Ostatnio władze francuskie
wprowadziły zakaz przebywania na plażach kobiet w tradycyjnych
muzułmańskich hidżabach [kobiecy strój szczelnie zasłaniający
całe ciało kobiety], jako wyraz fundamentalizmu religijnego, który
jest sprzeczny z laickim charakterem państwa z Lazurowym Wybrzeżem.
Niejako drugorzędnym argumentem był problem higieny, pożądany w
miejscach, gdzie ludzie zażywają kąpieli.
Z pewnością w świecie muzułmańskim
takie obostrzenia będą traktowane jako nieprzyjazne i prowokująco
wrogie wobec osób wyznających islam, no i zarzewie konfliktu
gotowe.
Swoją drogą pewnie wielu z nas
dziwi takie poddańcze stosowanie się młodych kobiet islamu tak
drastycznym ograniczeniom, które w naszej kulturze europejskiej, nie
miałyby żadnych szans.
No, ale to wcale nie jest prawdą!
W naszym kręgu cywilizacyjnym, w
kulturze mającej korzenie w chrześcijaństwie, także z takim
fundamentalizmem się spotykamy!
Jeszcze jako bardzo młody ksiądz
przed wyjazdem nas letni urlop, rozmawiałem z siostrą zakonną,
która pracowała w mojej parafii.
Dowiedziawszy się o moich planach
wyjazdu nad morze, nieco posmutniała i z żalem powiedziała:
-”Wy, księża macie dobrze...możecie
bez żadnego problemu poopalać się nad wodą, zażywać morskich
kąpieli i po dniu spędzonym na plaży, spędzić wieczór w
nadmorskiej kawiarni, nie budząc sensacji pozostałych obecnych.”
Zdziwiony odpowiedziałem bez
namysłu:
-Przecież siostra też pojedzie na urlop, więc jaki problem, aby spędzić go podobnie ?
-Przecież siostra też pojedzie na urlop, więc jaki problem, aby spędzić go podobnie ?
Odpowiedziała mi jeszcze bardziej
poważna:
-”My nie mamy problemu, ale regułę
zakonną i ten habit, który od chwili złożenia ślubów
wieczystych, a nawet od czasu, gdy już na początku naszej drogi
powołania zostałyśmy w niego przyobleczone; stał się jakby naszą
drugą skórą...
Żal mi, gdy mijam na ulicy młodą
kobietę w zakonnym habicie i za każdym razem zastanawiam się co
nią kierowało, że postanowiła tak spędzić resztę życia?
No i znowu narobiłem sobie
kłopotów! Już wyobrażam sobie lawinę głosów obrońców
odwiecznej tradycji, gdy od zawsze siostry zakonne realizowały swoje
powołanie do modlitwy i ofiarnej służby i jakoś im habity w tym
nie przeszkadzały!
To oczywiście jest prawdą, ale ?
Ostatnio na jednym z portali
internetowych zamieszczono wywiad z kobietą, która opuściła
zgromadzenie zakonne po czternastu latach bycia w klasztorze.
Z żalem opowiadała o przyczynach
opuszczenia wspólnoty. Na początku jak wiele jej rówieśniczek,
cieszyła się, że będzie mogła realizować swoje marzenia o
pełnej miłości służbie bliźnim, o radości bycia blisko Boga
poprzez wspólnotę modlitwy.
I to wszystko przez lata bledło w
klasztornej rzeczywistości: zazdrość pomiędzy siostrami,
nieustanna walka o względy przełożonej, absurdalne[na dzisiejsze
czasy] nakazy reguły zakonnej pamiętające lata matki założycielki[
XVI wiek], permanentna inwigilacja i nieustanna konieczność
rezygnacji ze wszystkiego w imię bezdyskusyjnego posłuszeństwa.
I znowu ktoś powie: przecież
wiedziały na co się decydują.
Sądzę, że nie do końca wiedziały,
bo świadczą choćby o tym dane o odejściach z zakonnych wspólnot?
Pod koniec wywiadu z byłą
siostrą padło pytanie ile z dziewczyn, które rozpoczęły z nią
drogę klasztornego powołania, po latach pozostało w zgromadzeniu:
-”Z siedemnastu pozostały
dwie!”-padła odpowiedź.
A może potrzeba trochę świeżego
powietrza, które padłoby na zakurzone dawnymi czasami zakonne
reguły.
Chwile oddechu, takiego ludzkiego
bycia wśród zwykłych ludzi, z pewnością nie zburzyłyby
kobietom[na co dzień chodzącym w zakonnych habitach] istoty ich
powołania
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz