Kilkanaście dni temu zdarzyła się
rzecz niecodzienna i ważna!
Papież Franciszek odpowiedział na
zaproszenie zwierzchników Kościoła protestanckiego i odwiedził
Szwecję, by wziąć udział w obchodach 500 lecia początku tej
chrześcijańskiej społeczności.
Co prawda dopiero w przyszłym roku
przypada okrągła rocznica upamiętniająca spektakularne zachowanie
niepokornego mnicha Marcina Lutra, gdy niezadowolony z poczynań
dostojników Łodzi Piotrowej, przybił na drzwiach katedry zamkowej
w Wittenberdze pergaminowe kartki z żądaniem koniecznych zmian
jakie winny zajść w Kościele. Pierwszym drażliwym tematem, od
którego wszystko się zaczęło, były odpusty, które grzesznik
mógł sobie zwyczajnie kupić, by dostąpić odpuszczenia win. [Na
początku XVI wieku dawały one znaczący wkład do papieskiej kasy!]
Nie wchodząc w dalsze teologiczne
zawiłości, które doprowadziły do rozłamu w Kościele, trzeba
jasno powiedzieć, że fundamentalną przyczyną tego kolejnego
rozdarcia [pierwsze nastąpiło prawie czterysta lat wcześniej, w
wyniku czego powstał Kościół prawosławny], była pycha!
Głos jakiegoś mało znaczącego
mnicha nie sprowokował do refleksji ówczesnych decydentów Kościoła
. Dlatego swoje działanie ograniczyli do nałożenia kary klątwy na
niepokornego zakonnika i uznali to za wystarczające działanie.
Grzech pychy kolejny raz
zatriumfował i potrzeba było bardzo wielu lat, aby Kościół to
zrozumiał.
Każdemu trudno przychodzi
przyznanie się do błędu i niekiedy potrzeba bardzo dużo czasu,
aby na taki akt samokrytycznego spojrzenia się zdobyć.
W sprawie Marcina Lutra Kościół
potrzebował na to całych stuleci i pewnie jeszcze będzie musiało
upłynąć wiele czasu, zanim dojdzie do zakopania rowów podziału,
których sprawcą stała się pycha!
Może przy okazji tego wydarzenia,
jakim było szwedzkie spotkanie przywódców dwóch wielkich wyznań
chrześcijańskich, warto by zastanowić się nad tym, że ten
pierwszy z głównych grzechów, jakim jest pycha, takie linie
podziałów wprowadza często w życiu wielu z nas:
„Jestem lepszy od mojego sąsiada, bo
co niedzielę jestem w kościele, nie oszukuję moich pracowników, a
i jeśli trzeba potrafię pomagać innym” i tak dalej i tak dalej.
Gdy spotykam takich zadowolonych z
siebie katolików, to za każdym razem mam przed oczami obraz
faryzeusza i celnika. Obaj byli w świątyni. Przyszli tam spotkać
się z tym, któremu wszystko zawdzięczali, ale tylko jeden z nich z
pokorą potrafił ujrzeć swoją małość i jak pisze Ewangelista,
tylko on, celnik, otrzymał usprawiedliwienie!
Faryzeusza zgubiła pycha
samozadowolenia z siebie i tak naprawdę Bóg nie był mu do niczego
potrzebny.[ no może tylko do tego, aby wysłuchał peanów, które
samemu sobie wygładzał przedstawiciel elity religijnej!]
Obroną przed zatrutymi owocami
pychy jest pokorne uznanie swojej niedoskonałości[niekiedy winy] i
taką postawę swoim postępowaniem ukazuje światu papież
Franciszek.
Pewnie nie wszystkim odpowiada jego
droga i dlatego w samym Kościele coraz bardziej słyszymy zdania
krytyki wobec jego wizji przyszłości tej instytucji.
*
W zakończeniu książki:„Zatroskana
koloratka-Pasterze i najemnicy” napisałem, że: Kościół albo
się otworzy na konieczność zmian, albo przejdzie do historii jako
skansen przeszłości.
Teraz dodałbym, że Kościół musi
wyciągać rękę do zgody i jedności z każdym człowiekiem, aby
zasypywać rowy podziałów pomiędzy ludźmi wszystkich wyznań i
religii i tymi, którzy deklarują wolność od jakichkolwiek
przekonań związanych z wiarą!
Tylko wtedy będzie realizował
pragnienie Chrystusa:”Aby wszyscy byli jedno!”
Kryspin,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz