiary, po których człowiek mógłby szukać
uzasadnienia dla swojej niewiary.
Zamiast tego wszystkiego w
chronologicznym ciągu mój mailowy rozmówca wypunktował ciemne,
historyczne zachowania Kościoła, który swoją misję poszerzania
wiary realizował nie miłością, do której głoszenia został
powołany, a mieczem i okrucieństwem wobec milionów [ mordy Indian
Ameryki środkowej, gdy tam dotarły galeony konkwistadorów Pizarra,
czy późniejsze wstydliwe karty z historii, gdy Kościół starał
się nie zauważać zbrodni reżimów dla własnego, politycznego
interesu]
Ten katalog minionych krzywd nie
stał się jednak głównym powodem decyzji zapisanej w piśmie o
apostazji mojego internetowego rozmówcy.
Autor pisma, które trafiło do
mojego komputera, nie omieszkał zauważyć, że Jan Paweł II ponad
dwadzieścia razy publicznie w imieniu Kościoła, przepraszał za te
historyczne zbrodnie instytucji, na której czele został postawiony,
ale?
Ten stary, zawiedziony swoją dawną
wiarą człowiek, w dalszej części uzasadnienia swojej decyzji
wypunktował współczesne „żale”, jakie ma do Kościoła.
To było zasadniczym powodem jego
decyzji o apostazji!
Ponieważ nie zostałem uprawniony,
aby ujawniać szczegółów korespondencji, nie uczynię tego w tej
chwili, ale każdy może z takimi „żalami” się zapoznać,
wsłuchując się w rozmowy o Kościele, które często prowadzą
szeregowi członkowie wspólnoty.
To są częste tematy rozmów, choćby
przy niedzielnym obiedzie, gdy rodziny, parafianie po powrocie z
uroczystej sumy, siadają do wspólnego posiłku i niekiedy
rozmawiają o sprawach Kościoła: o tym, co ich buduje, ale i o tym
co gorszy w postawie kapłanów.
Chwalą duszpasterską dobroć, ale
także zauważają: materializm, butę, dwulicowość, unikanie
kłopotliwej prawdy i wszelkie inne zachowania, które są niekiedy
bardzo dalekie od wizerunku Chrystusa, którego kreują jako idola
wiary zwykłych ludzi.
-„Takie rozmowy niewiele znaczą,
ludzie pogadają, przez chwilę będą żyli lokalną sensacją, czy
skandalem.
Niekiedy znajdą potwierdzenie swoich
słów w jednym, czy drugim doniesieniu medialnym, ale i tak w
niedzielę zasiądą w kościelnej ławie, bo człowiek z natury
potrzebuje wiary”!
Takim, uspakajającym zdaniem
podsumował niedawno mój niepokój co do przyszłości Kościoła
jeden z kapłanów, mój dawny kolega z seminarium.
Apostazja- akt odejścia, buntu!
Pewnie niewielu zawiedzionych
Kościołem, jego poczynaniami, i wcale nie tymi z przeszłości,
zdecyduje się na pisemną formę swojego sprzeciwu - na akt
apostazji, ale czyż puste miejsce w kościele, które do tej pory
zajmowali, nie staje się jej wyrazem?
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz