11 listopada 2016 roku, gdy
świętowaliśmy 98 rocznicę odzyskania niepodległości, w
Wilanowie odbyła się uroczystość konsekrowania Świątyni
Opatrzności Bożej.
Przez kilkanaście, lat nieopodal
wilanowskiego osiedla mieszkaniowego, powstawał monumentalny budynek
świątyni i w miarę, jak nabierał ostatecznego kształtu, wyzwalał
narastającą falę komentarzy. Po jednej stronie stanęli zwolennicy
powstania tej budowli przypominając, że jest to spełnienie
obietnicy wdzięczności za ocalenie naszej tożsamości narodowej,
po stronie przeciwnej zgromadzili się przeciwnicy wyliczający ogrom
kosztów i nieuprawnioną hojność, z jaką kolejni rządzący naszą
ojczyzną, wspierali finansowo powstanie tego szczególnego,
sakralnego obiektu.
Wśród krytycznych wpisów, którymi
zostały zalane społecznościowe media, jeden zwrócił moją
szczególną uwagę:
„Czy Bóg potrzebuje takiego
splendoru i przepychu ?”
Odpowiedź nasuwa się sama: Nie, Bóg
nie potrzebuje splendoru i przepychu!
On nawet nie potrzebuje oznak
wdzięczności z naszej strony, ale to nie znaczy, że my nie
powinniśmy się do niej poczuwać!
Domorośli księgowi pospieszyli z
publikacją wyliczeń, ile pieniędzy pochłonęła ta inwestycja do
tej pory i jeszcze pochłonie do zakończenia całego zamierzenia.
I znowu liczby podawane są z jasnym
przesłaniem: że to normalna rozrzutność, a przecież tyle dobrych
inicjatyw można by z tych pieniędzy zrealizować!
Trudno polemizować z „działami”
wytaczanymi w złej intencji, więc może przypomnijmy sobie podobne,
choć może w mniejszej skali wydarzenie, które Ewangelista Jan
uwiecznił opisując zachowanie jawnogrzesznicy, która namaściła
drogim olejkiem stopy Chrystusa ,[J 12,1-11]:
”Na to rzekł Judasz Iskariota,
jeden z Jego uczniów, ten który miał Go wydać- Czemu nie
sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?
Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale
ponieważ był złodziejem i mając trzos wykradał to, co składano!”
Jestem dalekim od doszukiwania się
aluzji pomiędzy tekstem Jana, a dzisiejszą rzeczywistością, ale
każdy może mieć swoje skojarzenia, prawda?
Swoją drogą jestem ciekawy, ilu
z tych najgłośniej krzyczących, dało choćby jeden grosz na
budowę tej świątyni?
Poczucie wdzięczności nie jest
naszą mocną stroną i może dlatego tak wiele krytycznych głosów
pojawiło się przy okazji oficjalnego otwarcia tego szczególnego
kościoła?
Gdybyśmy jednak odbyli wycieczkę
w historię i prześledzili minione 225 lat [ Sejm Czteroletni w 1791
roku powziął uchwałę o budowie Świątyni Opaczności Bożej], to
pewnie doszlibyśmy do przekonania, że było w tym czasie wiele
trudnych zdarzeń w naszej historii [okres rozbiorów, nieudane
powstania, dwie wojny światowe i wreszcie okres powojennych
doświadczeń budowania społeczeństwa wolnego od wiary].
Niezależnie od wyznawanego
światopoglądu musimy przyznać, że przez najciemniejsze okresy
naszej przeszłości przeszliśmy z pomocą Kościoła, który był
ostoją nie tylko wiary, ale i polskości.
Może na koniec puśćmy wodze
wyobraźni i przenieśmy się w przyszłość, powiedzmy do roku
2216.
Nasi potomkowie pewnie wtedy nie
odnajdą już śladów po Stadionie Narodowym, [który kosztował nas
dziesięć razy więcej od wilanowskiej świątyni], ale może w
swojej wycieczce po śladach przeszłości dotrą do wilanowskiej
świątyni, zasiądą w nawie kościoła, który kiedyś powstał
jako wotum wdzięczności przodków i niezależnie od wyznawanej
wiary i przeżyją lekcję historii.
I zwyczajnie poczują dumę?
A może dobrze by było, gdyby z
taką lekcją historii nie czekać kolejnych dwustu lat?
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz