Do końca życia pozostanie mi w
pamięci chwila, gdy w szpitalnej sali ostatni raz trzymałem w dłoni
rękę mojej umierającej matki.
Do szpitala trafiła po udarze mózgu i
lekarze jednoznacznie określili jej stan [zważywszy na zaawansowany
wiek-86 lat] jako nie dający nadziei na pozytywne zakończenie.
Od dwóch dni była w półśnie bez
świadomości i dlatego czuwaliśmy przy jej łóżku wiedząc, że
chwila ostatecznego pożegnania jest tylko kwestią godzin.
Odeszła w południe ściskając moją
rękę do ostatniego tchnienia. Później jej dłoń rozluźniła się
i osunęła na białą pościel szpitalnego łóżka.
I tylko jej twarz nabrała wyrazu
spokoju i uwolniła się od bólu smutku rozstania.
Wtedy zrozumiałem tak do końca,
że śmierć matki staje się końcem rodzinnego domu!
Już dawno staliśmy się dorośli i
rozjechaliśmy się po świecie, ale były takie dni, niekiedy
krótkie chwile, gdy wracaliśmy do rodzinnego domu, gdzie ona była
i za każdym razem, gdy nasze odwiedziny dobiegały końca, stawała
w oknie za firanką i długo patrzyła w dal naszej drogi, jakby
chciała nadal chronić nas swoją miłością.
Jest teraz maj, czas kwitnącej wiosny,
ale to także piękny miesiąc naszych mam, choć dopiero u jego
schyłku podążymy do nich z bukietami wdzięczności, to cały maj
wydaje się być dla nich!
Kiedyś usłyszałem zdanie od
gorliwego w swej wierze ewangelika, który z nutą smutku
powiedział:”Czcimy tego samego Boga, gromadzimy się w
podobnych świątyniach, ale zazdroszczę katolikom, że w waszych
kościołach macie tę, która zrodziwszy naszego zbawiciela, stała
się Matką każdego z was!”
A to wszystko z naszej, ludzkiej
perspektywy zaczęło się pod krzyżem, gdy Zbawiciel dopełniając
w cierpieniu ostatecznego zadośćuczynienia, pozostawił nam ostatni
swój dar: „Oto matka twoja!”
Aby zrozumieć wielkość tego daru,
musimy powrócić do wydarzeń wcześniejszych, gdy w betlejemskiej
stajni Bóg narodził się tak zwyczajnie, po ludzku [Ewangelia mówi
wprost, że:”Stał się jednym z nas”] i stało się to z
udziałem Maryi, którą wybrał na Swoją Matkę!
Pobożność Maryjna wcale nie
stanowi sprzeczności, swoistego zagrożenia dla należytego kultu,
jaki człowiek winien jest samemu Bogu [ a takie zarzuty stawiają
wyznawcy kościołów protestanckich powołując się na nauczanie
swojego założyciela: Lutra]
Trzeba jednak uczciwie
powiedzieć, że Kościół katolicki prze wieki „zapracował ”
na głosy krytyczne ze strony wyznawców innych kościołów
chrześcijańskich, mnożąc dogmaty i wszelakie tytuły, którymi
oplótł matkę naszego Zbawiciela [ Niepokalanie poczęta,
Wniebowzięta z duszą i ciałem, Królowa nieba i ziemi itd.], a to
wszystko nie znajdowało akceptacji ze strony innych wyznań!
Gdy do tego dodamy ciężkie, kapiące
od złota feretrony zakładane na jej obrazy i wszelkiej maści
figurki Niepokalanej obnoszone w trakcie pobożnych procesji, a na
rozrosłych sanktuariach, w których według mniej czy bardziej
wiarygodnych świadectw, dokonują się niezwykłe rzeczy za jej
wstawiennictwem, to jakoś stajemy się przed nią coraz mniejsi, gdy
Ona swą doskonałością dotyka wyżyn boskości!
-Oto matka twoja!
Ktoś powie, że mógł dodać: To
moja Matka, Rodzicielka dla Syna Bożego, a teraz ja ciebie maluczki
człowiecze wynoszę na wyżyny boskości czyniąc ją także twoją
matką!
On nie musiał wygłaszać litanii o
jej niezwykłości, bo w tych trzech słowach powiedział
wszystko:
Oto Matka twoja!
Jestem szczęśliwym człowiekiem, bo
mam dwie matki i tak sobie myślę, że nawet ludzie niewierzący,
dalecy od Boga wyznający inny światopogląd, też są
szczęściarzami, bo i oni mają także dwie matki!
Czasem, gdy w maju przejeżdżam
alejami kwitnących drzew, mijam figury Matki Bożej poustawiane na
rozstajach wiejskich dróg i gdy tam widzę gromadki rozmodlonych
wiernych śpiewających dla niej pieśni nabożeństwa majowego, to
przychodzi mi na myśl obraz mojej matki.
Widzę ją wtedy stojącą w oknie, za
firanką.
Pewnie teraz tak jest, wiem to, że
stoi gdzieś w oknie nieba, a obok niej, za firanką jest także Ona!
Moje dwie matki, które mnie chronią
swoją miłością!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz