„Do Kościoła przestałam
chodzić, bo nie mogłam słuchać kazań o polityce, pieniądzach,
albo o tym, że jestem grzesznikiem i tylko w nieskończonej dobroci
Stwórcy mogę mieć nadzieję, że kiedyś ominie mnie
piekło...[czytelniczka Angory]
Pierwszą część każdej[także
niedzielnej] mszy stanowi Liturgia słowa.
Składa się z fragmentów Pisma
świętego, które wiernym przybliża czytający je przedstawiciel
wspólnoty.
I tu zaczynają się „schody”, gdy
do przybliżania biblijnych historii zostaje poproszony lektor. Co
prawda w szkole podstawowej uczniowie zaliczają czytanie ze
zrozumieniem, to jednak wielokrotnie ta czynność wykonywana w
trakcie mszy nie ma nic wspólnego z takim czytaniem.
Słuchacze narażeni są na odbiór
bełkotu, lub monotonnego potoku słów i ani o jotę nie przybliża
im to istoty treści.
Nieco lepiej sprawa się ma, gdy
dochodzi do czytania Ewangelii. Zwykle czyni to kapłan celebrujący
nabożeństwo lub diakon asystujący we mszy świętej.
Po tym wszystkim następuje
kulminacja tej części niedzielnego spotkania, gdy ksiądz staje na
mównicy[kiedyś była to ambona] i wygłasza kazanie!
No i tu, przynajmniej dla mnie rodzi
się problem, bo w potoku mniej lub bardziej kwiecistych zdań[jest
to zależne od tego, czy Bozia obdarzyła księdza darem
przemawiania, czy też nie], rozmywają się najważniejsze
przesłania z Ewangelii, czyli słowa Chrystusa zapisane przez
świadków jego nauczania.
„Nie słucham kazań, bo są
nudne!”-to częsty głos uczęszczających na niedzielne
nabożeństwa!Większa część uczestników niedzielnych
mszy[wiernych] przyjmuje kryterium czasu twierdząc, że kazanie było
dobre, bo krótkie!
A treść, przesłanie...? To już
interesuje nielicznych zebranych!
No i efekt jest taki, że 90%
wiernych nie słucha kazań, a na pytanie zadane bezpośrednio po
wyjściu z kościoła: o czym było homilia, odpowiadają lapidarnie,
że o Panu Bogu!
Większa część uczestników
niedzielnych mszy [wiernych] przyjmuje kryterium czasu twierdząc, że
kazanie było dobre, bo było krótkie! A treść, przesłanie ?- To
już interesuje nielicznych zebranych!
Są dwa rodzaje homilii, które
przyprawiają słuchaczy o ziewanie:
1- Kazanie erudyty- Kapłan wychodzący
na mównicę[dawniej była to ambona] z góry zakłada, że ma
monopol na wiedzę i do tego mieni się ekspertem od wielu dziedzin:
a- znawca Biblii i do tego egzegeta
Pisma świętego. Taki kaznodzieja nie odpuści sobie, by słowo po
słowie nie powtórzyć dopiero co przeczytany fragment Ewangelii,
ale z odpowiednim, teologicznym komentarzem!
b- oczytany, znawca literatury
wszelakiej:świeckiej i tej duchowej[ze szczególnym uwzględnieniem
cytatów z Jana Pawła II, bo to jest w modzie]. Taki kapłan lubuje
się w cytatach, którymi podpiera słowa Chrystusa, jakby one
straciły na wartości przez upływ czasu, gdy te nauki rozumieli
prości[aby nie powiedzieć prymitywni analfabeci] rybacy i
pracownicy winnic.
2- Kazanie obarczone cierpieniem:
W tym przypadku niedzielne męki
przeżywają parafianie, gdy ich duszpasterz jest od wielu lat z nimi
i wena dawno go opuściła, dlatego powraca do ulubionych przez
siebie tematów, niezależnie od okoliczności!
Święty Augustyn[Doktor
Kościoła] powiedział znamienne słowa, które może winny być
zawsze w głowie tych, którzy stają na mównicy kościelnego
zgromadzenia:”Karmię was tym, czym sam żyję”!
Kapłan żyjący wiarą nigdy nie czyni
z ambony mównicy rodem z politycznego wiecu, ani miejscem
biznesowego mitingu, gdzie mamona staje się głównym tematem.
Ks. Tischner wygłosił kiedyś
kazanie, które trwało minutę. W niedzielę Zmartwychwstania
powiedział:”Dzisiaj Chrystus Zmartwychwstał...Wierzysz w to...?
Ja wierzę!!!”
I to wystarczyło, by przekazał
słuchaczom całą istotę przesłania Bożej tajemnicy i
największego daru dla wierzących, jakim był triumf Chrystusa nad
grzechem!
„Karmię was tym, czym sam żyję”!
Kazanie kapłana, nawet tego,
który nie jest mistrzem erudycji, nigdy nie będzie nudne, gdy
będzie głosem człowieka wiary!
I takich życzmy sobie księży, abyśmy
ziewaniem i spoglądaniem na zegarek nie zabijali nudy w czasie
niedzielnych homilii!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz